niedziela, 27 grudnia 2015

"Solaris" - Stanisław Lem

Tytuł: Solaris
Autor: Stanisław Lem
Ilość stron: 185

Wiele razy słyszałam, że Lem to klasyka polskiego science-fiction. Gustuję w takiej literaturze, jednak nigdy w pełni świadomie nie zetknęłam się z twórczością tego autora. Owszem, czytałam fragmenty Bajek Robotów i nawet odgrywaliśmy w szkole przedstawienia na podstawie jego opowiadań, ale nie było to zapoznanie się z konkretną opowieścią "od deski do deski". Postanowiłam to zmienić. Na półce od wielu lat stoi Solaris, więc właśnie po tą książkę sięgnęłam.

Solaris jest planetą, na której świecą dwa Słońca - niebieskie i czerwone. Ponadto całą jej powierzchnię pokrywa ocean konsystencją przypominający plazmę, ale nie będący nią. Na powierzchni Solaris zbudowano Stację, na której przez wiele lat prowadzono badania nad atmosferą planety, oceanem ją pokrywającym oraz promieniowaniem słońc. Pewnego dnia na planetę przybywa Kelvin, który ma dołączyć do zespołu badaczy. Jednak jego wizja pobytu na planecie różni się od tego, co zastanie... Już od pierwszej chwili staje się jasne, że na Stacji nic nie jest takie, jakim zostało przedstawione podczas treningów i szkoleń, a wszystkiemu najprawdopodobniej winny jest ocean. 

Powiem szczerze, że na początku byłam nastawiona zbyt pozytywnie. Oczekiwałam czegoś fantastycznego i rzeczywiście pomysł na powieść był rewelacyjny, ale już przedstawienie historii nie tak bardzo. Bohaterowie Solaris byli dość ciekawi, jednak przedstawieni zbyt powierzchownie. Wiedzieliśmy o nich tylko to, co było istotne w kontekście bieżących wydarzeń. Za to było dużo o samej planecie, o tworach oceanu i historii badań nad nią, co nie wnosiło zupełnie nic do powieści. Owszem, byłoby ciekawe, gdyby wiązało się z jakąś konkretną historią lub książka ta byłaby elementem serii, a na Solaris mielibyśmy jeszcze kiedyś wrócić. Jednak w perspektywie historii rozgrywającej się na 185 stronach każde kolejne pięć stron poświęconych na nic nie wnoszące dygresje o planecie sprawiają, że czyta się z mniejszym zaangażowaniem i coraz większym znudzeniem. 

Zdecydowanym plusem Solaris jest to, że jest krótka (chociaż i tak miałam wrażenie, że przeczytałam przynajmniej dwa razy tyle stron, ile ma książka). Było w niej kilka zabawnych sytuacji, kilka zmuszających do refleksji, ale historia mnie nie porwała. Miałam nadzieję, że po prostu dobrnę do końca. Raczej nie polecam, chyba że może jakiś fan twórczości Stanisława Lema ma inne zdanie :)

Ocena: 5/10 (przeciętna)

sobota, 26 grudnia 2015

"Spectre" | Film

Tytuł/tytuł oryginalny: Spectre
Reżyseria: Sam Mendes
W rolach głównych: Daniel Craig
Premiera: 26.10.2015 (świat), 06.11.2015 (Polska)
Produkcja: USA, Wielka Brytania

Kolejna odsłona przygód agenta Jej Królewskiej Mości była zwieńczeniem pracy Craiga jako Jamesa Bonda. Jako że jestem fanką postaci, zarówno w wersji książkowej jak i filmowej, wybrałam się do kina w pierwszym możliwym terminie (udało się zobaczyć Spectre na pokazie przedpremierowym!). 

Wokół wszystko się zmienia. Bond udaje się na wakacje do Meksyku, gdzie zamiast odpoczywać załatwia swoje porachunki. Natrafia tam na trop, który sprowadzi go z powrotem do Anglii i dalej, w głąb Europy. Nie podoba się to jego szefostwu z MI6. Poza tym na politycznej scenie pojawia się nowa postać - C. Mężczyzna za wszelką cenę próbuje doprowadzić do zamknięcia sekcji 00 i zyskać nieograniczony dostęp do narzędzi śledzących każdego człowieka na Ziemi. Prywatna rozgrywka Bonda przeradza się w międzynarodowy konflikt. Okazuje się, że tak na prawdę nic się nie zmienia... Że wszystko cały czas było pod kontrolą... Pod kontrolą SPECTRE.

Chociaż postać 007 uwielbiam, to jakoś Daniel Craig w tej roli nie przypadł mi do gustu. Bond powinien być młodym, atrakcyjnym i silnym mężczyzną, a tymczasem w Spectre dostajemy zmęczonego życiem agenta, który mimo wielu romansów i przygodnych miłostek nagle zakochuje się po uszy. Na szczęście wciąż jest wygadany i potrafi zrobić niemałe wrażenie, ale dużo brakuje mu do pierwowzoru. Zdecydowanie w swoich rolach sprawdzili się Q, M i Monneypenny. Byli bezbłędni w swoich działaniach i znakomicie wykorzystali czas, który został im przeznaczony. W pewnym momencie show skradł C (już wiemy jak Moriarty wrócił do Londynu ;) ), ale na prawdę złym charakterem okazał się ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto dawno już został przez Jamesa Bonda zapomniany.

Pomysł na spięcie wszystkich filmów z Craigiem okazał się z jednej strony trafiony (jest pewna ciągłość, dostajemy odpowiedzi na kilka pytań i mamy szansę przypomnieć sobie co ciekawsze historie), a z drugiej to totalne odejście od formy do tej pory przyjętej (każdy film to osobna historia, w której biorą udział ci sami bohaterowie, ale nie mają ze sobą związku). To tak jakby seria w serii. Został mi po seansie pewien niedosyt, bo Bond okazał się dużo mniej absorbującą i dużo bardziej wkurzającą postacią niż dotychczas. Mimo to oceniam Spectre raczej na plus - z dużej sympatii dla serii, dla całkiem przyzwoitych efektów specjalnych i zdjęć oraz występów Q, M i Monneypenny. 

czwartek, 24 grudnia 2015

"Dziedzictwo ognia" - Sarah J. Maas

Seria: Szklany tron
Tytuł: Dziedzictwo ognia
Tytuł oryginalny: Heir of Fire
Autor: Sarah J. Maas
Ilość stron: 653
Wydawnictwo: Urobos

Grudzień znów jest dla mnie miesiącem nadrabiania czytelniczych i filmowych zaległości. Po nieprzespanych nocach i przejazdach tramwajem z nosem w notatkach i opracowaniach, a nie książkach, przyszedł czas zasłużonego odpoczynku. W końcu sięgnęłam po długo wyczekiwaną kontynuację Szklanego Tronu!

Królewska Obrończyni, Celaena Sardothien, poznała wreszcie swoją przeszłość i teraz będzie musiała się zmierzyć ze swoim dziedzictwem. By ją chronić Chaol, kapitan Królewskiej Gwardii, proponuje by wysłać ją do Wendlyn, gdzie też udaje się z powierzoną przez Króla misją. Jednak Celaena nie zamierza dłużej wykonywać rozkazów człowieka, który stał się powodem jej nieszczęść. Postanawia spełnić obietnicę daną przyjaciółce i odszukać królową Maeve, by dowiedzieć się czegoś więcej o Kluczach Wyrda, które wykorzystuje Król. Zanim jednak uzyska odpowiedzi na pytania będzie musiała odbyć szkolenie pod czujnym okiem Rovana i poznać swoją prawdziwą naturę.

Od początku Dziedzictwo ognia uderza w inne tony niż poprzednie części i opowiadania. Główna bohaterka wciąż jest tą samą upartą, wredną i śmiercionośną dziewczyną, ale nie zabija już wszystkich na prawo i lewo, bez zastanowienia. Zamiast skupiać się na walce zwracamy większą uwagę na tajemnice, które trzeba rozwiązać, przeszłość Celaeny i świata, w którym rozgrywa się akcja. Powieść podzielona jest na dwie części, które obrazują nam przemianę Zabójczyni. Oprócz tego w każdej z nich krążymy między tym co dzieje się w Wendlyn i w Adarlanie. Wciąż mamy oko na księcia Doriana, Chaola i przybywającego z Północy Aediona oraz wiedźmę Manon, która wraz ze swoim sabatem może posłużyć jako tajna broń Króla. Akcja rozwija się wcale nie tak powoli, a my poznajemy wiele odpowiedzi i stawiamy sobie jeszcze więcej pytań.

Znani nam bohaterowie wciąż potrafią zaskoczyć, raczej pozytywnie. Oznacza to, że Król będzie jeszcze bardziej okrutny, a kapitan Gwardii jeszcze bardziej oddany Księciu. Pojawiają się też nowe twarze, które wprowadzą do powieści świeżość i pozwolą na patrzenie z szerszej perspektywy, na wszystko co się dzieje. Nie będzie to już opowieść o dziewczynie, która umie i lubi zabijać, ale o utraconej wolności i oddaniu aż po grób. Każdy z bohaterów ma do odegrania rolę w tej historii i dzięki lepszemu poznaniu ich, poznajemy też historię Erilei. 

