poniedziałek, 28 lutego 2011

Terry Prachett - "Kolor Magii"

 


Strony:268

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Wydana: 1983r.

Autor: T. Prachett

Tytuł oryginalny: "The colour of magic"

Tytuł Polski: "Kolory magii"


Przyznam szczerze, że początek szedł mi bardzo opornie. Po pierwsze z braku czasu, a po drugie nie mogłam się zorientować co się tak właściwie dzieje? Przez pierwsze 20 stron nic nie rozumiałam, a po kolejnych 20 chciałam zrezygnować, ale zaczynałam już kojarzyć o co chodzi. Dobrnęłam do końca, a czytałam książkę ponad tydzień. Bardzo długo. Ale tak wyszło.

Kiedy już połączyłam ze sobą wszystkie znane mi fakty i pojęłam kto jest kim czytanie szło znakomicie. "Kolory magii" to pierwsza książka z serii rozgrywającej się w płaskim świecie Dysku. Dysk stoi na grzbietach czterech olbrzymich słoni, a te z kolei na skorupie ogromnego żółwia zwanego A'Tuinem. Tęcza ma tu osiem kolorów - tym ósmym jest oktaryna, potocznie nazywana kolorem magii, który mogą zobaczyć tylko magowie. Jednym ze szczęściarzy, który widzi ósmą barwę jest Ricewind, mag który zna jedno tylko zaklęcie. Pewnego dnia spotyka w podwójnym mieście Ankh-Morpork cudzoziemca imieniem Dwukwiat, który pochodzi z Kontynentu Równowagi. Swoim przybyciem wzbudza wiele zainteresowania, bo jest pierwszym turysta w tym mieście i posiada Kufer, chodzący za nim na setkach małych nóżek.

Z powodu wielu drobnych zdarzeń, a także grze w kości Bogów Ricewind i Dwukwiat przeżywają niezwykłe przygody, z których wychodzą cało. Między innymi odwiedzają Zmokberg i rozbijają się na Obwodzie. Przez ułamek sekundy znajdują się nawet w innym wymiarze i lecą samolotem. Był to jeden z momentów, z którego się śmiałam, ponieważ Dwukwiat nazwany został Zweiblumen'em, a wszystkie niemieckie nazwy są dla mnie źródłem uśmiechu na twarzy.

Po pierwszych dwudziestu stronach stwierdziłam, że więcej po Prachetta nie sięgnę, ale po przeczytaniu "Koloru Magii" myślę, że jednak przeczytam kontynuację.

niedziela, 20 lutego 2011

"Sherlock Holmes" - sir Arthur Conan Doyle

Gdzieś wyczytałam, że dziś - 20 lutego - mamy światowy Dzień Palących Fajkę. Od razu przyszedł mi na myśl Sherlock Holmes, który ze swoją fajką nigdy się nie rozstawał.

Postać Holmesa została stworzona przez sir Arthura C. Doyla już w 1887 roku. Jego przygody zostały opisane w pięciu zbiorach opowiadań i kilku samodzielnych powieściach. Są to naprawdę ciekawe i bardzo wciągające, pełne humoru i tajemnic historie. Za dużą częścią zbrodni i zagadek, które rozwikłuje Holmes stoi jego odwieczny wróg, mistrz zła, Doktor Moriaty. Nasz detektyw ma oczywiście sprawdzonego wspólnika i przyjaciela doktora Watsona, który pomaga mu przy każdej sprawie.

Holmes jest "człowiekiem orkiestrą". Zna się na anatomii, truciznach, ludziach, znakomicie gra na skrzypcach i oczywiście kurzy fajkę. Potrafi rozwikłać każdą zagadkę, a jego słynne powiedzonko "Dedukcja, dedukcja drogi Watsonie" często cytowane jest jako najbardziej charakterystyczny element powieści. Jest zaskakujący i przebiegły - nigdy nie brak mu pomysłów.

Wiele opowieści o przygodach Holmesa doczekało się ekranizacji, które oglądałam zafascynowana. Szczególnie te, w których grał Jeremy Brett. Wspaniały aktor, który jako jedyny przypadł mi do gustu jako odtwórca roli Holmesa.

