Jedynie Merlin nie ma wątpliwości. Stary druid wie, co trzeba zrobić, by ocalić kraj, który - według niego - podupada nie z powodu Saksonów, lecz dlatego, że opuścili go pradawni bogowie. Aby ocalić Brytanię, należy ją zwrócić dawnym bogom, lecz do tego potrzeba trzynastu skarbów Brytanii. Żeby zdobyć ostatni z tych skarbów, musi się udać na Ciemną Drogę."
Tekst z okładki
Seria: Trylogia Arturiańska / The Warold Chronicles
Tytuł: Nieprzyjaciel Boga
Tytuł oryginalny: Enemy of God
Autor: Bernard Cornwell
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Ilość stron: 478
Wydawnictwo: Da Capo
Ocena: 8/10
Z drugą częścią Trylogii weszłam w rok 2012. Uważam, że jest to świetnie nadająca się na początek książka. Zwiastuje mi cały rok spędzony przy znakomitych lekturach. Wraz z bohaterami powieści Cornwella składam Wam wszystkim życzenia wspaniałego 2012 roku oraz chwil mile spędzonych z książką w dłoni. Artur na pewno życzy Wam odwagi i prawdziwych przyjaciół, Ginewra wiecznego piękna, a Lancelot jak najwięcej władzy. Merlin zwróci się ze swoimi prośbami do bogów Brytanii, a biskup Sansum wzniesie modły do Boga. Tym samym nie musicie martwić się o tegoroczne problemy. Jak widzicie sprzyjają Wam legendarni Brytowie.
Moja opinia
W Nieprzyjacielu Boga jest dużo mniej akcji, która rozgrywa się podczas wojny. Nie ma tak spektakularnych bitew jak w pierwszej części, bo dlaczego ktoś miałby walczyć w czasie pokoju? Arturowi udało się osiągnąć zamierzony cel przynajmniej po części. Zwaśnione królestwa Brytów zaprzestały walki między sobą i gromadziły siły do wojny z najeżdżającymi ich ziemię Saksonami. Został za to rozwinięty wątek Skarbów Brytanii, które chciał zebrać Merlin. Więcej też dowiedzieliśmy się o przeszłości i pochodzeniu Derfla oraz prywatnych troskach Artura. Wszystko to prowadziło nas po części do konfrontacji z Saksońskimi wojskami rozgromionymi przez armię Dumonii oraz dalej, do wielkiego buntu i szaleństwa chrześcijan, zdrady Ginewry i Lancelota...
Zawsze za najlepszą uznawałam pierwszą część serii. Jest to po prostu coś nowego. I tym razem nie zmienię mojego zdania. Chociaż drugi tom serii napisanej przez Cornwella jest na prawdę świetny i czyta się go znakomicie to nie dorównuje Zimowemu Monarsze.
Język książki jest prosty, a granica między pierwszą i drugą książką serii prawie niezauważalna. Wątek rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym został przerwany. W tej części częściej niż poprzednio pojawiają się takie postaci jak Amhar i Loholt - nieślubni synowie Artura, którzy szczerze go nienawidzą; Dinas i Lavaine - druidzi, którzy wspomagają rządnego władzy Lancelota oraz Ceinwyn, ukochana Derfla. Jest za to dużo mniej Nimue.
Książkę polecam równie mocno jak pierwszą część serii, Zimowego Monarchę.
Zawsze za najlepszą uznawałam pierwszą część serii. Jest to po prostu coś nowego. I tym razem nie zmienię mojego zdania. Chociaż drugi tom serii napisanej przez Cornwella jest na prawdę świetny i czyta się go znakomicie to nie dorównuje Zimowemu Monarsze.
Język książki jest prosty, a granica między pierwszą i drugą książką serii prawie niezauważalna. Wątek rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym został przerwany. W tej części częściej niż poprzednio pojawiają się takie postaci jak Amhar i Loholt - nieślubni synowie Artura, którzy szczerze go nienawidzą; Dinas i Lavaine - druidzi, którzy wspomagają rządnego władzy Lancelota oraz Ceinwyn, ukochana Derfla. Jest za to dużo mniej Nimue.
Książkę polecam równie mocno jak pierwszą część serii, Zimowego Monarchę.
Czytałam całą trylogię i byłam przyjemnie zaskoczona:))
OdpowiedzUsuńmuszę sięgnąć po tą trylogię :)
OdpowiedzUsuń