Tytuł: Bitwa pięciu Armii
Tytuł oryginalny: Battle of the Five Armies, The
Reżyseria: Peter Jackson
W rolach głównych: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage
Premiera: 1.12.2014 (świat), 25.12.2014 (Polska)
Produkcja: USA, Nowa Zelandia
Co mogę powiedzieć o najnowszym (ale w tej chwili wcale już nie takim "nowym") Hobbicie? Że zupełnie odbiegał od pierwowzoru? Nie do końca... Że był rewelacyjny? Ale nie w każdym calu... Mam bardzo mieszane uczucia co do tej ekranizacji. Wychodziłam z kina zapłakana, bo nie da się ukryć - film był wzruszający. Pozostało jednak uczucie zawodu spowodowane niekiedy kosmetycznymi, ale momentami wręcz rażącymi zmianami w historii.
Zaczynamy tam, gdzie skończyła się poprzednia część, czyli w Esgatoth, które atakuje i pragnie doszczętnie zniszczyć Smaug. Potem, zgodnie z historią przedstawioną w książce, ruszamy do ruin miasta Dal, pod Górę, w której rezyduje już kompania Thorina Dębowej Tarczy. Oprócz ludzi i krasnoludów spotkamy tam też też Leśne Elfy, z Thranduilem na czele, pragnące odzyskać część skarbu będącego dotychczas w posiadaniu smoka. Wszystko zwieńczy, jak zdradza nam tytuł, bitwa pięciu armii. O co będzie się toczyła? Jakie zawiążą się sojusze? Po której stronie stanie Hobbit?
Szczerze mówiąc nie wiem co napisać, żeby nie zdradzić całkowicie fabuły tym, którzy nie znają książki oraz nie zadziwić za szybko tych, którzy niewątpliwie ją czytali, ale wiedzą, że filmowa wersja odbiega (nieco) od pierwowzoru. Nadmienię jednak: primo - co tam ciągle robi ta Elfka? Secundo - czemu Dain jeździ na ŚWINI? Poza tym, że chronologicznie wszystko się zgadza to oglądając tę część miałam wrażenie, że jestem w jakimś alternatywnym Hobbicie. Trudno do końca powiedzieć dlaczego... Bo przecież umierają Ci, którym taki los był pisany. Pozostali przy życiu wracają do normalności... Nawet Bilbo w końcu powraca do Shire. Ale są szczegóły. Drobnostki, przez które nie możemy (my - czytelnicy znający Tolkienowską wersję tej historii) spać spokojnie. Dla tych, którzy nie wyłapią zmian, film fabularnie będzie zdecydowanie zadowalający. Całej reszcie zostaje cieszyć się tym co jest i podziwiać kunszt twórców od strony... zdjęć, montażu i dźwięku, które stoją na wysokim poziomie!
Co do aktorów, kostiumów, ścieżki dźwiękowej itp. itd. jak zwykle przy tego typu produkcjach praktycznie brak mi zastrzeżeń. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, perfekcyjnie dobrane (no... oprócz świni Daina). Chętnie obejrzę film jeszcze raz biorąc pod uwagę "margines błędu" na wszelakie zmiany... Ale poczekam na wersję reżyserską. :)
Szczerze mówiąc nie wiem co napisać, żeby nie zdradzić całkowicie fabuły tym, którzy nie znają książki oraz nie zadziwić za szybko tych, którzy niewątpliwie ją czytali, ale wiedzą, że filmowa wersja odbiega (nieco) od pierwowzoru. Nadmienię jednak: primo - co tam ciągle robi ta Elfka? Secundo - czemu Dain jeździ na ŚWINI? Poza tym, że chronologicznie wszystko się zgadza to oglądając tę część miałam wrażenie, że jestem w jakimś alternatywnym Hobbicie. Trudno do końca powiedzieć dlaczego... Bo przecież umierają Ci, którym taki los był pisany. Pozostali przy życiu wracają do normalności... Nawet Bilbo w końcu powraca do Shire. Ale są szczegóły. Drobnostki, przez które nie możemy (my - czytelnicy znający Tolkienowską wersję tej historii) spać spokojnie. Dla tych, którzy nie wyłapią zmian, film fabularnie będzie zdecydowanie zadowalający. Całej reszcie zostaje cieszyć się tym co jest i podziwiać kunszt twórców od strony... zdjęć, montażu i dźwięku, które stoją na wysokim poziomie!
Co do aktorów, kostiumów, ścieżki dźwiękowej itp. itd. jak zwykle przy tego typu produkcjach praktycznie brak mi zastrzeżeń. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, perfekcyjnie dobrane (no... oprócz świni Daina). Chętnie obejrzę film jeszcze raz biorąc pod uwagę "margines błędu" na wszelakie zmiany... Ale poczekam na wersję reżyserską. :)