Gorąco polecam szczególnie filmy, bo nie jestem w stanie wypowiedzieć się o książkach, gdyż czytałam tylko jedna i to dość dawno temu. : )

zdjęcie pochodzi ze strony:  LINK

czwartek, 17 lutego 2011

"Harry Potter" - J. K. Rowling

Muszę przyznać, że opornie idzie mi czytanie 'Kolorów magii", a to z braku czasu. Nie mam go tak dużo w tygodniu. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem nie mogę przebrnąć przez ta 269 stronicową malutką książkę, a udało mi się przeczytać takie olbrzymy jak "Harry Potter i Zakon Feniksa" czy "Harry Potter i Czara Ognia"? Oczywiście odpowiedź nie jest dla mnie prosta, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że porostu miałam czas i chęci. I świat magii fascynował mnie bardzo.
(KLIK w okładkę przeniesie Cię do recenzji wybranej części - o ile jest opublikowana :D )





Kiedy wydana została pierwsza część - "Harry Potter i kamień filozoficzny" byłam małą dziewczynką. Tak małą, że nie mogłabym zrozumieć niczego co mi czytano. Bohatera książki poznałam, gdy miałam lat 7, bo Mama czytała mi na "dobranoc". Potteromania zaczęła się po nakręceniu i wyświetleniu w kinach pierwszej części filmu. Potem szło już z górki.

"Harry Potter i komnata tajemnic" to jedna z pierwszych książek, które czytałam sama nie licząc oczywiście "Czarownicy Tekli" czy innych książek typu "Reksio". Świat magii fascynował małą dziewczynkę, więc kolejne części też czytała sama. "Czarę Ognia" przeczytałam chyba pięć razy, bo nie mogłam zabrać się za kolejny tom. W końcu przeczytałam też piątą i szóstą część cyklu.

Na polską premierę siódmej, ostatniej części "Harry Potter i insygnia śmierci" wybrałam się do pobliskiego Empika. Jest to do tej pory jedyna premiera, na której byłam.

Z niecierpliwością czekałam na ekranizacje ostatniej części i nawet udało mi się pójść do kina pierwszego dnia po "wpuszczeniu" filmu do kin.

Historie o czarodziejach zdarzają się często, ale nie wszystkie robią tak ogromną furorę. Moim zdaniem powieść jest świetna. We wszystkich siedmiu tomach "Harrego" poznajemy nowe, ciekawe przygody, bo autorce nie brak zaskakujących pomysłów. Jest to świetnie napisana powieść fantastyczna szczególnie dla nastolatków. Mamy tu wątek przyjaźni Harrego, Rona i Hermiony, zażyłości rodzinne u Wesley'ów; czarodziejów, którzy uważają się za najlepszych - Malfoy'ów oraz wiele innych interesujących postaci. Jest oczywiście wątek walki dobra ze złem, gdzie dobro reprezentuje Harry, a zło Lord Voldemort "Ten, którego imienia nie wolno wymawiać". Każdy z tomów opisuje kolejny rok nauki Harrego w Hogwarcie - szkole magii i czarodziejstwa. Każdego roku nasz bohater wraz ze swymi przyjaciółmi staje oko w oko z Voldemortem, który przybiera różne formy by tylko dopaść Harrego. Dlaczego chce go dopaść? Myślę, że każdy wie nawet jeśli książki nie czytał, bo moda na "Harrego" trwa nadal choć trochę już osłabła. Tym, którzy nie wiedzą proponuje jak najszybciej rozwiązać ten problem: po prostu przeczytać książki.

"Harry" kojarzy mi się z dziecięcymi marzeniami o magii, lataniu i różdżkach oraz fantastycznych centaurach, faunach i czarodziejach. Za każdym razem gdy ją czytam lub choć przypominam sobie jej treść na nowo przeżywam z Harrym  przygody w Hogwarcie, razem z nim uczę się i czaruję.

Polecam tym, którzy do tej pory nie przeczytali!

Zdjęcia okładek ze strony: LINK

poniedziałek, 14 lutego 2011

Ksiązki na Walentynki ♥

Książki na walentynki, czyli książki o miłości, które warto przeczytać.

