środa, 23 stycznia 2013

"Django" | Film


Tytuł: Django
Reżyseria: Quentin Tarantino
Produkcja: USA
Premiera: 18 stycznia 2013 (Polska), 5 grudnia 2012 (świat)

Kolejne wyjście do kina i ponownie przeżywam wspaniałe emocje związane z projekcją! W planie na dziś wcale nie mieliśmy Django, tylko Nędzników. Niestety premierę mają dopiero pojutrze, więc wybraliśmy inny film, który przypasował większości klasy. Mi był zupełnie obojętny. Co prawda, jak wieść niesie, Quentin Tarantino to mistrz w swojej dziedzinie, więc z góry założyłam, że film będzie przynajmniej dobry. Czy się zawiodłam? Absolutnie nie.

Akcja filmu rozgrywa się dwa lata przed wybuchem wojny secesyjnej w Ameryce. Białoskóry mężczyzna (Christoph Waltz), podający się za dentystę, zawiera układ z czarnoskórym niewolnikiem (Jamie Foxx) - wspólnie mają odszukać poszukiwanych listem gończym braci Brittle, a w zamian za to tytułowy bohater, Django, odzyska wolność. Współpraca między mężczyznami układa się pomyślnie, więc po wykonaniu zlecenia i odebraniu należnej nagrody postanawiają dalej działać razem. Plan zakładał, że przez zimę zgromadzą sporą ilość pieniędzy, a potem odszukają i uwolnią żonę (Kerry Washington), wolnego już, Django, z rąk bezwzględnego plantatora (Leonardo DiCaprio). Jak długa droga prowadzi od niewolnictwa do wolności i czy lepiej użyć podstępu niż grać w otwarte karty? Dowiecie się tylko po obejrzeniu tego filmu!

Co do całokształtu mam aż jedno zastrzeżenie i całą masę pochwał. Po pierwsze, i ostatnie jeśli chodzi o uwagi, zupełnie przerysowane, i momentami irytujące, były litry sztucznej krwi, które zalewały wszystko wokół. Poza tym nie mam na co narzekać. Niebanalna historia, wspaniali aktorzy i genialnie dobrana muzyka! Rozładowujące napięcie kwestie rzucane były w najbardziej odpowiednich momentach. Prawie spadłam w fotela kiedy w scenie, w której Jamie Foxx pojawia się na koniu w okularach z ciemnymi szkłami, w tle zapuszczono rap. Wiele zwrotów akcji i niespodziewanych zachowań czyni ten film nie do końca przewidywalnym. Oprócz komediowej otoczki, która nieco odbiega od konwencji dramatu i westernu, znajduje się również bardzo poważny problem. W Django poruszono kwestię niewolnictwa w Stanach. Film oddaje grozę, jaką przeżywali niewolnicy pod panowaniem białych plantatorów, ale nie narzuca jej jako głównego wątku historii - tworzy jedynie tło dla niego.

Podsumowując - film przypadł mi do gustu! Był momentami zabawny, a czasami łza kręciła mi się w oku. Polecam bardzo serdecznie miłośnikom twórczości Quentina Tarantino jak i pozostałym kino-maniakom :)

7 komentarzy:

  1. ja sobie odpuszczę, nie kręcą mnie takie typy filmów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje sie byc fajny, ale nie dla mnie,
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    booksloovers13xd.blogspot.com - o książkach
    pati13xd-onlygirls.blogspot.com - dla dziewczyn ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na początku myślałam, że mi się nie spodoba - westerny to nie moje klimaty. Ale mimo wszystko jestem zachwycona! :)

      Usuń
  3. "Po pierwsze, i ostatnie jeśli chodzi o uwagi, zupełnie przerysowane, i momentami irytujące, były litry sztucznej krwi, które zalewały wszystko wokół."

    Ale to akurat jest domena tego typu filmów, tzn spaghetti westernów, a najnowszy film Tarantino to hołd dla tego gatunku. Dlatego też jestem w stanie zrozumieć, ze osoby nieobyte z gatunkiem mogą czuć się nieswojo. Pozwolę sobie zacytować samego siebie (:P):

    "Tarantino po raz kolejny prezentuje nam swój klasyczny styl charakteryzujący jego wcześniejsze produkcje. Ciągnące się w nieskończoność dialogi przesiąknięte czarnym humorem, stylizowana brutalność, gdzie krew leje się hektolitrami, a także zapożyczenia z klasyki kinematografii, głównie z włoskiego kina i nurtu znanego jako spaghetti western."

    cała moja recenzja filmu Django tutaj: http://skazanynakino.blogspot.com/2013/01/23-django-rez-quentin-tarantino.html

    Zaparszam do siebie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, tak to jest jak próbuje się na siłę znaleźć jakieś wady... Nie no, żartuję. Tak na prawdę ta cała tryskająca krew wcale w odbiorze filmu nie przeszkadzała i rzeczywiście podkreśla styl reżysera, ale MOMENTAMI jej rozlew był nazbyt przesadny. Na przykład latające jelita...

      Usuń
  4. Kocham i Tarantino i ten film :d

    OdpowiedzUsuń

Jeśli udało Ci się znaleźć chwilkę czasu, po to, aby przeczytać powyższy tekst, proszę, znajdź drugą chwilkę, aby wyrazić swoją opinię na jego temat.
Dla mnie ważny jest KAŻDY komentarz, każda informacja o tym, że ktoś tu był, poznał moje myśli. I pozostawił po sobie ślad :)