Był to niezwykle miły i zaskakujący powrót do historii, która pochłonęła mnie bez reszty już na samym początku. Dziedzictwo ognia jest rewelacyjną kontynuacją, wprowadzającą nieco zamieszania, stawiającą wiele nowych pytań i sprawiającą, że będę czekać na kolejną część z jeszcze większą niecierpliwością! Polecam bardzo :)

Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

niedziela, 15 listopada 2015

"Nadchodzi diabeł" - Glenn Cooper

Tytuł: Nadchodzi diabeł
Tytuł oryginalny: The Devil Will Come
Autor: Glenn Cooper
Ilość stron: 415
Wydawnictwo: Albatros

Co łączy Nerona, biskupa Malachiasza żyjącego w XII wieku i słoweńskiego biznesmena? Ci trzej, żyjący na przestrzeni wieków, mężczyźni pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednak, zupełnie niezamierzenie, na trop ich powiązań wpada młoda zakonnica badająca rzymskie katakumby. "Po nitce do kłębka", czyli od malowideł w grobowcu, poprzez sztuki Marlowe'a i Watykańskie Archiwa dociera do rozwiązania zagadki. Udaje jej się to z niemałą pomocą niepozornego księdza, wygadanej siostry, bystrego ojca i gotowego poświęcić wszystko dla rodziny brata. Kłamstwem byłoby jednak przyznać, że obyło się bez niebezpieczeństwa. Kto i dlaczego nie chce, żeby Elisabetta dokończyła swoje zadanie?

Przyznam szczerze, że dałam się wciągnąć. Uwielbiam wszelkiego rodzaju zagadki i tajemnice czyhające na nas na kolejnych stronach książki. Lubię czytać, gdy wiem, że razem z bohaterami będę musiała rozwikłać jakąś niesłychanie złożoną intrygę. Powieść Nadchodzi diabeł dała mi możliwość poznania kolejnego sekretu skrywanego przez tysiąclecia, który w najmniej oczekiwanym momencie zostaje ujawniony by dopełniło się proroctwo. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to jak sarkazm, bo pomysł na fabułę był na prawdę ciekawy. A raczej, pomysł na to wielkie tajemnicze "coś" czego szukamy, ale nie chcemy żeby znalazło nas. 

Trochę gorzej prezentowała się już sama droga do rozwiązania zagadki i bohaterowie. Postaci niby miały swój charakter, ale kilkukrotnie złapałam się na tym, że nie do końca wiedziałam kto jest kim. Irytowała mnie też zbytnia uległość głównej bohaterki, jej brak refleksji lub choćby odrobiny zastanowienia w niektórych sytuacjach. Do tego kilka zbiegów okoliczności i cały świat próbujący udaremnić wysiłki Elisabetty. Momentami było tego aż nadto. Co prawda były też pozytywy (całkiem niemało). Nadchodzi diabeł to tak na prawdę powieść wielowątkowa, dziejąca się na przestrzeni wielu wieków, której finał ma dopiero nadejść. Oprócz zakonnicy, która powiązała ze sobą kilka faktów, mamy możliwość poznać Nerona, przekonanego o swojej wielkości ignoranta i Marlowa tworzącego Tragiczną historię doktora Fausta. Poznajemy motywację tych bohaterów jak i pochodzenie wskazówek, na których trop musi wpaść zakonnica. 

Wszystko w tej powieści jest spójne. Wszystko ma początek i koniec - pochodzenie i przeznaczenie. Mimo tych paru dobrych stron, pomimo czytania z wypiekami na twarzy do późnych (albo wczesnych) godzin nocnych nie czuję się tą książką zachwycona. Nadchodzi diabeł to raczej książka-zapychacz, dobra do przeczytania, gdy nie ma nic ciekawszego i dla miłośników gatunku. 

Ocena: 6/10 (dobra)

Ach, no i do końca czekałam aż w końcu Elisabetta "zrzuci zakonny habit" (cytat z okładki), ale się nie doczekałam... A mógłby być ciekawy zwrot akcji ;)

środa, 11 listopada 2015

"W pętli" - Nicholas Evans

Tytuł: W pętli
Tytuł oryginalny: The Loop
Autor: Nicholas Evans
Ilość stron: 480
Wydawnictwo: Albatros

Poruszająca, intrygująca i skłaniająca do refleksji. Tak pokrótce mogę określić tą książkę. W pętli Nicholasa Evansa to historia o koegzystencji ludzi ze sobą i z naturą. Z naturą pod postacią wilków, które jakby niepomne na wydarzenia z przeszłości powracają na "stare śmieci". Po latach pojawiają się tam, gdzie wiele z nich zabito przy okazji kolonizacji i pojawiania się rancz z wielkimi pastwiskami do hodowli bydła. 

Gdy w Hope padło hasło "wilki" całe miasteczko ruszyło z nimi na wojnę. Część oczekiwała na schwytanie "dzikich bestii", a część zwyczajnie wzięła sprawy we własne ręce, nie zwracając uwagi na działania Służby Ochrony Przyrody Żywej Stanów Zjednoczonych. Po przeciwnych stronach barykady stanęli ranczerzy obawiający się o stan liczebny swoich stad i urzędnicy pragnący dokończyć program przywracania wilków do ich naturalnych środowisk. Każde, broniąc swoich racji, stąpa po cienkim lodzie, który w każdej chwili może pęknąć i w ten lub inny sposób przyczynić się do klęski obu stron.

W sam środek sporu, z butami jeszcze brudnymi od nadmorskiego piasku, wciska się Helen Ross - niespełna trzydziestoletnia pani biolog specjalizująca się w zachowaniach wilków. Jako osoba z zewnątrz, trzymająca się raczej na uboczu nie jest przez ranczerów traktowana do końca poważnie. Poza tym sama ze sobą nie czuje się najlepiej, więc przyjazd do Hope traktuje jak swego rodzaju ucieczkę od rzeczywistości. Czy pośród ludzi zachodu dziewczyna odnajdzie swoje miejsce, czy bliższe stanie się jej stado wilków, które za wszelką cenę będzie chciała obronić? I czy w tej sytuacji powiedzenie "człowiek człowiekowi wilkiem" nie zmienia sensu?

W pętli to powieść od początku do końca angażująca. Zaprzątająca myśli i rujnująca wewnętrzny spokój, ale nie drastyczna. Na 480 stronach zawarty jest pełen rok, pętla, powrót do początku, ale to nie jedyne nawiązanie do tytułu. Powracające wilki, powtórna walka... Kto wygra ją tym razem? Czyje pretensje do tej ziemi powinny być uznane - zamieszkujących od wieków góry i lasy wilków czy niedawno osiadłych na tych terenach ludzi, pracujących fizycznie od rana do nocy, a czasem nawet dłużej? Prawda jest taka, że to zależy kto czyich racji broni.

Dominującymi postaciami w powieści są Helen, Dan, Luke i Buck. Każde z nich ma coś do udowodnienia sobie i innym, a "afera z wilkami" może być dobrą okazją, by dokonać czegoś "wielkiego". Charakter każdej z tych osób jest unikatowy i niejednoznaczny. Autor tak ich przedstawia, że zdarzają się momenty, w których mimo szczerych chęci nie byłam w stanie zrozumieć postępowania któregoś z ulubionych bohaterów albo musiałam przyznać racje "temu niedobremu". Jak to w życiu. No i jak to zwykle w bajkach, ale na co dzień też całkiem często się zdarza, wiele było zawirowań, rozczarowań, dobrych i złych chwil, ale na koniec zawsze pojawia się jakieś wyjście z sytuacji.

Mnie książka oczarowała i chociaż nie często zdarza mi się czytać coś, co nie jest kryminałem lub książką fantasy, to bez wątpienia mogę ją polecić! I obiecać sobie, że kiedyś jeszcze sięgnę po inne książki tego autora, a W pętli to dopiero początek nowej przygody z literaturą!

Ocena: 8/10 (znakomita)

środa, 21 października 2015

"Minionki" | "W głowie się nie mieści" | Filmowy zawrót głowy

Nie ma to jak lekkie opóźnienie, ale przecież "lepiej późno niż wcale". Na szarugę jesienną najlepsze są bajki, a w te wakacje było na co pójść do kina! Szczególnie najmłodsi i ci nieco starsi nie mogli narzekać na brak filmów skierowanych właśnie do nich. Przy okazji dzieciak mógł się obudzić w rodzicach... I wszystkich tych, których mimo "dorosłości" ciągnie do bajek i tym co w nich najlepsze. 


Tytuł: Minionki
Tytuł oryginalny: The Minions
Reżyseria: Kyle Balda, Pierre Coffin
Premiera: 11.06.2015 (świat), 26.06.2015 (Polska)
Produkcja: USA

Minionki już od wielu lat pomagają Gru w byciu największym złoczyńcą na świecie, ale... Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co było z nimi przed Erą Gru? Otóż minionki od zarania dziejów poszukiwały kogoś, kto mógłby zapanować nad światem i próbowały pomóc mu w osiągnięciu tego celu, jednak zazwyczaj doprowadzały swojego przywódcę do przedwczesnego opuszczenia naszej planety. Gdy przez wiele lat małe żółte istoty nie potrafiły znaleźć nikogo, kto by nimi pokierował znalazł się śmiałek, który postanowił odszukać takowego, aby przywrócić sens życia swoim współbraciom. I tak Kevin wyruszył w świat u boku mając Boba i Stuarta. We trójkę stawiali czoła wyzwaniom, płatali figle i nic nie robili sobie ze złych postępków Scarlett O'Haracz, której chcieli wiernie służyć.