1. "Odette i inne historie miłosne" - Eric-Emmanuel Schmitt
W książce zawartych jest osiem opowiadań o ośmiu różnych kobietach, ich w różny sposób postrzeganej miłości i życiu. Każda jest w innym wieku i ma inne problemy, poza tym każda inaczej kocha i co innego znaczy to dla niej.
Lektura jest bardzo przyjemna, a historie krążące wokoło miłości wzbudzają wiele emocji. Można się przy nich odprężyć i również nieco inaczej spojrzeć na miłość.
Schmitt pisze bardzo ciekawie i osadza swoich bohaterów w nietypowych sytuacjach, a mimo to możemy z każdą bohaterką utożsamić się, co, przynajmniej dla mnie, jest ważne kiedy czytam takie książki. Przemawiają wtedy do mnie ich emocje i uczucia.
Książki Schmitta warte są przeczytania, bo każda z nich czegoś uczy i daje nam wiele do myślenia na tematy nas dotyczące. Polecam lekturę "Odette" oraz "Oskar i pani Róża" - książkę, którą mama czytała mi w dzieciństwie, z której co prawda niewiele pamiętam, ale wciąż przypominam sobie to ogromne wrażenie jakie na mnie zrobiła historia opowiedziana w powieści.

2. "Mały Książę" - Antoine de Saint-Exupery
Myślę, że "Małego Księcia" nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to wspaniała opowieść o miłości Księcia do Róży. Brzmi dość trywialnie, ale historia jest naprawdę urzekająca. Razem z chłopcem z małej planety uczymy się o miłości i odpowiedzialności "za to co oswoimy" czyli o prawdziwej, wielkiej przyjaźni.
Książę wędrując po pustyni rozmawiał z lisem, którego oswoił i który nauczył go przywiązania do przyjaciół, rozmawiał z różami, które wyglądały jak jego ukochana Róża. Spotkał lotnika, który opowiada całą historię. Zanim spadł na Ziemię poznał ludzi zamkniętych we własnym świecie o odmiennych poglądach, których nie mógł zrozumieć.
Po lekcji, którą dała mu podróż pokochał swoją Różę jeszcze mocniej i powrócił do niej.
Opowieść może odnosić się do każdego z nas. Ja szukając w niej odpowiedzi na to co daje nam ta historia znalazłam ją. Według mnie chodzi właśnie o to, że nie warto szukać gdzieś daleko, bo nasza prawdziwa miłość może stać tuż koło nas. To może być walentynkowe przesłanie.

3. "Las ma wiele oczu" - Margit Sandemo
Jest to książka, którą opisałam w poprzednio LINK. Jestem świeżo po przeczytaniu jej, ale wątek miłosny tej bardzo zagmatwanej historii wart jest szczególnej uwagi.
Zaczyna się on już na początku, chociaż bardzo niewinnie, bo oto Irsa, młoda dziewczyna, zauroczyła się w twarzy ze zdjęcia, twarzy potencjalnego nieboszczyka. Jednak jej miłość, a na początku może bardziej ogromna troska, każe jej odszukać chłopaka ze zdjęcia. Jest to początek skomplikowanej układanki, którą przyjdzie jej rozwiązać.
Chłopak okazuje się być niewidomy lecz mimo to razem udaje im się rozwikłać dziwną zagadkę. W miarę upływu czasu zaprzyjaźniają się i zbliżają do siebie.
Jest to niezwykła historia o tym jak można pokonać barierę dzielącą ludzi zdrowych od niepełnosprawnych. Wielka miłość i wzajemna troska mogą czynić cuda. Poza tym jest zawsze nadzieja na lepsze jutro. Ważne też by można było sobie wzajemnie ufać i rozumieć się nie zważając na wszelkie przeszkody.


4. "Moje drzewko pomarańczowe" oraz "Rozpalmy słońce" - José Mauro de Vasconcelos
 Są to dwie wspaniałe książki o samotności chłopca, który pokochał swoje drzewko pomarańczowe. Te opowiadania również zapadły mi głęboko w pamięci mimo, że czytano mi ją w dzieciństwie.
Pamiętam troskę z jaką chłopiec opiekował się swoim drzewkiem i jak je pielęgnował. Z miłością dziecinną tak wielką, jak tylko to było możliwe.
Drzewko nigdy mu nie odwzajemniło swoich uczuć, bo przecież nie zbyt miałoby jak lecz to właśnie przy nim i z nim główny bohater Zeze spędził najwięcej cudownych chwil.
Druga część przygód Zeze również pełna była jego samotności lecz w zupełnie obcym dla niego miejscu, już bez Drzewka, które pokochał. Nauczył się kochać ludzi, którzy również pokochali jego.
Niedawno odkryłam, że przygody chłopca maja swój ciąg dalszy w książce pt.: "Na rozstajach".


