Tytuł: Szpieg, który mnie kochał
Tytuł oryginalny: The Spy Who Loved Me
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 166
Wydawnictwo: Rzeczypospolita
Oderwałam się od pochłaniającego mnie świata fantasy i ponownie sięgnęłam po coś z gatunku sensacji. Kolejna część przygód Jamesa Bonda była zupełnie inna od pozostałych i z pewnością zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
Vivienne Michel wróciła do Kanady po pięcioletnim pobycie w Anglii. Zostawiła za sobą szkołę, w której miała stać się prawdziwą damą, kilkoro przyjaciół, parę miłych wspomnień i złamane serce. Była młoda, ale już zdążyła się przekonać czym są zawody miłosne. Postanowiła nie oglądając się na nikogo ruszyć w podróż, zwiedzić Amerykę, poznać kogoś, ale przede wszystkim zadbać o siebie. Nie wiedziała, że w motelu, w którym się zatrzyma spotka ją oferta pracy, a potem całkiem nieoczekiwany zwrot akcji, po którym znajdzie się w samym centrum misternie uknutej intrygi. Nie wiedziała też, że spotka Jamesa Bonda...
Już na samym początku dało się zauważyć odmienność Szpiega, który mnie kochał od innych książek o agencie 007. Powieść napisana została w narracji pierwszoosobowej, a postać relacjonująca nam wydarzenia jest kobietą. Historia nie zaczyna się od super tajnego spotkania agentów, szalonego pościgu czy opisu niebezpiecznego bandziora, ale od przemyśleń i wspomnień Vivienne. Jest to swojego rodzaju traktat o nieszczęśliwej miłości, upadłych nadziejach i istotnych zmianach. To droga do motelu, w którym dziewczyna obecnie się znajduje, w którym rozgrywa się akcja powieści. To nie jest typowa książka akcji, ale odpowiadał mi jej charakter i styl, w którym została napisana. W końcu jest to opowieść nie tylko o życiu pewnej dziewczyny z Kanady, ale o komandorze Bondzie, najlepszym agencie Brytyjskiego MI6!
Książka nie była gruba, liczyła zaledwie 166 stron, więc pochłonęłam ją w jeden dzień, czytając głównie w tramwaju. Powieść trzymała w napięciu, ale wielu rzeczy można było się domyślić (szczególnie jeśli James Bond jest znany czytelnikowi). Mimo to czytało się przyjemnie i nie uważam, żeby był to czas zmarnowany. Oczywiście padła znana dobrze każdemu kwestia: "Nazywam się Bond. James Bond." i pojawiły się stałe elementy każdej historii agenta 007, czyli walka z oprychami (Horror i Spluwak na prawdę dawali radę), broń ukryta w walizce i piękna dziewczyna. Język jak zwykle prosty, ułatwiający skupienie się na akcji, a nie otoczeniu.
Jedynym minusem tego wydania jest zdecydowanie okładka, która swoją tandetnością mnie osobiście kuje w oczy (ale przecież "książki nie ocenia się po kładce"). No i może trochę już oklepany schemat powieści, który akurat w tej części został nieco zmodernizowany. Poza tym Szpieg, który mnie kochał zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Ian Fleming utrzymał swoją serię na poziomie, a mnie, jako czytelnikowi, nie pozostaje nic innego jak polecić innym i sięgnąć wkrótce po kolejną część Jamesa Bonda.
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)