Tytuł: W głowie się nie mieści
Tytuł oryginalny: Inside out
Reżyseria: Pete Docter
Premiera: 18.05.2015 (świat), 01.07.2015 (Polska)
Produkcja: USA

Bajka, która poruszyła mnie do łez! Płakałam dzięki Szczęśliwej i płakałam razem ze Smutną. Bo "zastanawialiście się kiedyś co siedzi w naszej głowie"? Riley poznajemy w dniu narodzin. Z nią dorastamy i odkrywamy świat pełen ciepła, miłości i przyjaźni, ale też smutku strachu i niezrozumienia. Patrzymy na kolejne wybory dziewczynki przez pryzmat siedzących w jej głowie i krzątających się po zakamarkach umysłu emocji - Radości, Smutku, Odrazy, Gniewu i Strachu. Dzięki nim dowiemy się (jak głosiły pojawiające się tuż przed premierą memy) "co jeśli emocje mają emocje?" Co nas kształtuje i co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. Przepiękna, kolorowa i pełna humoru animacja, która trafia do widzów młodszych i starszych. Potrafi śmieszyć i wzbudzać niepokój powstrzymując się przy tym od żartów z podtekstami czy makabrycznych scen. 

niedziela, 23 sierpnia 2015

"Kamieniarz" - Camilla Läckberg

Seria: Czarna Seria
Tytuł: Kamieniarz
Tytuł oryginalny: Stenhuggaren
Autor: Camilla Läckberg 
Ilość stron: 533
Wydawnictwo: Czarna Owca

Od prawie dwóch lat zabierałam się za kupienie kolejnej książki Camilli Läckberg. W końcu, kiedy mi się to udało, pochłonęłam ją w jeden dzień. I dopiero teraz czuję, że mam wakacje, bo od wschodu, do zachodu słońca mogłam żyć historią całkowicie nie moją, a czas jej trwania zależał tylko od szybkości, z jaką przewracałam kolejne kartki.

Do Fjällbacki zawitała jesień, a wraz z nią kolejna tragedia. Pewnego ranka rybak wyłowił z wody ciało dziewczynki. Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu będą mieli ręce pełne roboty. Dlaczego? Ponieważ w płucach dziewczynki zamiast słonej morskiej wody znaleziono wodę z mydłem. Sprawa będzie tym trudniejsza, że zmarła dziewczynka była córką Charlotte, z którą niedawno zaprzyjaźniła się Erica, życiowa partnerka Patrika. Prowadzenie sprawy o morderstwo to jedno, ale kiedy pierwszymi potencjalnymi winnymi są ludzie z najbliższego otoczenia sprawa staje się trudna. Nawet wyjątkowo trudna, nie tylko dla bliskich, gry chodzi o zamordowanie dziecka.

I tym razem się nie zawiodłam. Mimo długiej rozłąki z bohaterami dość szybko przypomniałam sobie z kim mam do czynienia i czego się po nich mogę spodziewać. Zaszły w nich pewne zmiany, ale pozostali tymi samymi, czasem irytującymi, a czasami niezwykle ciepłymi ludźmi. Nie zabrakło też nowych postaci, które zostawią swoje piętno w mojej pamięci. Jak na szwedzki kryminał przystało gama charakterów była szeroka i barwna. Ucieszył mnie fakt, że kontynuowane są wszystkie wątki. Mimo nieobecności w mieście Anny, siostry Ericki, mogliśmy śledzić również jej historię. 

Było to możliwe dzięki bardzo charakterystycznemu sposobowi prowadzenia narracji. Powieść nie jest dzielona na rozdziały. Kolejne fragmenty, czasami jeden akapit, a czasem więcej, składają się w całość. W każdym z nich kto inny jest postacią, na której skupiamy całą naszą uwagę. W jednej chwili możemy przebywać z Patrikiem na przesłuchaniu na komisariacie, a w drugiej przyglądać się Pastorowi podążającemu do kościoła. Te zabiegi czasem dają nam poczucie kontroli nad sytuacją, a czasami sprawiają, że pewna myśl ucieka. To, co w książkach Camilli Läckberg oczarowało mnie już na samym początku również ma związek ze sposobem snucia opowieści. Mianowicie chodzi o retrospekcje. Pozornie nie powiązane z niczym fragmenty czyjejś historii sprzed kilkudziesięciu lat, która na koniec okazuje się głęboko skrywaną tajemnicą, czyimś motywem lub tłem historii.

Kryminały z Czarnej Serii mają swój klimat. Są to rozgrywające się w małej społeczności dramaty, w których ogromną rolę odgrywają ludzkie uczucia, namiętności i wybory. W tych książkach tętni życie. Jest to ich ogromny plus. Polecam każdemu, kto chociaż odrobinę lubi kryminały, zagadki i tajemnice.

Ocena: 8/10 (znakomita)

piątek, 21 sierpnia 2015

"Zgon" - Gina Damico

Seria: Zgon
Tytuł: Zgon
Tytuł oryginalny: Croak
Autor: Gina Damico
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Fabryka Słów

Aż nie mogę się nadziwić jakim cudem ta książka przeleżała u mnie na półce dobry rok, zanim zdecydowałam się ją przeczytać. Kupiłam ją pod wpływem impulsu, kierowana dobrym wrażeniem jakie wywarła na mnie jedna z recenzji, ale potem długo nie miałam ochoty po nią sięgać. A to wydawała mi się zbyt młodzieżowa, a to oscylująca wokół nie tego na co mam ochotę. I tak z braku większego wyboru Zgon zabrałam na wakacje i... zostałam bezgranicznie wciągnięta do Żniwozony.

Lex z grzecznej i ułożonej dziewczynki nagle stała się młodocianym przestępcą. Nie było dnia, żeby jej rodzice nie zostali wezwani do szkoły, a tłum pobitych lub pogryzionych dzieciaków nie ustawił się przed drzwiami pielęgniarki. Jedni mogliby powiedzieć, że rodzice za mało się nią zajmowali, inni, że to młodzieńczy bunt, nad którym nie są w stanie zapanować. Może i mogli by tak powiedzieć, gdyby nie fakt, że Cordy, bliźniacza siostra Lex, wciąż zachowywała się tak jak przystało na porządną 16-latkę. A może, ale tego zdecydowanie nikt nie mógłby powiedzieć, to wszystko dlatego, że dziewczyna ma zadatki na Mrocznego Żniwiarza, który transportuje dusze zmarłych na drugą stronę? Przyczyna dla dyrektora i rodziców nastolatki nie miała większego znaczenia, liczyły się tylko fakty, a te były okrutne... Z braku lepszego rozwiązania postanowiono, że na wakacje Lex wyjedzie do młodszego brata taty, wujka Morta, który gdzieś, hen daleko, ma farmę, na której dziewczyna będzie mogła popracować.

Jak nie trudno się domyślić (zarówno patrząc na okładkę jak i opis z tyłu książki) cała ta sprawa z Mrocznym Kosiarzem ma gdzieś tam swoje uzasadnienie. Bez wdawania się w szczegóły, które są ogromnym atutem całej tej historii, mogę tylko powiedzieć, że Lex nie jest jedyna w swoim rodzaju. Starannie przemyślana fabuła, niezwykła ilość detali, świeżość tematu, wokół którego wszystko się kręci... To wszystko w parze z charakterystyką bohaterów: ich tajemnicami, wyglądem i wręcz namacalną obecnością, sprawia, że przenosimy się razem z Lex do Zgonu, którego populacja wynosi mniej więcej 80 mieszkańców, i bez wahania wkraczamy w ten dziwny świat.

Na początku bałam się, że będzie to niezbyt poważna, pełna ironii i czarnego humoru książka, o której dość szybko zapomnę. Jednak z każdą kolejną stroną zdawałam sobie sprawę, że mimo wielu ironicznych uwag i specyficznych żartów jest to opowieść okraszona wielkim smutkiem. Pod warstwą sarkazmu i dobrej zabawy kryją się głębokie rany (zabrzmiało dramatycznie...). W każdym razie - jest sporo czasu na śmiech i na fascynację nowym otoczeniem, ale też są momenty, w których, chcąc lub nie, autorka zmusza nas do refleksji. Są też fragmenty, w których miałam ochotę krzyczeć, bo niesprawiedliwość spotykająca bohaterów zdawała mi się nie do pojęcia! Może dlatego, że targało mną tyle sprzecznych emocji, ale też po to, by poznać dalszy ciąg historii sięgnę wkrótce po kontynuację. A tym, którzy Zgonu jeszcze nie przeczytali radzę szybko to uczynić!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

środa, 19 sierpnia 2015

"Starcie Królów" - George R. R. Martin

Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Tytuł: Starcie Królów
Tytuł oryginalny: Clash of Kings
Autor: George R. R. Martin
Ilość stron: 1022
Wydawnictwo: ZYSK i S-ka

Druga część niezwykle popularnej ostatnimi czasy serii za mną. Czy się zawiodłam na książce znając większą część historii? Absolutnie nie! Po pierwsze chętnie wróciłam do bohaterów (zarówno tych poznanych w Grze o Tron jak i tych serialowych). Po drugie akcja ani na moment nie zwalniała - mimo oględnej znajomosci fabuły dawlałam się zaskoczyć.

