Seria: Trylogia Sienkiewicza
Tytuł: Potop
Autor: Henryk Sienkiewicz
Ilość stron: 1370
Wydawnictwo: Składnica Księgarska
Ocena: 9/10
Muszę ochłonąć zanim zabiorę się za recenzowanie, lub choćby opisywanie, tej na prawdę niesamowitej książki. Wielu przede mną już się za to wzięło wychwalając Potop pod niebiosa, a ja do tej pory byłam przekonana, że to tylko czcze gadanie. W końcu nie byle jaki autor, a i sama powieść doczekała się ekranizacji i rok w rok wałkowana jest przez rzeszę uczniów, którzy mają ją za lekturę, dlatego czemuż to mieli jej nie chwalić? Okazało się jednak, że czynili słusznie, nie tylko przez wzgląd na nazwisko Sienkiewicza. Powieść jest wspaniała, wzruszająca i wzbudzająca ducha patriotyzmu. Przecież właśnie po to była pisana.
Jako druga część Trylogii Sienkiewicza jest poniekąd kontynuacją Ogniem i mieczem, której to książki niestety jeszcze nie przeczytałam, ale zapoznałam się z nią oglądając setki razy ekranizację. Bohaterowie, którzy w poprzedniej części wsławili się znacznie walcząc pod wodzą księcia Jeremiego Wiśniowieckiego spotykają się ponownie, by stawić czoło Szwedem najeżdżającym Rzeczpospolitą. Łączą się ze sobą w Kiejdanach u boku hetmana wielkiego i księcia Litewskiego Janusza Radziwiłła. Na jego dworze poznają też Kmicica - żołnierza niezrównanego w boju, ale okrytego nie lada sławą i niesławą (przynajmniej wśród Litwinów).
Ów Kmicic jest bohaterem, na którym skupia się większa część powieści. W blasku sławy przybywa do Lubicza i Wodoktów, gdzie poznaje Oleńkę Billewiczównę zapisaną mu w testamencie przez dziadka dziewczyny. Nie spodziewał się młody żołnierz, że zapała do niej z miejsca tak ogromną miłością. Gotów był jej nieba przychylić. Mimo to dusza swawolnika wzięła górę i uczynił wiele złego na laudzie, pozwalając swoim ludziom na hulanki, zabawy i swawole. Przed wyrokami sądowymi schronił się pod płaszczem Radziwiłła, któremu przysiąg służyć cokolwiek by się stać miało. A stało się wiele złego, bo choć już Oleńka wybaczyła mu dawniejsze uczynki, chociaż znalazł przyjaźń wśród znamienitej kompanii jaką tworzyli Zagłoba, Wołodyjowski i Skrzetuscy, to stanął on przy zdrajcy Radziwille, gdy ten całą Litwę i Żmudź poddał bez walki królowi Szwedzkiemu. Wiele upłynęło krwi polskiej przez niego, wiele kobiet straciło mężów i synów, wiele złego stało się..
Przyszła jednak i na Kmicica pora, bo gdy odkrył prawdę o zdradzie Radziwiłła począł pomagać wojskom Jana Kazimierza z całych swoich sił. Pod przybranym nazwiskiem, Babinicz, ostrzegł chorągiew Wołodyjowskiego o pochodzie księcia Janusza na Podlasie, bronił Częstochowy niejednokrotnie będąc tylko o włos od śmierci, wreszcie osłaniał piersią samego króla. Nazwisko jego mieli na ustach wszyscy w całej Polsce, panny patrzyły na niego wzdychając, a on nosił wciąż w sercu miłość do Oleńki.
Długo by można opowiadać o losach pana Andrzeja Kmicica i jego kompanii. Najlepiej jednak jest poznać ją sięgając po książkę, która gwarantuje wiele emocji, przygód i wiary w nasz naród. Spędziłam wiele czasu czytając tą książkę, bo nie należy do najcieńszych, ale nie żałuję, bo jest to jedna ze wspanialszych powieści historycznych, którą czytałam. Jest w niej wiele fikcji literackiej, ale też wiele prawdy historycznej. Opisane bitwy, postaci i miejsca, które są w naszej pamięci do dziś.
Bohaterowie powieści są wielobarwni, prawie prawdziwi. Co prawda część z nich rzeczywiście stąpała po Polskiej ziemi, ale większa część byłą zmyślona przez autora. Wykreował ich z taką precyzją, że bez encyklopedii historycznej lub chociaż wikipedi nie bylibyśmy w stanie odróżnić tych prawdziwych od tych fikcyjnych. Niektórzy są źli i obłudni do szpiku kości, jak chociażby książę Bogusław Radziwiłł, który stał się największym wrogiem Kmicica. Inni do rany przyłóż i z latarnią drugiego takiego szukać. Byli i tacy, którzy bardziej dbali o siebie niż o ojczyznę; porywczy, ale z dobrym sercem; głupi, ale z mocną pięścią. Każdy inny, każdy wspaniały.
Schemat powieści Sienkiewiczowskich jest taki sam w przypadku każdej, po którą sięgałam do tej pory. Jest kawaler, który nad życie miłuje pannę, jednak nie może być z nią z przeróżnych przyczyn. Próbuje jednak zrobić wszystko, by ją odnaleźć i spędzić przy niej resztę życia. Tak jest i w przypadku Potopu. Mimo powtarzającego się schematu cała twórczość Sienkiewicza jest świetna. Trafia mi się jedna jego książka średnio na trzy lata. W podstawówce zaznajomiłam się ze Staniem i Nel z W Pustyni i w Puszczy, kilka lat później czytałam Krzyżaków, a teraz Potop. Wszystko to były lektury, lektury wspaniale.
Polecam wszystkim gorąco, bo chociaż słowo "lektura" lub ilość stron może odstraszać, to treść zachęca. Historia jest wspaniała i chwytająca za serce! Poza tym wchodzi w głowę (ja już powoli zaczynam odzwyczajać się od używania niektórych zwrotów, bo były dni, kiedy do całej rodzinki zwracałam się po staropolsku :D).
Udało mi się też zapisać kilka całkiem fajnych cytatów:
"(...) nazwisk nie spamiętałem, bo takie cudaczne były, jakoby kto ogary w kniei nawoływał."
"(...) jestem pewien, że sercu zaraz cugli popuści, a ono bryknąć na pastwisko miłości z największym impetem nie omieszka."
Teraz pora obejrzeć film! :)
sobota, 25 sierpnia 2012
Henryk Sienkiewicz - "Potop"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Musze przyznać - nie czytałam :P Powieści Sienkiewicza jakoś mnie nie przyciągają, choć podobno to klasyk i w dodatku lektura szkolna. I chyba właśnie fakt, iż jest lekturą, zniszczył Sienkiewicza w oczach młodych odbiorców. Nie ma nic gorszego, niż czytanie na siłę i kartkóweczki.
OdpowiedzUsuńTo racja, nie ma nic gorszego niż czytanie na siłę, ale akurat do Sienkiewicza przekonałam się właśnie dlatego, że sięgnęłam po niego, bo był lekturą :)Fenomen, bo raczej lektury mnie tak nie pochłaniają.
UsuńCiekawe czy dzisiejsza młodzież w ogóle czyta Trylogię. Nie wiedzą co tracą :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam podczas liceum, ale staram się nadrobić. Strona na miesiąc, może do końca życia skończę. Żartuję :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń