Tytuł oryginalny: Cinderella
Reżyseria: Kenneth Branagh
W rolach głównych: Lily James, Cate Blanchett, Richard Madden
Premiera: 13.02.2015 (świat), 13.03.2015 (Polska)
Produkcja: USA
Kopciuszek to jeden z kilku długo wyczekiwanych przeze mnie filmów. Po dużym sukcesie Czarownicy bazującej na dość znanej bajce o Śpiącej Królewnie przyszła pora na film o kolejnej bohaterce Disneya. Tym razem na tapet wzięta została nie królewna, ale zwykła dziewczyna, córka kupca - Ella.
Ella, jedyna córka kupca i jego żony, to dziewczę miłe, dobre i odważne. Gdy przychodzi jej zmierzyć się ze śmiercią matki, idąc za jej radą, przyrzeka być zawsze dobra i odważna. Po kilku latach ojciec ponownie się żeni - tym razem nie z miłości, bo pamięć o matce Elli jest wciąż żywa, ale z dobroci. Do ich domu wprowadza się Macocha ze swoimi dwiema rozpuszczonymi córkami - Anastazją i Gryzeldą, i kotem Lucyferem. Na tym nie kończy się udręka dziewczyny. Krótko po przyjeździe nowych domowników Pan Domu musi wyjechać w interesach. Fatum, pech albo może niesprawiedliwy los zesłał na niego chorobę i zmarł w drodze. Ella została sama. Macocha odkryła swoje prawdziwe oblicze i wykorzystywała dziewczynę jak tylko mogła. Szybko Ella stała się gosposią we własnym domu. Jednak nie wszystko da się znieść bez mrugnięcia okiem - pewnego dnia roztrzęsiona i zrozpaczona wsiada na konia i pędzi przed siebie, by tylko znaleźć się jak najdalej od Macochy i jej córek. Niespodziewanie... wpada na księcia. Resztę historii znamy - zaproszenie na bal, dla wszystkich panien w mieście, dobra wróżka, karoca z dyni, szklane pantofelki i poszukiwania Tajemniczej Nieznajomej...
Cóż takiego bajkowego było w Kopciuszku? Nie skłamię chyba, jeśli powiem, że wszystko. Na samym początku należy nadmienić, że jest to ta wersja z happy endem, nie mroczniejsza, bliższa oryginału. W filmie urzeka nas każdy szczegół - stroje, muzyka, chwytające za serce dialogi, gra aktorska, scenografia... Dopełniają się nawzajem i tworzą obraz tak bliski (przynajmniej moim) wyobrażeniom o bajkowym świecie, że trudno oderwać oczy od ekranu. Kenneth Branagh zadbał o wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły w tej superprodukcji i dzięki temu możemy oglądać w akcji małych myszowatych przyjaciół Kopciuszka jak i podziwiać pełną przepychu salę balową na królewskim zamku.
Trochę to będzie "dziewczyńskie", nawet aż nazbyt jak na mnie, ale po filmie nasuwa mi się jedna (ale nie jedyna) refleksja: ALE KSIĄŻĘ BYŁ PRZYSTOJNY! To już nawet nie chodzi o aktora (chociaż nie powiem, w innych rolach Richard Madden też jakieś tam wrażenie robi), ale o charakteryzację, strój, dialogi, postawę - był księciem kompletnym, bajkowym. Takim, o jakim marzą wszystkie małe dziewczynki (no, nie tylko te małe) kiedy zapragną być księżniczkami. Idąc dalej tym tropem swoje przysłowiowe "trzy grosze" wcisnęły tu też Cate Blanchett i Helena Bonham Carter odpowiednio w rolach Macochy i Dobrej Wróżki. Zwykle obie aktorki kojarzymy raczej z bohaterami o przeciwnych charakterach, niemniej jednak pokazały klasę i kunszt aktorski nadając swoim postaciom charakter oraz kreując przestrzeń wokół swojego bohatera. No i na sam koniec wisienka na torcie, Lily James w roli Kopciuszka. Ach, co to za dziewczyna! Przyznam szczerze - widziałam ją po raz pierwszy, ale od samego początku zyskała moją sympatię. W swojej roli nie była pretensjonalna, ale naturalna i delikatna, czasami nazbyt naiwna, ale czy Kopciuszek nie był właśnie taki? Rozpływam się, ale bez bicia przyznaję, że jest moim ucieleśnieniem postaci z bajki...
Podsumowując, gdy tylko nadarzy się taka okazja obejrzę jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny... Jak wszystkie kultowe animacje Disney'a i ten film będę niedługo znała na pamięć! I jeszcze nie raz zapłaczę ze smutku i ze szczęścia razem z Ellą! Polecam :)
Ach - książęta nigdy nie brakuje im atutów. Lubię Kopciuszka we wszystkich możliwych wersjach i odsłonach, więc i tę obejrzę :)
OdpowiedzUsuńTen Książę ma sporo atutów ;) A tą wersje Kopciuszka jak najbardziej polecam!
UsuńSzczerze mówiąc myślałam, ze będzie to tandetne kino i nie interesowałam się jakoś mocno tą produkcją, ale teraz widzę, że naprawdę warto obejrzeć co zrobię w jak najszybszym czasie.
OdpowiedzUsuńMam sentyment do Disneya, więc zazwyczaj jak tylko wychodzi coś z ich wytwórni mam zamiar to oglądać ;) Na "Kopciuszku" na pewno się nie zawiedziesz! Plus - przed seansem puszczają krótkometrażowy film z bohaterami Frozen!
UsuńZ chęcią bym obejrzała. Uwielbiam tę historię.
OdpowiedzUsuńJest cudowna! A w filmie opowiedziana w odrobinę innowacyjny sposób ;)
UsuńMoja koleżanka była na "Kopciuszku" i jest zachwycona, więc i ja z przyjemnością obejrzę tę produkcję. :)
OdpowiedzUsuńNie ma na co czekać - trzeba szybko brać się za oglądanie, bo "Kopciuszek" na prawdę zachwyca!
UsuńZakochałam się w tym filmie od pierwszego wejrzenia i od początku roku oczekiwałam na jego premierę :) W 100% zgadzam się z Twoją recenzją!
OdpowiedzUsuńhttp://limobooks.blogspot.com/
Bardzo mnie to cieszy :) Też czekałam, a teraz czekam na "Piękną i Bestię". Mam nadzieję, że to będzie równie udana produkcja.
Usuńświetny blog! cudownie piszesz!
OdpowiedzUsuńobserwuję i liczę na rewanż
www.zakladkaa.blogspot.com
Dzięki :)
UsuńPo dość kiepskiej kreacji Kopciuszka w "Tajemnicach lasu" ta produkcja zbiera jak dotąd same pozytywne recenzję. Muszę szybko się na nią udać, zanim zdejmą ją z kinowego repertuaru :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
W "Tajemnicach lasu" Kopciuszek też nie był taki zły... Ale w ogóle nie ma co porównywać tych dwóch kreacji - zupełnie inna bajka ;)
UsuńKiedy kolejny wpis? ;) też się chętnie przejdę xD
OdpowiedzUsuńKolejny jak tylko znajdę chwilę żeby przelać myśli na bloga ;) Czyli mam nadzieję - niedługo.
Usuń