Umarł Król, niech żyje król! Joffrey rzeczywiście na stałe zagościł na Żelaznym Tronie, z którego skazał za zdradę Neda Starka. Poczyna sobie beztrosko co rusz wymyślając nowe okrucieństwa i pragnąc więcej władzy. Ale czy to jest właśnie król, na którego cześć tłum wznosi okrzyki "niech żyje!"? W Westeros nie jest bowiem jedynym, który każe się tytułować monarchą. Zarówno Stannis jak i Renly, bracia zmarłego króla Roberta, pragną korony dla siebie, przedstawiając wiele przekonujących argumentów. Na Północy królem okrzyknięto Robba Starka. Poza nimi, za Wąskim Morzem, przebywa Deanerys Targarien, która nie zapomniała o Żelaznym Tronie i wciąż pragnie go odzyskać. To prawdziwe starcie królów. Który z nich wyjdzie z tej potyczki zwycięsko, a który przypłaci rozgrywkę życiem?

W Starciu Królów wracamy do wątków podjętych w poprzedniej części Pieśni Lodu i Ognia. Wracamy do znanych nam bohaterów i śledzimy dalsze ich losy. I chociaż wydaje się nam że ich znamy to trwająca wojna i piętrzące się przed nimi przeszkody sprawiają, ze często podjęte przez nich decyzję są zaskakujące. To cieszy, bo przewidywalna książka szybko by się znudziła. Jednak częstym zarzutem kierowanym pod adresem autora, z którym muszę się zgodzić, jest masowe uśmiercanie postaci, z którymi zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. O dziwo w Starciu Królów nie ginie ich aż tak wielu, ale za to każdego szkoda podwójnie. 

Wciąż zadziwiają mnie niektóre nazwy, ale nadaje to urok całemu stworzonemu u na potrzeby sagi światu. Przy okazji czytania drugiej części poznajemy kolejne ziemie Westeros i Wolne Miasta. Również legendy i historię rodów, które są równie ciekawe, jak główny wątek historii. To wszystko podane nam na srebrnej tacy, czyli w znakomitym tłumaczeniu. Starcie Królów zdecydowanie trzyma poziom Gry o Tron. Polecam  :)

Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

środa, 5 sierpnia 2015

"Zabójstwo Rogera Ackroyda" - Agata Christie

Seria: Hercules Poirot
Tytuł: Zabójstwo Rogera Ackroyda
Tytuł oryginalny: The Murder of Roger Ackroyd
Autor: Agata Christie
Ilość stron: 270
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Ta książka wpadła mi w ręce nieprzypadkowo. (No, może odrobinę w przeczytaniu jej pomógł mi zbieg okoliczności...) Wchodząc do księgarni dokładnie wiedziałam co chcę kupić, i wiedziałam też, że na przeczytanie wybranej przeze mnie pozycji będę miała dzień. Dlaczego właśnie Zabójstwo Rogera Ackroyda? Z dwóch powodów - po pierwsze dlatego, że często słyszałam, że to najlepsza książka autorki, a dodatkowo w niedawno obejrzanym przeze mnie odcinku "Kości" sama główna bohaterka przyznała, że to jej ulubiona książka. Po drugie przygotowując się do matury ustnej z polskiego miałam okazję czytać kilka biografii Agaty Christie, z których jednoznacznie wynikało, że właśnie za publikacje tej książki została wyrzucona z Klubu Detektywów. Co mogło być tak szokujące w tym kryminale? Sama musiałam się o tym przekonać.

Hercules Poirot postanowił przejść na zasłużoną emeryturę. By odpocząć od zgiełku miasta i wielu spraw, którymi mógłby się zająć wyjechał na wieś - do King's Abbot. Tam, w małej mieścinie, gdzie całe życie toczy się jednostajnym rytmem, a wszystkie plotki dotyczą tego samego postanowił hodować dynie. Jednak nie jest to zadanie wystarczające dla szarych komórek Herculesa Poirot! Gdy w w tajemniczych okolicznościach umiera pani Ferras, a całe miasteczko z doktorem Sheppardem na czele próbuje rozwiązać zagadkę jej śmierci do gry wchodzi również Mały Belg.

Więcej nie wypada zdradzać. Wypada jednak powiedzieć, że konstrukcja powieści jest niezwykle ciekawa. Narratorem jest bowiem doktor Sheppard, który bierze czynny udział zarówno w opisywanej przez siebie historii jak i życiu miasteczka. Dzięki niemu widzimy też w zupełnie innym świetle sławnego detektywa, Herculesa Poirot. Jak zawsze akcja jest wartka i pełna niespodzianek. Czyta się szybko, a w głowi rodzi się mnóstwo teorii dotyczących mordercy. Ale kto tak naprawdę był zły? Tego można się domyślać lub poczekać na końcowe wyjaśnienia. 

Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

niedziela, 26 lipca 2015

"Gra o Tron" - George R. R. Martin

Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Tytuł: Gra o Tron
Tytuł oryginalny: A Game of Thrones
Autor: George R. R. Martin
Ilość stron: 837
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Od postanowienia do przeczytania minęło sporo czasu... Na szczęście los trochę mi dopomógł i w końcu udało mi się wypożyczyć Grę o Tron z biblioteki. Zanim jednak to nastąpiło... Obejrzałam serial. Mimo to książka wywarła na mnie na prawdę dobre wrażenie - nie nudziłam się jeszcze raz przerabiając tę samą historię.

Długie lato niedługo się skończy. Na Murze Czarni Bracia coraz częściej mówią o nadchodzącej zimie, która ma być mroźniejsza i straszliwsza niż wszystkie dotychczasowe. Zapomniane zło niedługo zapuka do bram, a tymczasem w Westeros ludzie borykają się z innymi problemami. Z niewyjaśnionych przyczyn zginął królewski Namiestnik, a król Robert, który niegdyś był mężem silnym i odważnym, pragnie na tym stanowisku widzieć swego najlepszego przyjaciela - Neda Starka, namiestnika Północy. Zadanie Namiestnika nie jest łatwe - to tak na prawdę on rządzi w Siedmiu Królestwach, podczas gdy Król ucztuje, bawi się i płodzi kolejne bękarty. Honor nakazuje Nedowi ruszyć za Robertem na południe, serce podpowiada, by został w Winterfell. Jakie konsekwencje będą niosły za sobą decyzje Starka?

W Grze o Tron poznajemy wielu bohaterów, ale tylko części z nich będziemy stale towarzyszyć. Szczególne więzi połączą nas z rodem Starków - Nedem, namiestnikiem, jego żoną Catelyn oraz dziećmi: Robbem, Sansą, Aryją, Branem i Ricconem oraz nieślubnym synem Jonem Snow. Dowiemy się też co słychać u królowej Cersei i jej braci - Jamiego i Tyriona. Popłyniemy również na drugi brzeg wąskiego morza, do Wolnych Miast, gdzie ukrywają się dzieci obalonego przez Roberta szalonego króla Aerysa - Viserys i Daenerys. Razem z nimi będziemy przemierzać bezkresne krainy i zwiedzać stare miasta. Weźmiemy udział w biesiadach, turniejach, bitwach i poznamy ich najskrytsze tajemnice.

Akcja Gry o Tron jest wartka, stale coś się dzieje. Jedna intryga goni następną. Na szczęście na samym początku możemy spokojnie zaznajomić się z bohaterami. Dopiero po pewnym czasie wątki zaczynają się mnożyć w zastraszającym tempie i jeśli chociaż na moment przestaniemy się skupiać, to może ominąć nas coś niezwykle ważnego. Język jest przystępny i dość barwny. Przez tekst przewijają się wulgaryzmy i krwawe opisy, ale nie przejmują one kontroli nad powieścią. Niezwykle ciekawy w Pieśni Lodu i Ognia jest świat, w którym rozgrywa się akcja Gry o Tron (i kolejnych części oczywiście). Już tylko dla niego, dla wierzeń ludzi we wszystkich zakątkach tego świata, kultur poszczególnych klanów i nacji warto zajrzeć do tej książki. Na prawdę miło spędziłam czas mocno kochając i mocno nienawidząc poszczególnych bohaterów. Polecam!

Ocena: 8/10 (znakomita)

niedziela, 12 kwietnia 2015

"Jupiter: Intronizacja" | Film

Tytuł: Jupiter: Intronizacjia
Tytuł oryginalny: Jupiter: Ascending
Reżyseria: Andy i Lana Wachowscy
W rolach głównych: Mila Kunis, Channing Tatum
Premiera: 27.01.2015 (świat), 06.02.2015 (Polska)
Produkcja: USA


Trudno nazwać to "świeżą recenzją", bo od obejrzenia filmu do jej napisania minęło trochę czasu... Filmu już od kilku miesięcy w kinach nie ma i pozostało tylko, no właśnie - co? Czekać na wydanie na DVD albo premierę telewizyjną? Kontynuację? Czy ogłoszenie, że projekt się nie powiódł i na tym historia się kończy?