5. "Taniec Czarownic" - Jessica Gregson
Tutaj tylko napomknę o tej książce i zachęcę do przeczytania dokładniejszych informacji tutaj -> LINK.

6. "Cierpienia młodego Wertera" - Jahann Wolfgang Goethe
To także tylko LINK, ale zachęcam z całej mojej duszy do przeczytania i refleksji.

 Jest zapewne wiele innych ciekawych książek wirujących dookoła tematu miłości i w ogóle uczuć. Ja jednak nie przeczytałam ich zbyt wiele, a te które przeczytałam poleciłam wyżej. Są to książki, które warto przeczytać. Niektóre mają więcej humoru inne są bardziej smutne, ale wszystkie opowiadają o miłości.

piątek, 11 lutego 2011

"Las ma wiele oczu" - Margit Sandemo

Jestem bardzo mile zaskoczona tą powieścią! Margit Sandemo była mi dotąd nieznana autorką, a po jej książkę "Las ma wiele oczu" sięgnęłam dlatego, że była dość cienka i leżała od dobrych 14 lat na mojej półce. Dopiero w trakcie lektury postanowiłam sprawdzić kim jest ów autorka. Okazało się, że jest to Norweżka, której "Saga o ludziach lodu" wywarła ogromne wrażenie na czytelnikach. W powieści splatają się wątki miłosne z intrygami rodzinnymi, morderstwem i sensacją. Jest w niej wszystko czego należy oczekiwać od bardzo dobrej książki, a przy tym wszystkim ma niebanalna fabułę. Nic nie jest takie jakie się wydaje, wszystko się plącze, a mimo to po wielu próbach udaje się odkryć głęboko skrywaną prawdę.

Stron:187
Rok wydania:1996

 Historia opowiedziana w książce rozrywa się na terenie Skandynawii. Fin zamiast w Szwecji na operacji znajduje się w lasach Norweskich. Wszystko jest zagmatwane. Policja nie do końca wie co się dzieje i myśli, że ciało znalezione u podnóży Kruczego Żlebu należy do młodego Rustana Carra. Jego zdjęcie fascynuje Irsę, pracownice biura, które przechowuje akta nie publikowane w prasie z różnych powodów. Jest tak zaintrygowana młodym chłopakiem ze zdjęcia, że na własną rękę rozpoczyna poszukiwania. Nieoczekiwanie uśmiecha się do niej los i trafia na ślady Rustana. Okazuje się jednak, że żyje i nazywa się Garp, a nie Carr. Chłopak jest niewidomym świadkiem morderstwa człowieka, który zostawił go w lesie. Wątki mieszają się ze sobą jednak wszystko powoli łączy sie ze sobą w jedną całość. Odkrywamy wraz z Irsą i Rustanem prawdę o jego operacji, wywiezieniu ze Szwecji, członkach jego rodziny itd.

Ostatnie trzydzieści stron książki czytałam bez wytchnienia ze łzami w oczach. Oczekiwałam rozwiązania zagadki w pełnym napięcia skupieniu i czytałam coraz szybciej. Jeśli mogłabym ocenić to co pani Sandemo napisała i w jaki sposób oceniłabym tą powieść jako jedną z lepszych i emocjonujących, które czytałam. Mimo, że romansy ni są moimi ulubionymi lekturami tu historia miłości dwojga ludzi znakomicie wpasowała się w delikatnie kryminalny nastrój.

Nie sądziłam, że ta książka zrobi na mnie takie ogromne wrażenie kiedy zaczęłam ją czytać, chociaż już od pierwszych stron było w niej coś intrygującego. Piękne opisy i naprawdę świetne dialogi. Utożsamiłam się z główną bohaterką już na samym początku dzięki jej charakterowi i otwartości. Serdecznie wszystkim polecam przeczytanie powieści "Las ma wiele oczy" i innych napisanych przez tę autorkę, po które sama chętnie sięgnę. Jest to naprawdę świetna lektura dla każdego, kto lubi zaplątane historie jak i dla kogoś kogo interesują romanse. :)

wtorek, 8 lutego 2011

"Cierpienia Mlodego Wertera" - Johann Wolfgang Goethe

 

