wtorek, 2 września 2014

"Szpieg, który mnie kochał" - Ian Fleming

Seria: James Bond
Tytuł: Szpieg, który mnie kochał
Tytuł oryginalny: The Spy Who Loved Me
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 166
Wydawnictwo: Rzeczypospolita

Oderwałam się od pochłaniającego mnie świata fantasy i ponownie sięgnęłam po coś z gatunku sensacji. Kolejna część przygód Jamesa Bonda była zupełnie inna od pozostałych i z pewnością zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. 

Vivienne Michel wróciła do Kanady po pięcioletnim pobycie w Anglii. Zostawiła za sobą szkołę, w której miała stać się prawdziwą damą, kilkoro przyjaciół, parę miłych wspomnień i złamane serce. Była młoda, ale już zdążyła się przekonać czym są zawody miłosne. Postanowiła nie oglądając się na nikogo ruszyć w podróż, zwiedzić Amerykę, poznać kogoś, ale przede wszystkim zadbać o siebie. Nie wiedziała, że w motelu, w którym się zatrzyma spotka ją oferta pracy, a potem całkiem nieoczekiwany zwrot akcji, po którym znajdzie się w samym centrum misternie uknutej intrygi. Nie wiedziała też, że spotka Jamesa Bonda...

Już na samym początku dało się zauważyć odmienność Szpiega, który mnie kochał od innych książek o agencie 007. Powieść napisana została w narracji pierwszoosobowej, a postać relacjonująca nam wydarzenia jest kobietą. Historia nie zaczyna się od super tajnego spotkania agentów, szalonego pościgu czy opisu niebezpiecznego bandziora, ale od przemyśleń i wspomnień Vivienne. Jest to swojego rodzaju traktat o nieszczęśliwej miłości, upadłych nadziejach i istotnych zmianach. To droga do motelu, w którym dziewczyna obecnie się znajduje, w którym rozgrywa się akcja powieści. To nie jest typowa książka akcji, ale odpowiadał mi jej charakter i styl, w którym została napisana. W końcu jest to opowieść nie tylko o życiu pewnej dziewczyny z Kanady, ale o komandorze Bondzie, najlepszym agencie Brytyjskiego MI6! 

Książka nie była gruba, liczyła zaledwie 166 stron, więc pochłonęłam ją w jeden dzień, czytając głównie w tramwaju. Powieść trzymała w napięciu, ale wielu rzeczy można było się domyślić (szczególnie jeśli James Bond jest znany czytelnikowi). Mimo to czytało się przyjemnie i nie uważam, żeby był to czas zmarnowany. Oczywiście padła znana dobrze każdemu kwestia: "Nazywam się Bond. James Bond." i pojawiły się stałe elementy każdej historii agenta 007, czyli walka z oprychami (Horror i Spluwak na prawdę dawali radę), broń ukryta w walizce i piękna dziewczyna. Język jak zwykle prosty, ułatwiający skupienie się na akcji, a nie otoczeniu.

Jedynym minusem tego wydania jest zdecydowanie okładka, która swoją tandetnością mnie osobiście kuje w oczy (ale przecież "książki nie ocenia się po kładce"). No i może trochę już oklepany schemat powieści, który akurat w tej części został nieco zmodernizowany. Poza tym Szpieg, który mnie kochał zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Ian Fleming utrzymał swoją serię na poziomie, a mnie, jako czytelnikowi, nie pozostaje nic innego jak polecić innym i sięgnąć wkrótce po kolejną część Jamesa Bonda.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli udało Ci się znaleźć chwilkę czasu, po to, aby przeczytać powyższy tekst, proszę, znajdź drugą chwilkę, aby wyrazić swoją opinię na jego temat.
Dla mnie ważny jest KAŻDY komentarz, każda informacja o tym, że ktoś tu był, poznał moje myśli. I pozostawił po sobie ślad :)