Jupiter (Mila Kunis) to młoda dziewczyna, która zarabia na życie sprzątając domy wraz z ciotką i matką. Co dzień rano wstaje z myślą, że chciałaby żyć inaczej, z myślą, że nienawidzi swojego życia. Ma kilka marzeń - między innymi chciałaby kupić teleskop, ale za co? Nie bez wahania zgadza się na pomysł zarobku wymyślony przez kuzyna. Ma poddać się zabiegowi... Gdy już znajduje się na fotelu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Raz stoją przed nią lekarze w kitlach, a chwilę później wyglądają jak przybysze z kosmosu. Żeby tego było mało do pomieszczenia wlatuje uzbrojony i niebezpieczny typ (Channing Tatum), który najwyraźniej próbuje ją uratować przed zgrają obcych. Dlaczego? Sprawa wcale nie jest taka prosta jak się wydaje. Jupiter chciałaby wrócić do domu, ale gdzie tak na prawdę jest jej dom? Po co Caine Wise, genetycznie zmodyfikowany łowca, ją ratował? Kto stoi za napaścią, a kto za wybawieniem młodej dziewczyny, która nie jest taka zwyczajna jak jej się wydaje? Czy dziedzictwo jej przeznaczone zostanie jej odebrane przez rodzeństwo Abrasax? 

Można by zadać wiele pytań dotyczących fabuły. Wzbudzałyby zainteresowanie, ale również zdradzały ciąg dalszy historii, która jest na prawdę ciekawa. Tak, ciekawa. Spotkałam się z wieloma recenzjami i sama oglądałam film - cokolwiek mówią o aktorach, wrażeniu ogólnym itp. to na pewno nie można zarzucić rodzeństwu Wachowskim braku pomysłów i kreatywności. Jestem ciekawa czy Jupiter: Intronizacja doczeka się kontynuacji, a jeśli tak, to kiedy. Świat, który odwiedzamy z Milą Kunis, Channingiem Tatum, Seanem Beenenm i Eddiem Redmaynem (którego bardzo chciałam zobaczyć w roli czarnego charakteru!) jest intrygujący i zaskakujący. Pełno w nim absurdów, paranoi i okrucieństwa, ale bez paniki - znajdzie się miejsce na śmiech. 

Chociaż mam pozytywne uczucia związane z filmem, to nie sposób nie zauważyć kilku dość istotnych i wpływających negatywnie na film szczegółów. Chyba, że taki był zamysł - kto to wie? Jest kilka fragmentów, w których bohaterowie zdają się zupełnie nie wiedzieć co robią w świecie, w którym się znajdują. Tak jakby aktorzy nie czuli swoich postaci, emocji i uczuć, które ich otaczają. Albo wręcz przeciwnie - przerysowują je wywołując salwy śmiechu. Zamiast kina akcji mamy wtedy do czynienia z komedią kategorii B. Jest dużo świateł, trochę dziwadeł, sporo efektów specjalnych, które nie zawsze są potrzebne. Mimo to dostrzegam sporo plusów. Wizualizacja świata, który poznajemy z główną bohaterką, jest bardzo realistyczna i bajkowa za razem. Podobały mi się też stroje - niebanalne, piękne. 

Co do aktorów - nie powiem, że byli fantastyczni. Nie powiem też, że byli beznadziejni. Najlepiej byłoby nie mówić nic, ale jak już zaczęłam to powiem, że każdy z nich zagrał przeciętnie. Nie tak dobrze jak nas do tego przyzwyczaili, ale też tą rolą nie zaprzepaścili szans na dalszą karierę i nie zasłużyli na Złotą Malinę. Wcielili się w swoje role, ubrali się w przygotowane stroje i wyszli przed kamerę. Nie było źle. Chociaż liczyłam na więcej Eddiego Redmayna w filmie, to jego brak rekompensował w dużej mierze Channing Tatum. :)

Jeśli kiedyś wyemitują w telewizji, to polecam obejrzeć, ale chyba na DVD sobie nie kupię :)

czwartek, 19 marca 2015

"Kopciuszek" | Film

Tytuł: Kopciuszek
Tytuł oryginalny: Cinderella
Reżyseria: Kenneth Branagh
W rolach głównych: Lily James, Cate Blanchett, Richard Madden
Premiera: 13.02.2015 (świat), 13.03.2015 (Polska)
Produkcja: USA

Kopciuszek to jeden z kilku długo wyczekiwanych przeze mnie filmów. Po dużym sukcesie Czarownicy bazującej na dość znanej bajce o Śpiącej Królewnie przyszła pora na film o kolejnej bohaterce Disneya. Tym razem na tapet wzięta została nie królewna, ale zwykła dziewczyna, córka kupca - Ella.

Ella, jedyna córka kupca i jego żony, to dziewczę miłe, dobre i odważne. Gdy przychodzi jej zmierzyć się ze śmiercią matki, idąc za jej radą, przyrzeka być zawsze dobra i odważna. Po kilku latach ojciec ponownie się żeni - tym razem nie z miłości, bo pamięć o matce Elli jest wciąż żywa, ale z dobroci. Do ich domu wprowadza się Macocha ze swoimi dwiema rozpuszczonymi córkami - Anastazją i Gryzeldą, i kotem Lucyferem. Na tym nie kończy się udręka dziewczyny. Krótko po przyjeździe nowych domowników Pan Domu musi wyjechać w interesach. Fatum, pech albo może niesprawiedliwy los zesłał na niego chorobę i zmarł w drodze. Ella została sama. Macocha odkryła swoje prawdziwe oblicze i wykorzystywała dziewczynę jak tylko mogła. Szybko Ella stała się gosposią we własnym domu. Jednak nie wszystko da się znieść bez mrugnięcia okiem  - pewnego dnia roztrzęsiona i zrozpaczona wsiada na konia i pędzi przed siebie, by tylko znaleźć się jak najdalej od Macochy i jej córek. Niespodziewanie... wpada na księcia. Resztę historii znamy - zaproszenie na bal, dla wszystkich panien w mieście, dobra wróżka, karoca z dyni, szklane pantofelki i poszukiwania Tajemniczej Nieznajomej...

Cóż takiego bajkowego było w Kopciuszku? Nie skłamię chyba, jeśli powiem, że wszystko. Na samym początku należy nadmienić, że jest to ta wersja z happy endem, nie mroczniejsza, bliższa oryginału. W filmie urzeka nas każdy szczegół - stroje, muzyka, chwytające za serce dialogi, gra aktorska, scenografia... Dopełniają się nawzajem i tworzą obraz tak bliski (przynajmniej moim) wyobrażeniom o bajkowym świecie, że trudno oderwać oczy od ekranu. Kenneth Branagh zadbał o wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły w tej superprodukcji i dzięki temu możemy oglądać w akcji małych myszowatych przyjaciół Kopciuszka jak i podziwiać pełną przepychu salę balową na królewskim zamku.

Trochę to będzie "dziewczyńskie", nawet aż nazbyt jak na mnie, ale po filmie nasuwa mi się jedna (ale nie jedyna) refleksja: ALE KSIĄŻĘ BYŁ PRZYSTOJNY! To już nawet nie chodzi o aktora (chociaż nie powiem, w innych rolach Richard Madden też jakieś tam wrażenie robi), ale o charakteryzację, strój, dialogi, postawę - był księciem kompletnym, bajkowym. Takim, o jakim marzą wszystkie małe dziewczynki (no, nie tylko te małe) kiedy zapragną być księżniczkami. Idąc dalej tym tropem swoje przysłowiowe "trzy grosze" wcisnęły tu też Cate Blanchett i Helena Bonham Carter odpowiednio w rolach Macochy i Dobrej Wróżki. Zwykle obie aktorki kojarzymy raczej z bohaterami o przeciwnych charakterach, niemniej jednak pokazały klasę i kunszt aktorski nadając swoim postaciom charakter oraz kreując przestrzeń wokół swojego bohatera. No i na sam koniec wisienka na torcie, Lily James w roli Kopciuszka. Ach, co to za dziewczyna! Przyznam szczerze - widziałam ją po raz pierwszy, ale od samego początku zyskała moją sympatię. W swojej roli nie była pretensjonalna, ale naturalna i delikatna, czasami nazbyt naiwna, ale czy Kopciuszek nie był właśnie taki? Rozpływam się, ale bez bicia przyznaję, że jest moim ucieleśnieniem postaci z bajki...


Podsumowując, gdy tylko nadarzy się taka okazja obejrzę jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny... Jak wszystkie kultowe animacje Disney'a i ten film będę niedługo znała na pamięć! I jeszcze nie raz zapłaczę ze smutku i ze szczęścia razem z Ellą! Polecam :)

środa, 18 marca 2015

"Tylko dla Twoich oczu" - Ian Fleming

Seria: James Bond
Tytuł: Tylko dla Twoich oczu
Tytuł oryginalny: For Your Eyes Only
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 212
Wydawnictwo: Rzeczypospolita SA

Bonda darzę ogromną sympatią. Chociaż dookoła wiele się dzieje udało mi się znaleźć trochę czasu (w komunikacji miejskiej, a gdzieżby indziej) na przeczytanie ostatniej znajdującej się w moim posiadaniu książki o przygodach 007. Co było w niej takiego, że mimo większych lub mniejszych przerw wciąż czytałam ją z tym samym zaangażowaniem? Tylko dla Twoich oczu to zbiór opowiadań krótszych lub dłuższych traktujących mniej lub bardziej o szpiegowskich (i nie tylko) akcjach Jamesa Bonda.