Tytuł: Cierpienia młodego Wertera
Autor: Johann Wolfgang Goethe
Liczba stron:191
Rok wydania: 1986

Skończyłam właśnie czytać "Cierpienia młodego Wertera". Książka napisana przez Goethego ukazała się w 1774 roku i obiła się szerokim echem po Europie. Po jej publikacji wśród młodych i wrażliwych ludzi zapanowała "moda na Wertera". Samobójstwa z miłości nie były już tylko drobnymi wybrykami młodzieży, ale stanowiły nową plagę wśród niej.
Książka jest wydana jako zbiór listów, które młody Werter pisał do swego przyjaciela Wilhelma. Opowiada mu o swoich przygodach po wyjeździe z miasta. Już na samym początku trafia do miasteczka, w pobliżu którego znajduje się Leśniczówka. Jadąc na bal wraz z Paniami z okolicy odwiedza ten dom w lesie i poznaje piękną, czarnooką Lotę. Zakochuje się w niej mimo uprzednich napomnień towarzyszek podróży, w których przestrzegały go aby tego nie czynił, ponieważ dziewczyna jest już zaręczona. Werter wiedział o tym doskonale lecz zapałał do niej miłością tak wielką, że nie potrafił bez niej żyć. Mimo ślubu Loty z Albertem, jej narzeczonym, kochał ją nadal i nie tracił nadziei na szczęśliwe zakończenie dla ich miłości.

Po wielu przemyśleniach, snach, marzeniach, staraniach i prośbach postanawia odebrać sobie życie. Wierzy też do końca, że po śmierci, gdy znów spotka swoją ukochaną będzie mógł żyć z nią w pełni szczęścia i miłości. Miłość ich, a zwłaszcza jego do Loty, która poślubiła innego mężczyznę, jest na ziemi Grzechem, którego nie mógł znieść.

Goethe nadał listom Wertera niepowtarzalny klimat. Młodzieniec, który był artystą patrzył na świat inaczej. Ponadto był porywczy i wrażliwy. Dzięki tym cechom Wertera listy jego były składne, pięknie napisane i bezgranicznie wypełnione emocjami. Czytając można było zobaczyć go lub usłyszeć. Każdy zwrot, każde słowo było przemyślane i napisane z uczuciem.

Historia Wertera jest niebanalna. Nie jest bynajmniej historią prawdziwą aczkolwiek do napisanie jej skłoniło Goethego kilka sytuacji i przeżyć. Jednym z nich była jego miłość do pięknej Maksymilianny, którą poślubia kupiec Brentano. Inną równie bolesną dla jego serca było poznanie na balu w Volpertshausen Charlotty Buff, o której względy usilnie zabiegał i jej narzeczonego. Historia Wertera była więc też częściowo jego historią.

Szczerze podobała mi się ta książka. Przeżywałam wszystkie smutki i rozterki Wertera. Mimo to po przeczytaniu jej nie mam myśli samobójczych.:) Zdaję sobie sprawę, że to nie rozwiązuje żadnych problemów. Jednak mimo to wierzę w słowa Goethego: "Byłoby źle, gdyby ktoś nie miał w swym życiu okresu, kiedy mu się wydaje, że Werter został napisany tylko dla niego".

Polecam!

sobota, 5 lutego 2011

"Świętoszek" - Molier; stosik (1)

. PolsI oto skończyłam dziś zaczętą sztukę Moliera, "Świętoszka". Przyznam, że nie lubię czytać dramatów, ale akcja "Świętoszka" była bardzo interesująca, trochę jak z powieści kryminalnej.

 Molier we wspaniały, trochę przesadny jak to w komediach, sposób przedstawił bohaterów. Tytułowy Świętoszek - pan Tartuffe - udając pobożnego do granic możliwości był w rzeczywistości podłym i chciwym człowiekiem. Potrafił omotać biednego Orgona tak, że nie wierzył własnej żonie i chciał wydać za niego swoją córkę oczywiście czyniąc go jedynym spadkobiercą.

