Tytuł oryginalny: The Prometeus Deception
Autor: Robert Ludlum
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Ilość stron: 518
Wydawnictwo: Albatros
Ocena: 5/10 przeciętna
Klątwa Prometeusza to powieść pełna intrygi i sensacji. Jest tu mnóstwo zwrotów akcji, tajemnic, niedopowiedzeń i domysłów, czyli wszystko to, co powieść sensacyjna powinna zawierać. Problem w tym, że miała w sobie tylko to. Nic nowego, świeżego, niczym mnie nie zaskoczyła. Długo zastanawiałam się nad oceną i w końcu postawiłam na "przeciętną". Nie oznacza to, że powieść jest kiepska, tego nie powiedziałam. Po prostu, jak na Ludluma, jest to dość schematyczna i oklepana już fabuła. Czyli przeciętna. Może gdyby była to pierwsza książka tego autora, z którą miałabym do czynienia, oceniłabym ją w inny sposób, ale, na szczęście lub nieszczęście, miałam okazję spotkać się wcześniej z twórczością tego Pana i uważam poprzednie spotkania za na prawdę udane, ale to ostatnie już nieco mniej.
Pytanie, które sobie zadajemy już na początku książki zapisane jest na okładce: czy amerykańską agencję wywiadowczą mogli założyć Rosjanie?
Nick Bryson jest agentem Dyrektoriatu, tajnej organizacji wywiadowczej działającej na terenie całego świata. Po powrocie z kolejnej już misji okazuje się, że żona go opuściła, nie zdradzając powodu, a on sam zostaje zwolniony, otrzymuje nową tożsamość i nowe życie jako wykładowca akademicki. Nick jest załamany, popada w depresję, a kiedy już udaje mu się otrząsnąć znów zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, których nie potrafi zrozumieć. Pewnego dnia odwiedza go zastępca dyrektora CIA i przedstawia mu niezbite dowody na to, że Dyrektoriat, kryjąc się za fasadą tajnej agencji wywiadowczej był tak na prawdę ugrupowaniem terrorystycznym. Dręczony poczuciem winy Nick postanawia zrehabilitować się i pomóc w odnalezieniu jego byłych chlebodawców. Rusza w pogoń za przeszłością i coraz bardziej zaplątuje się w sieć kłamstw i układów. Wkrótce dochodzi do serii zamachów terrorystycznych, za które ktoś chce zrzucić winę na niego. Co jest prawdą, a co kłamstwem? Kto mówił prawdę? Czym jest Dyrektoriat? Kto chce obarczyć odpowiedzialnością Nick'a? Co stało się z Eleną - żoną Brysona? To tylko niektóre pytania, które nasuwają się na myśl podczas czytania.
Język w tej powieści, jak we wszystkich dziełach Ludluma, jest prosty i zrozumiały. Czasami wpadnie jakiś fachowy zwrot, ale łatwo można go rozpracować. Postaci są fascynujące, tajemnicze i na prawdę dopracowane. Akcja również nie jest monotonna, chociaż, jak już wspomniałam, dla czytelników zaznajomionych z książkami Ludluma, fabula może wydać się oklepana i schematyczna.
No znajdę tę drugą chwilkę :) Trafiłem tutaj przypadkiem z panelu bocznego któregoś z blogów zachęcony nazwiskiem autora książki.
OdpowiedzUsuńFabuła faktycznie wydaje się oklepana ale nawet oklepany materiał może okazać się naprawdę zacny więc powiedzmy, że jestem zainteresowany tą pozycją. A do do wpisu, fajnie zgrabnie opisane. I co chyba najważniejsze - zainteresowałaś mnie :) Zapraszam na mój blog do poczytania o filmach z przymrużeniem oka ;)
Pozdrawiam, Dwayne.