Nie będę rozwodzić się nad fabułą - jest dość zróżnicowana. Każde opowiadanie ma w sobie cząstkę tego, co znamy: odrobinę tajemnicy, szczyptę konspiracji, ogromne pokłady zaskoczenia, piękne kobiety i niebezpieczeństwo. Czasami miałam wrażenie, że opowiadania mogłyby być częścią czegoś większego, wątkiem pobocznym lub podsumowaniem jakiejś bardziej zagmatwanej przygody 007. Mimo tego, że nie były ze sobą połączone w żaden sposób (a może właśnie dlatego) czytało się je z zaciekawieniem, szybko przewracając kartki.

Bohaterowie poszczególnych opowiadań byli z nami krótko - ich egzystencja trwała zaledwie kilka stron, ale o każdego autor się zatroszczył. Nie było grubo ciosanych, topornych postaci (sztampowe i stereotypowe - owszem, ale zawsze zgrabnie opisane). Wszyscy oni sprawiali, że na chwilę mogliśmy przenieść się razem z Bondem na słoneczne Seszele albo w niedostępne i zalesione góry Ameryki Północnej. Razem z nim i pozostałymi bohaterami mogliśmy spędzać nudny wieczór przy umówionym obiedzie jak i brać udział w walce z przemytnikami narkotyków.

Opowiadania są dobre. Czyta się je szybko, przyjemnie, bez stuprocentowego zaangażowania, czyli lektura idealna w podróży lub na krótki odpoczynek w wirze pracy, nauki i "ważnych rzeczy". Polecam, szczególnie miłośnikom agenta 007.

Ocena: 6/10 (dobra)

piątek, 27 lutego 2015

"Hobbit: Bitwa pięciu Armii" | Film

Seria: Hobbit
Tytuł: Bitwa pięciu Armii
Tytuł oryginalny: Battle of the Five Armies, The
Reżyseria: Peter Jackson
W rolach głównych: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage
Premiera: 1.12.2014 (świat), 25.12.2014 (Polska)
Produkcja: USA, Nowa Zelandia

Co mogę powiedzieć o najnowszym (ale w tej chwili wcale już nie takim "nowym") Hobbicie? Że zupełnie odbiegał od pierwowzoru? Nie do końca... Że był rewelacyjny? Ale nie w każdym calu... Mam bardzo mieszane uczucia co do tej ekranizacji. Wychodziłam z kina zapłakana, bo nie da się ukryć - film był wzruszający. Pozostało jednak uczucie zawodu spowodowane niekiedy kosmetycznymi, ale momentami wręcz rażącymi zmianami w historii.

Zaczynamy tam, gdzie skończyła się poprzednia część, czyli w Esgatoth, które atakuje i pragnie doszczętnie zniszczyć Smaug. Potem, zgodnie z historią przedstawioną w książce, ruszamy do ruin miasta Dal, pod Górę, w której rezyduje już kompania Thorina Dębowej Tarczy. Oprócz ludzi i krasnoludów spotkamy tam też też Leśne Elfy, z Thranduilem na czele, pragnące odzyskać część skarbu będącego dotychczas w posiadaniu smoka. Wszystko zwieńczy, jak zdradza nam tytuł, bitwa pięciu armii. O co będzie się toczyła? Jakie zawiążą się sojusze? Po której stronie stanie Hobbit?

Szczerze mówiąc nie wiem co napisać, żeby nie zdradzić całkowicie fabuły tym, którzy nie znają książki oraz nie zadziwić za szybko tych, którzy niewątpliwie ją czytali, ale wiedzą, że filmowa wersja odbiega (nieco) od pierwowzoru. Nadmienię jednak: primo - co tam ciągle robi ta Elfka? Secundo - czemu Dain jeździ na ŚWINI? Poza tym, że chronologicznie wszystko się zgadza to oglądając tę część miałam wrażenie, że jestem w jakimś alternatywnym Hobbicie. Trudno do końca powiedzieć dlaczego... Bo przecież umierają Ci, którym taki los był pisany. Pozostali przy życiu wracają do normalności... Nawet Bilbo w końcu powraca do Shire. Ale są szczegóły. Drobnostki, przez które nie możemy (my - czytelnicy znający Tolkienowską wersję tej historii) spać spokojnie. Dla tych, którzy nie wyłapią zmian, film fabularnie będzie zdecydowanie zadowalający. Całej reszcie zostaje cieszyć się tym co jest i podziwiać kunszt twórców od strony... zdjęć, montażu i dźwięku, które stoją na wysokim poziomie!

Co do aktorów, kostiumów, ścieżki dźwiękowej itp. itd. jak zwykle przy tego typu produkcjach praktycznie brak mi zastrzeżeń. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, perfekcyjnie dobrane (no... oprócz świni Daina). Chętnie obejrzę film jeszcze raz biorąc pod uwagę "margines błędu" na wszelakie zmiany... Ale poczekam na wersję reżyserską. :)

środa, 25 lutego 2015

"Zabójczyni i Czerwona Pustynia" - Sarah J. Maas

Seria: Szklany Tron
Tytuł: Zabójczyni i Czerwona Pustynia
Tytuł oryginalny: The Assassin and The Desert
Autor: Sarah J. Maas
Ilość stron: 134
Wydawnictwo: Urobos

Kolejna opowieść o młodej Zabójczyni za mną. Miło spędziłam z nią dwie nocne godziny (tak właśnie - otworzyłam książkę kilka minut po północy i odłożyłam ją dopiero po skończeniu, około 2:30). Tak brakowało mi czytelniczych doznań... A przy okazji wróciłam do niedawno wspominanego świata, za którym zaczęłam już tęsknić...

Po wydarzeniach w Zatoce Czaszek (Zabójczyni i Władca Piratów) Celaena zostaje ukarana przez swojego mistrza i wysłana do Milczących Zabójców na Czerwoną Pustynię. Tam ma pod okiem Milczącego Mistrza odbyć szkolenie i przywieźć od niego list polecający. Szybko okazuje się jednak, że kara nie jest tak dotkliwa jak zdawało się młodej Zabójczyni. Ciężko trenuje, ale poznaje smak przyjaźni i wspólnoty. Jest jednak coś co czyni życie sessiz suikast (Milczących Zabójców) i dziewczyny nieco bardziej urozmaiconym. Władający pobliską krainą lord Berick co pewien czas atakuje Twierdzę i pragnie pokonać Milczącego Mistrza. Zabójcy odparli kolejny atak, ale czy to koniec, czy szykuje się coś w co nikt do tej pory nie wierzył?

Zabójczyni i Czerwona Pustynia to nieco dłuższe opowiadanie niż Zabójczyni i Władca Piratów. Jak można się domyślić, dzieje się znacznie więcej. Bohaterowie pojawiające się na Czerwonej Pustyni są stworzeni z nieco większym rozmachem. Ansel, która staje się drugą, zaraz po Celaenie, ważną postacią tego opowiadania, ma swoją ciekawą historię i niezły charakterek. Większość przewijających się przez Twierdzę zabójców to oczywiście szara nieistotna masa, ale kilku, których musimy poznać, wyróżnia się z tłumu. Jak to w takich opowiadaniach bywa język jest prosty i bezpośredni, ale mamy kilka zupełnie charakterystycznych dla tego świata zwrotów i nazw. Klika opowiastek, które kształtują Erileę. 

Jak zwykle, polecam. Jako uzupełnienie Szklanego Tronu oczywiście.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

poniedziałek, 23 lutego 2015

"Zło czai się wszędzie" - Agata Christie

Seria: Hercules Poirot
Tytuł: Zło czai się wszędzie
Tytuł oryginalny: Evil under the Sun
Autor: Agata Christie
Ilość stron: 214
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Gdy nie wiesz co czytać... sięgnij po kryminał Agaty Christie! Ta złota myśl przyświeca mi od dawna i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Niejednokrotnie sięgałam po dłuższe lub krótsze powieści tej autorki i za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że ludzka wyobraźnia nie zna granic. Zarówno jeśli chodzi o popełnione morderstwa jak i domniemane rozwiązania tej czy innej sprawy... Ale może od początku.

Hercules Poirot postanowił wypocząć i sierpniowe dni spędza w uroczym hotelu na Wyspie Przemytników. Ulubionym zajęciem detektywa staje się obserwowanie innych hotelowych gości. Szybko więc zauważa, że szykuje się coś złego... W spokojnej, cichej i słonecznej scenerii dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest młoda, atrakcyjna, czarująca (itp. itd.) zamężna kobieta, która w mig potrafi przysporzyć sobie wrogów wśród płci pięknej flirtując z cudzymi narzeczonymi i mężami. Podejrzany, jak to w takich sprawach bywa, jest mąż. Jednak miejscowi śledczy i sławny detektyw szybko dochodzą do wniosku, że motywem mogła być nie tylko zazdrość... Dlaczego i przez kogo Arlena Marsshall została uduszona? 

Zło czai się wszędzie to kolejna trzymająca w napięciu historia autorstwa Agaty Christie. Pozornie nie łączące się ze sobą wątki, kilka drobnostek niepasujących do codziennych wydarzeń, rozmaici goście hotelowi... Wszystkie najdrobniejsze szczegóły mają swoją wartość. Gdy Hercules Poirot podaje nam rozwiązanie na tacy, każdy fragment układanki odnajduje swoje miejsce i zastanawiamy się jak to mogło nam umknąć? 