"Świętoszek" przeniesiony w dzisiejsze realia mógłby stać się bardzo poczytną powieścią. Jest w nim obłudnik, który udając dobrego chce wyłudzić pieniądze od uczciwego człowieka obracając go przeciwko rodzinie. Jest też wierna żona poczciwca, w której zadłużył się sprytny naciągacz, córka, którą ojciec postanawia wydać za "przyjaciela" oraz jej pokojówka, która od początku odradza i naśmiewa się po cichu z decyzji Pana domu. Oczywiście znalazł się tu też wielkoduszny i światły książę, który przejrzał naciągacza i oczyścił uczciwego poddanego z zarzutu, którym obarczył go ów kłamca.

Taka powieść mogłaby stać się niezłym kryminałem, jeśli dodalibyśmy do tego ukrywanie przestępcy lub morderstwo. Mogłaby byc też powieścią romantyczną. Jest jednak komedią, która mimo tego, że nie przepadam za dramatami bardzo przypadła mi do gustu.

Kończąc ją uznałam, że skoro w ciągu kilku godzin przeczytałam ja zaraz zabiorę się za kolejne książki i może do końca tygodnia czytając wieczorami uda mi się dokończyć chociaż jedną.Przejrzałam biblioteczkę z przedpokoju i wybrałam kilka dość cienkich książek:
Johan Wolfgang Goethe - Cierpienia Młodego Wertera
Paulo Coelho - Alhemik
Terry Pratvhett - Kolor magii
Margit Sandemo - Las ma wiele oczu
Hermann Hesse - Wilk stepowy.

Mam nadzieję, że przeczytam je jak najszybciej. Poza tym mam również nadzieję, że pomimo tego, że "Świętoszek" jest dramatem i lekturą nikt sie do niego za bardzo nie zrazi i z chęcią o przeczyta.

"Tomek w grobowcach faraonów" - Alfred Szklarski

"Tomek w grobowcach faraonów" jest ostatnią (dziewiątą) książką z serii przygód Tomka Wilmowskiego. Została wydana już po śmierci Alfreda Szklarskiego, ale napisano ją na podstawie jego notatek. Zadania dokończenia jej podjął się przyjaciel Szklarskiego - ks. Adam Zelga.

Właśnie zamknęłam książkę. Czytałam ja wyjątkowo długo jak na książkę z przygodami Tomka. Lektura zajęła mi ponad tydzień, a złożyło się na to dużo różnych okoliczności. Po pierwsze skończyły się ferie, więc mam mniej wolnego czasu, po drugie miałam tego czasu jeszcze mniej, ponieważ odwiedziła nas rodzina, która dopiero co zaczęła ferie.

Kolejnym powodem był nieco inny charakter i styl pisania książki. Mimo tego, że napisana jest na notatkach Szklarskiego widać w niej pióro innego autora. Było to ledwo zauważalne na początku, ale potem zaczęło mnie irytować pisanie "Tomasz" zamiast "Tomek" i rozkojarzyły mnie inne tego typu drobnostki. Poza tym akcja rozwijała się bardzo mozolnie i dopiero wciągnęła mnie w połowie, kiedy wszyscy zaczynają myśleć, że Tomek umarł. Akcja nabiera rozpędu i zaczynają się ciekawe przygody Nowickiego, Wilmowskiego i Smugi.

Powodem, dla którego tak dłużyła mi się ta powieść jest też prawdopodobnie ciągłe przypominanie sobie o najbliższych sprawdzianach i lekturach, którymi muszę się zająć.

Tak więc już za chwilę biorę się za "Świętoszka" Moliera, studiowanie mapy Polski oraz odmianę czasowników niemieckich.

Serdecznie polecam tę przygodę Tomka i mam nadzieję, że nie będzie dłużyła się nikomu tak jak mi.

środa, 2 lutego 2011

A. J. Buchanan; M. Peskowitz - "Śmiała książka dla Dziewcząt"

Wczoraj niespodziewanie dostałam książkę-poradnik o dość interesującym tytule: Śmiała Książka dla Dziewcząt. Książka wygląda niepozornie i na początku myślałam, że jest to kolejny poradnik dla nastolatek z serii  "co zrobić kiedy rzucił cię chłopak" lub "jak malować paznokcie", więc szybko przeszłam do spisu treści i wtedy rozwiały się wszystkie moje wątpliwości.

