środa, 23 października 2013

"Pozdrowienia z Rosji" - Ian Fleming

Seria: James Bond
Tytuł: Pozdrowienia z Rosji
Tytuł oryginalny: From Russia with Love
Autor: Ian Fleming
Tłumaczenie: Robert Stiller
Ilość stron: 271
Wydawnictwo: Rzeczypospolita
Ocena: 6/10 dobra

Za mną kolejna część przygód Jamesa Bonda! Piąta w kolejności wydania, trzecia przeczytana, bo nigdzie nie mogłam dostać dwóch poprzednich: Moonraker i Diamenty są wieczne. Jeszcze kiedyś nadrobię te zaległości.

Co ogólnie powiedzieć można o tej książce? Tyle, że na tle innych z Bondowskiej serii i sensacyjnych w ogóle nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale też od nich nie odstaje. Jest po prostu dobra. Na równym poziomie, z szeroką gamą bohaterów, którzy trzymają się sztywnych i typowych dla tej serii ram i wyznaczonych im ról, ze sporą dawką intrygi, która dla czytelnika jest oczywista, ale dla głównego bohatera już niekoniecznie i z typowym dla Fleminga poczuciem humoru.

Bond. James Bond. Potocznie nazywany 007. Tajny agent Secret Service z licencją na zabijanie. Dlaczego więc został posłany do Istambułu po odbiór Radzieckiego, co prawda bardzo cennego dla Anglików, urządzenia szyfrującego? Co skłoniło M do wysłania właśnie tego agenta na taką, wydawało by się, błahą misję? Odpowiedzią jest Tatiana Romanowa. Agentka Radzieckich służb specjalnych, która utrzymuje, że po przejrzeniu akt i zdjęć zakochała się w Bondzie i tylko jemu przekaże to urządzenie. Tylko z nim będzie bezpieczna i będąc u jego boku zdecyduje się na ucieczkę do Anglii. Ile w tym prawdy, a ile drobiazgowo przemyślanego planu Smierszu? Czy Tatiana jest przynętą, katem, a może - tak jak Bond - ofiarą spisku najbardziej zakonspirowanych agentów Radzieckich?

Na pewno nie była to wymagająca lektura. Pozdrowienia z Rosji czytało się szybko, ze znikomym udziałem mózgu. Bohaterowie nie wyłamywali się z kanonu typowych postaci Bondowskich, tak więc mieliśmy oszałamiającą piękność Tatianę Romanową, wspólnika Bonda Darko Kerima i całą masę Radzieckich agentów, spiskowców, ważniaków i innych oprychów, którzy tylko czekali w ukryciu na ruch 007.

Nie obeszło się też bez porównań do filmu, który moim zdaniem utrzymuje się na podobnym poziomie co książka (czyli niczym się nie wyróżnia, ale z wielu względów przyjemnie się ogląda).

No i tak dochodzimy do końca recenzji, którą z racji nawiązania do adaptacji podsumuję niedawną wypowiedzią kolegi z ławki: jakim cudem z tak przeciętnej, albo nawet kiepskiej książki zrobili film, który wszyscy uwielbiają? Książka "aż tak" kiepska nie była, ale nie wiem czy pracując w branży filmowej podjęłabym się stworzenia adaptacji Bonda po Pozdrowieniach z Rosji. Niemniej jednak polecam fanom Agenta 007. Jest to typowa powieść o losach Jamesa Bonda, która wyszła spod pióra Iana Fleminga.