Jak w każdej powieści Agaty Christie, bohaterowie książki Zło czai się wszędzie obdarzeni są własnym, niepowtarzalnym "ja". Ich portrety psychologiczne, tak ważne dla konwencji powieści kryminalnej, zostały po mistrzowsku wplecione w fabułę. Każdego z nich poznajemy nie tylko przez wzgląd na wydarzenia dziejące się w powieści, ale mamy możliwość zajrzenia do ich przeszłości lub odkrycia pragnień. Dzięki temu łatwiej ulegamy snutym przez autorkę sugestiom, współczujemy słabszym i potępiamy zbyt hałaśliwych. I... spodziewamy się niespodziewanego!

Jest czym się zachwycać! Zawsze zdumiewał mnie fakt, że w tak trzymających w napięciu kryminałach nie ma żadnej gwałtowności. Dochodzenie przeprowadzane jest metodycznie, powoli i dokładnie, a jednak rośnie napięcie i wciąż w niepewności czekamy na werdykt. To jest kunszt, za który uwielbiam Agatę Christie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić wszystkich do przeczytania książki Zło czai się wszędzie.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

sobota, 21 lutego 2015

"Tajemnice lasu" | Film

Tytuł: Tajemnice lasu
Tytuł oryginalny: Into the Woods
Reżyseria: Rob Marshall
W rolach głównych: Meryl Streep, Emily Blunt, James Corden
Premiera: 13 lutego 2015 (Polska) 8 grudnia 2014 (świat)
Produkcja: USA

Pozostając w klimacie bajek... Zastanawialiście się kiedyś co by się stało gdyby w jednym lesie spotkali się bohaterowie kilku opowieści? Dajmy na to Kopciuszka, Roszpunki, Zaczarowanej Fasoli i Czerwonego Kapturka? Nie? Szczerze mówiąc, ja też nigdy o tym nie myślałam. Nie musiałam - zrobili to za mnie twórcy Tajemnic lasu. Znane bajki w zupełnie nowej, bardziej musicalowej odsłonie w wykonaniu na prawdę niezłych aktorów!

Pewnego wieczora w piekarni zjawia się zła, mieszkająca po sąsiedzku Czarownica, która wyznaje Piekarzowi, że może odczynić zły urok (który na syna ściągnął ojciec kradnąc fasolę z ogrodu wiedźmy) jeśli do północy trzeciego dnia zdobędzie dla niej cztery rzeczy - mlecznobiałą krowę, włosy w kolorze kukurydzy, szczerozłoty pantofelek i czerwoną pelerynę. Jak Piekarz i jego żona mogą wejść w posiadanie tych artefaktów? Na pewno dadzą radę jeśli poszukają w lesie... Tamtędy wiedzie droga na królewski zamek, gdzie przez trzy dni i trzy noce odbywać się będzie festiwal. Tam też idzie szlak, a właściwie ścieżka, od pewnego gospodarstwa wprost na targ. Niezbyt uczęszczanym traktem Czerwony Kapturek podąża do mieszkającej w starym dębie babci. Gdzieś pośród wzgórz i wysokich drzew mieszka też w wieży urocza panna o warkoczu w kolorze kukurydzy, długim aż do ziemi... Czy trzy doby wystarczą na zdobycie tych czterech rzeczy? Jakie wynikną z tego konsekwencje dla bohaterów?

Zanim jeszcze film się zaczął miałam przeświadczenie, że będzie dobry. Z tak wyjątkowym gronem aktorów nie mogło być inaczej. No i miałam rację! Okazał się nawet bardzo dobry. Nie było to arcydzieło, a w samej końcówce odniosłam wrażenie, że twórcy na siłę chcieli zwieńczyć tą kompilację bajek wyjątkowym morałem i tempo akcji nieco siadło. Mimo to film stał na stabilnym, dość wysokim poziomie. Kostiumy, scenografia - wszystko robiło wrażenie. Warto nadmienić, że Tajemnice lasu to musical. Jak można się zatem domyślić większość smutków, żali i radości bohaterowie wyrażali śpiewająco. Zwieńczeniem muzycznych eskapad jest zdecydowanie duet dwóch książąt - Goniącego Kopciuszka i Wielbiciela Roszpunki. Tekst, owszem zabawny, ale w połączeniu z choreografią pozostawia niezapomniane wrażenie!


Cóż, podsumowując: nie wywołuj wilka z lasu! Nie zbaczaj ze ścieżek! Nie uciekaj trzy razy temu samemu facetowi! Nie oddawaj krowy za fasolę! Nie daj się podpuścić ładnej buzi! No i oczywiście... nic nie jest takie "jak w bajce". Na prawdę warto wybrać się do kina!

piątek, 20 lutego 2015

"Merida Waleczna" | "Zaplątani" | Bajki

Tytuł: Merida Waleczna
Tytuł oryginalny: Brave
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Premiera: 7 sierpnia 2012 (Polska) 10 czerwca 2012 (świat)

Merida to rudowłosa, odważna księżniczka, która nie chce wychodzić za mąż. Uważa, że wszystko byłoby dobrze gdyby tylko mama przestała jej mówić co ma robić i jak żyć. Najbardziej jednak zależy jej na tym, by zmieniła zdanie co do rychłego wyjścia za mąż. Merida robi co może, ale zamiast rozwiązać problem stwarza kolejne. Będzie musiała poradzić sobie z pochopnie podjętą decyzją i klątwą rzuconą bardzo dawno temu. Czy jej się uda? Czy rudowłosa, niepokorna księżniczka w końcu się podporządkuje? A może historia zakończy się jeszcze inaczej?

Merida Waleczna to nie tylko dobra, pełna humoru animacja, ale (jak to w bajkach Disney'a bywa) dawka dobrych rad i przestroga dla młodych oraz starszych widzów. Jest czas na łzy i czas na śmiech.

Tytuł: Zaplątani
Tytuł oryginalny: Tabgled
Reżyseria: Nathan Greno, Byron Howard
Premiera: 26 listopada 2010 (Polska) 24 listopada 2010 (świat)

Kto nie zna historii o Roszpunce? Przyznam się - ja! Z opowiadanych w dzieciństwie bajek pamiętam tylko, ze była długowłosą księżniczką, która mieszkała w wieży i zrzucała swój długi warkocz, by ktoś mógł dostać się na górę. Opowiedziana w Zaplątanych historia z miejsca przypadła mi do gustu. Porwana za młodu królewna ukrywana przed światem przez złą czarownicę przez przypadek poznaje Flinna, który zakradł się do jej wieży uciekając przed pościgiem. Księżniczka ukrywa drogocenny przedmiot, który złodziejaszek miał przy sobie i obiecuje go zwrócić jeśli chłopak zabierze ją z wieży i pokaże światła, które latają po niebie co roku w jej urodziny. Tak dobrana para rusza na wyprawę. Szybko stanie się jednak jasne, że droga nie będzie prosta i przyjemna, a najlepszą bronią w walce z przeciwnościami losu okaże się... patelnia! Pełna zabawnych zwrotów akcji, piosenek, humoru i dobrych rad bajka może przypaść do gustu każdemu, młodszemu czy starszemu, widzowi.

Dlaczego bajki? Bo pomimo wciąż zwiększającego się wieku widza nie przestają śmieszyć, bawić i uczyć. Poza tym animacja kojarzy się z dzieciństwem, dobrą zabawą i beztroską. Jakkolwiek ważne i poważne przesłanie będzie niesione przez taką czy inną bajkę odbiorca zawsze, prócz łez i morału, poczuje ogromny przypływ radości, a dobry humor sam zapuka do naszych drzwi. Taką dawkę szczęścia chętnie przyjmę w każdej wolnej chwili między czytaniem bardziej "dorosłych" książek i liczeniem "skomplikowanych" rzeczy. 

środa, 18 lutego 2015

"Zabójczyni i Władca Piratów" - Sarah J. Maas

Seria: Szklany Tron
Tytuł: Zabójczyni i Władca Piratów
Tytuł oryginalny: The Assassin and The Pirate Lord
Autor: Sarah J. Maas
Ilość stron: 98
Wydawnictwo: Urobos

Książka krótka to i napisanie recenzji nie powinno mi zająć zbyt dużo czasu a tu proszę - zabieram się za to od prawie dwóch miesięcy. Na szczęście mam chwilę na złapanie oddechu to nadrobię zaległości - recenzenckie i czytelnicze.

Zabójczyni i Władca Piratów to jedna z kilku opowieści, która poprzedza wydarzenia ze Szklanego Tronu. Poznajemy w niej nieco młodszą, bardziej porywczą Celaenę, której nie straszne dalekie wyprawy i bójki z piratami. Razem z Samem, chłopakiem, za którym nie przepada, zostaje wysłana do Władcy Piratów po odbiór zapłaty dla Arobynna - najważniejszej osoby w Gildii Zabójców. Gdy jednak dziewczyna dowiaduje się, że spłata długu została ustalona nie w pieniądzach, a w niewolnikach postanawia przeciwstawić się rozkazom... 

Niewątpliwie jest to czytelnicza gratka dla wszystkich miłośników Celaeny i jej przygód. Czytając Zabójczynię i Władcę Piratów mogłam w końcu poznać całą historię, która co jakiś czas jest wspominana we właściwej serii. Poza tym miałam możliwość poznania Sama co też pozostaje nie bez znaczenia. Mimo to historia sama w sobie nie jest porywająca lub innowacyjna. Czyta się przyjemnie i bardzo szybko, ale pozostaje wrażenie niedosytu. Język jest prosty, postacie opisane dość powierzchownie - nawet te ważniejsze. Plus jest taki, że nie trzeba długo brnąć przed tą opowieść. Minus - chciałoby się lepiej poznać bohaterów, ale nie ma na to czasu.