Spis treści zawiera mianowicie takie pozycje jak: Zasady gry w koszykówkę, Gwizdanie na palcach, Spinanie włosów za pomocą ołówka, Zegar zasilany cytryną, Piratki, Ognisko, ABC szpiegostwa, Jak negocjować wynagrodzenie?, Wędrówki, Sztuka pisania listów, Jak przygotować gęsie pióro do pisania, Wierzbowa piszczałka, Wiązanie bandany oraz Składanie podkoszulka po japońsku, Zrób własny papier i wiele innych.

W książce-poradniku jest podanych wiele sposobów na organizowanie sobie czasu i urozmaicanie zabaw np.: czternaście odmian berka. Śmiało mogę powiedzieć, że jeśli będzie mi się nudziło to znajdę sobie tu coś ciekawego.

Tekst na tylnej okładce jest równie dwuznaczny jak tytuł. "Oto przewodnik po świecie, do którego chłopcom wstęp wzbroniony." Jednak kolejne zdanie jest dokładnym odzwierciedleniem tego co znajdziemy w książce "Dla każdej dziewczynki, którą ciekawość świata i niezależny duch popychają ku poszukiwaniu przygód i nowych wrażeń."

Dlatego ja wraz z autorkami polecam książkę wszystkim dziewczynom, które interesują przygody i nie tylko. Każda z Nas może znaleźć tu coś dla siebie.

wtorek, 1 lutego 2011

Jessica Gregson - "Taniec Czarownic"

Taniec Czarownic (tytuł org.: The Anger Makers) to debiutancka książka napisana przez Jessicę Gregson. Na jej podstawie w 2010 roku został nakręcony film (bardzo chciałabym go zobaczyć!), jednak z opisu wynika, że realia różnią się nieco od tych przedstawionych w książce.

Akcja powieści rozgrywa się na Węgrzech w pierwszej połowie XX wieku. Od pierwszych stron poznajemy historię czternastoletniej wówczas dziewczyny, Sari i utożsamiamy się z nią. Sposób w jaki napisana jest książka znacznie nam to ułatwia. Tekst jest przepełniony jej emocjami dlatego wkrótce razem z nią przeżywamy nieszczęścia, które spotykają ją i inne kobiety w wiosce oraz jej wzloty i szczęśliwe chwile.

Po rozpoczęciu I wojny światowej mężczyźni opuszczają wioskę i udają się na front. Życie, kobiet, które zostały w miasteczku zmienia się radykalnie. Niektóre niegdyś skryte, bite przez mężów lub wyobcowane teraz żyły pełnią życia. Jedna z takich dziewcząt jest Sari, córka wioskowego taltos (mędrca), od którego pogrzebu zaczyna się smutna historia dziewczyny. Wszystko zmienia się jeszcze bardziej gdy w okolicy wioski powstaje obóz dla jeńców, którymi są włoscy żołnierze. Kobiety chętne do pracy pomagają przy gotowaniu, praniu i innych zajęciach. Niektóre z nich zakochują się w włoskich jeńcach.

Po powrocie z wojny mężczyźni zastają w wiosce jeńców włoskich, którzy oprócz tego, że panoszą się po mieście to jeszcze dzielą łoża z ich żonami.

Fabuła powieści oparta jest na szokujący wydarzeniach, które rozegrały się na Węgrzech w latach 1914-1928. Mężczyźni którzy wrócili z frontów I wojny światowej zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach. Osiem kobiet oskarżonych o morderstwo powieszono.1

Jest to książka momentami przerażająca, pełna dylematów, z którymi bohaterka musi się zmierzyć, uczuć, które ją przepełniają. Opowiada o „bezkresnej samotności kobiety, która była inna”.

Czytałam tą książkę podczas wakacji i muszę przyznać, że co noc zalewałam się łzami. Z tego co pamiętam udało mi się ją przeczytać w trzy wieczory. Akcja jest wciągająca na tyle, że boisz się przestać czytać, bo nie wiesz czy postaci nie zaczną żyć swoim życiem przez co zmienią kolejne wydarzenia. Dlatego właśnie jak już dorwałam się do niej około dwudziestej trzeciej kończyłam czytanie grubo po północy. Sprzyjały mi oczywiście warunki upalnej Hiszpanii.

Książka jest rewelacyjna! Gorąco polecam.

1. Czy ktoś może wie gdzie można znaleźć więcej informacji o tym? Przekopałam cały internet i nic...