Podsumowując wszystkie plusy i minusy przyznam, że mi opowieść się podobała. Była trochę za krótka, za szybko musiałam pożegnać się z bohaterami, ale za to wniosła co nieco do świata Zabójczyni. Polecam szczególnie tym, którzy wcześniej mieli już okazję poznać Celaenę i jej przygody.

Ocena:6/10 (dobra)

środa, 7 stycznia 2015

"Filary Ziemi" - Ken Follett

Seria: Filary Ziemi
Tytuł: Filary Ziemi
Tytuł oryginalny: The Pillars of the Earth
Autor: Ken Follett
Ilość stron: 830
Wydawnictwo: Albatros

Długo czekałam na przeczytanie Filarów Ziemi. Kilka lat temu wypożyczyłam je ze szkolnej biblioteki dla rodziców, ale wtedy powiedzieli "Monia, przeczytasz jak skończysz 18 lat", a ja, grzeczne dziecko, odniosłam ją tam, skąd wzięłam. Kiedy zobaczyłam w księgarni nowe, jednotomowe wydanie stwierdziłam "muszę ją mieć!". Tak oto książka znalazła się na mojej półce. Od kupienia do rozpoczęcia lektury nie minęło wiele czasu... Gorzej było ze znalezieniem go na czytanie. No ale od czego są wykłady i po co jeździ się tramwajami? W końcu, w czasie nieprzyzwoicie długiej przerwy świątecznej, otoczona morzem łez dotarłam do końca!

Gdy tonie statek, na którego pokładzie znajdował się jedyny syn, spadkobierca króla Anglii zaczyna się nowy rozdział w historii. Umarł Król, niech żyje Król! Po śmierci króla Henryka korony na skronie nie włożyła Matylda, córka króla, której baronowie przysięgli wierność, ale Stefan, królewski siostrzeniec. XII-wieczną Anglię pochłonęła wojna domowa. 

Jednak wojna, szerząca się anarchia, spustoszenie i głód są tylko tłem akcji. Filary Ziemi skupiają się nie na dworskim życiu i intrygach baronów (to też, ale nie przede wszystkim), ale na budowie katedry w Kingsbridge. To ona sprawi, że połączą się losy bohaterów, którzy są od siebie tak różni, a jednocześnie tak podobni. Razem z przeorem Philipem będziemy dążyć do sfinalizowania budowy. Tom Budowniczy nauczy nas uporu i pracowitości, ale również dostrzegania piękna. Z rudowłosym Jackiem będziemy uczyć się żyć wśród ludzi, dowiemy się czym jest złamane serce i poszukamy prawdy o jego ojcu. Każdy z bohaterów tej wielowątkowej powieści zabierze nas w inne, odległe strony. Poznamy z nimi smak życia w XII-wiecznej, opętanej wojną Anglii. Zasmakujemy porażki i zwycięstwa, a wszystko po to, by móc ujrzeć ukończoną katedrę w Kingsbridge - niewielkiej wsi, w której znajduje się podupadłe opactwo.

O bohaterach i ich historiach mogłabym opowiadać długo, ale zepsułoby to całą niespodziankę czytelnikom! Muszę jednak dodać, że oprócz wymienionych (i niewymienionych) męskich postaci Filary Ziemi obfitują w wyraźne bohaterki płci żeńskiej. Żeby nie zdradzać zbyt wielu sekretów przytoczę chociażby córkę króla, Matyldę, której często nie widujemy, ale ma ona duży wpływ na ogólną sytuację. Jest też Ellen, matka Jacka, która od wielu lat ukrywa się z synem w lesie i wiele, wiele innych. Każda z postaci, żeńska czy męska, jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Ma swoją historię, zwyczaje i poglądy. Mają też twarz, która można sobie wyobrazić. Nic co robią nie odbiega od stworzonej specjalnie dla niech osobowość. To wielka sztuka, która autorowi udała się znakomicie! Poza tym mamy zarówno dobrych jak i złych bohaterów. Są oni skonstruowani tak, że jednych trzeba pokochać, a tych drugich nie da się polubić. Tu też widać kunszt mistrza!

Ogromnym plusem Filarów Ziemi jest ich wielowątkowość. Nie wyobrażam sobie czytania 830 stron, na których na przemian mowa jest tylko o wojnie i budowaniu katedry. Zgrabnie zostały tu wplecione historie bohaterów, ich wspomnienia i ich plany. Poznajemy ich uczucia, namiętności, marzenia... Dzięki temu oprócz pól bitewnych, zamków i kościołów odwiedzamy również targi, okoliczne wsie, leśne polany a nawet tereny zamorskie. Oprócz ostrzenia broni i szukania środków na budowę katedry przyglądamy się sprzedaży wełny, odrzuconym oświadczynom, gwałtom, wynalazkom i przysięgom. Jest w czym wybierać! Czytając o jednym nie możemy się doczekać, żeby przeczytać o kolejnym...

Czy znalazłam jakieś minusy? Zdecydowanie nie. Może to dlatego, że długo czekałam na przeczytanie tej książki. Z drugiej jednak strony mogłam przeżyć ogromne rozczarowanie. To jednak nie nastąpiło (na szczęście!). Czy znalazłam jeszcze jakieś plusy? O tak, całkiem sporo! Prosty, ale przystępny język, plastyczne opisy... Mimo tych 830 stron czas przy Filarach Ziemi nie dłużył mi się, wręcz przeciwnie - nie wiedziałam kiedy minął. Gdy o 4 nad ranem odłożyłam książkę i powiedziałam "skończyłam" nie mogłam uwierzyć, że to już tak późno! Podobało mi się, gdy mogłam gorzko zapłakać nad losem bohaterów, uwielbiałam śmiać się z nimi w chwilach triumfu. Podobało mi się to, że wszystko było realne - wzloty i upadki, powodzenia i klęski... Nikt nie został oszczędzony, ale czy życie kogoś oszczędza? 

Jestem bardzo, na prawdę bardzo zachwycona Filarami Ziemi i uważam, że jest to książka koło której nie da się przejść obojętnie! Polecam serdecznie!

Ocena: 10/10 (wybitna)

piątek, 2 stycznia 2015

Witaj 2015, żegnaj 2014...

... czyli podsumowanie, którego pewnie nikt nie przeczyta. 

Ale co tam, przecież jak już się pisze to nie dla kogoś tylko dla siebie (niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że cele i zamierzenia stawiamy sobie, a później się z nich rozliczamy przed sobą i zazwyczaj mało kogo to obchodzi - ludzie wolą efekty).

Więc żeby nie o suchych faktach mówić, a o konkretnych przykładach (wspominałam już, że uwielbiam liczby!) to parę wykresików, przykładzików i tym podobnych ilustrujących mój miniony czytelniczy rok poniżej!

KSIĄŻKI
zrecenzowane| przeczytane


Liczba książek nie jest powalająca, ale też nie o ilość a jakość chodzi. W tym roku bez wahania mogę powiedzieć, że czytałam książki dobre, które coś mi dały i będę pamiętała o nich na prawdę długo. Lektury obowiązkowe jak i wybrane, na maturę ustną i pisemną a także te, które czytałam dla czystej przyjemności... Wszystkie pozwoliły mi na chwilę zapomnienia, oderwanie się od codziennych spraw i odpoczynek. Łącznie na czytaniu spędziłam około 6 dni - prawie 143 godziny. Całkiem niezły wynik jak na braki czasowe związane z maturą, początkiem studiów i toną rzeczy, które w jakimś tam stopniu pochłaniają ten "czas wolny". 31 stron dziennie to zaledwie pół godziny z książką każdego dnia, ale wiadomo jak to jest: raz usiądziesz i spędzisz nad książka całą noc, a potem przez tydzień nie ma kiedy do niej zajrzeć. Dlatego dumna jestem z tego ponad półmetrowego stosiku, który powstałby, gdybym ułożyła wszystkie przeczytane książki jedna na drugiej... 


FILMY
zrecenzowane|obejrzane


W tym roku obejrzałam znacznie więcej nowych produkcji kinowych niż kiedykolwiek przedtem. W ogóle widziałam więcej całych filmów, nie fragmentów czy seriali (jak dotychczas). I muszę przyznać, że większość z nich na prawdę była dobra. Może nie świetna, rewelacyjna i jedyna w swoim rodzaju... Ale tak - miło spędziłam czas z bohaterami Marvela, policjantami z Jump Street czy Sherlockiem Holmesem. Mam nadzieję, że był to dobry początek czegoś nowego i będę teraz częstszym gościem nie tylko przed telewizorem, ale też w kinie.

Postanowienia Noworoczne?
Owszem, są. Chciałabym przeczytać w tym roku jak najwięcej książek, które kurzą się na półce i z różnych względów jeszcze nie miałam okazji do nich zajrzeć. Zdobyć i pochłonąć Pomnik Cesarzowej Achaji i Grę o Tron. Obejrzeć kilka filmów, które powinnam była zobaczyć wiele lat temu jako "kultowe", ale nigdy nie było mi dane - Forest Gamp, Pulp Fiction, Skazani na Shawshank... Jest jeszcze wiele innych postanowień i mam nadzieję spełnić je w tym roku.

Szczęśliwego, czytelniczego (i nie tylko) 2015!