środa, 19 sierpnia 2015

"Starcie Królów" - George R. R. Martin

Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Tytuł: Starcie Królów
Tytuł oryginalny: Clash of Kings
Autor: George R. R. Martin
Ilość stron: 1022
Wydawnictwo: ZYSK i S-ka

Druga część niezwykle popularnej ostatnimi czasy serii za mną. Czy się zawiodłam na książce znając większą część historii? Absolutnie nie! Po pierwsze chętnie wróciłam do bohaterów (zarówno tych poznanych w Grze o Tron jak i tych serialowych). Po drugie akcja ani na moment nie zwalniała - mimo oględnej znajomosci fabuły dawlałam się zaskoczyć.

Umarł Król, niech żyje król! Joffrey rzeczywiście na stałe zagościł na Żelaznym Tronie, z którego skazał za zdradę Neda Starka. Poczyna sobie beztrosko co rusz wymyślając nowe okrucieństwa i pragnąc więcej władzy. Ale czy to jest właśnie król, na którego cześć tłum wznosi okrzyki "niech żyje!"? W Westeros nie jest bowiem jedynym, który każe się tytułować monarchą. Zarówno Stannis jak i Renly, bracia zmarłego króla Roberta, pragną korony dla siebie, przedstawiając wiele przekonujących argumentów. Na Północy królem okrzyknięto Robba Starka. Poza nimi, za Wąskim Morzem, przebywa Deanerys Targarien, która nie zapomniała o Żelaznym Tronie i wciąż pragnie go odzyskać. To prawdziwe starcie królów. Który z nich wyjdzie z tej potyczki zwycięsko, a który przypłaci rozgrywkę życiem?

W Starciu Królów wracamy do wątków podjętych w poprzedniej części Pieśni Lodu i Ognia. Wracamy do znanych nam bohaterów i śledzimy dalsze ich losy. I chociaż wydaje się nam że ich znamy to trwająca wojna i piętrzące się przed nimi przeszkody sprawiają, ze często podjęte przez nich decyzję są zaskakujące. To cieszy, bo przewidywalna książka szybko by się znudziła. Jednak częstym zarzutem kierowanym pod adresem autora, z którym muszę się zgodzić, jest masowe uśmiercanie postaci, z którymi zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. O dziwo w Starciu Królów nie ginie ich aż tak wielu, ale za to każdego szkoda podwójnie. 

Wciąż zadziwiają mnie niektóre nazwy, ale nadaje to urok całemu stworzonemu u na potrzeby sagi światu. Przy okazji czytania drugiej części poznajemy kolejne ziemie Westeros i Wolne Miasta. Również legendy i historię rodów, które są równie ciekawe, jak główny wątek historii. To wszystko podane nam na srebrnej tacy, czyli w znakomitym tłumaczeniu. Starcie Królów zdecydowanie trzyma poziom Gry o Tron. Polecam  :)

Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

środa, 5 sierpnia 2015

"Zabójstwo Rogera Ackroyda" - Agata Christie

Seria: Hercules Poirot
Tytuł: Zabójstwo Rogera Ackroyda
Tytuł oryginalny: The Murder of Roger Ackroyd
Autor: Agata Christie
Ilość stron: 270
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Ta książka wpadła mi w ręce nieprzypadkowo. (No, może odrobinę w przeczytaniu jej pomógł mi zbieg okoliczności...) Wchodząc do księgarni dokładnie wiedziałam co chcę kupić, i wiedziałam też, że na przeczytanie wybranej przeze mnie pozycji będę miała dzień. Dlaczego właśnie Zabójstwo Rogera Ackroyda? Z dwóch powodów - po pierwsze dlatego, że często słyszałam, że to najlepsza książka autorki, a dodatkowo w niedawno obejrzanym przeze mnie odcinku "Kości" sama główna bohaterka przyznała, że to jej ulubiona książka. Po drugie przygotowując się do matury ustnej z polskiego miałam okazję czytać kilka biografii Agaty Christie, z których jednoznacznie wynikało, że właśnie za publikacje tej książki została wyrzucona z Klubu Detektywów. Co mogło być tak szokujące w tym kryminale? Sama musiałam się o tym przekonać.

Hercules Poirot postanowił przejść na zasłużoną emeryturę. By odpocząć od zgiełku miasta i wielu spraw, którymi mógłby się zająć wyjechał na wieś - do King's Abbot. Tam, w małej mieścinie, gdzie całe życie toczy się jednostajnym rytmem, a wszystkie plotki dotyczą tego samego postanowił hodować dynie. Jednak nie jest to zadanie wystarczające dla szarych komórek Herculesa Poirot! Gdy w w tajemniczych okolicznościach umiera pani Ferras, a całe miasteczko z doktorem Sheppardem na czele próbuje rozwiązać zagadkę jej śmierci do gry wchodzi również Mały Belg.

Więcej nie wypada zdradzać. Wypada jednak powiedzieć, że konstrukcja powieści jest niezwykle ciekawa. Narratorem jest bowiem doktor Sheppard, który bierze czynny udział zarówno w opisywanej przez siebie historii jak i życiu miasteczka. Dzięki niemu widzimy też w zupełnie innym świetle sławnego detektywa, Herculesa Poirot. Jak zawsze akcja jest wartka i pełna niespodzianek. Czyta się szybko, a w głowi rodzi się mnóstwo teorii dotyczących mordercy. Ale kto tak naprawdę był zły? Tego można się domyślać lub poczekać na końcowe wyjaśnienia. 

Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

niedziela, 26 lipca 2015

"Gra o Tron" - George R. R. Martin

Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Tytuł: Gra o Tron
Tytuł oryginalny: A Game of Thrones
Autor: George R. R. Martin
Ilość stron: 837
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Od postanowienia do przeczytania minęło sporo czasu... Na szczęście los trochę mi dopomógł i w końcu udało mi się wypożyczyć Grę o Tron z biblioteki. Zanim jednak to nastąpiło... Obejrzałam serial. Mimo to książka wywarła na mnie na prawdę dobre wrażenie - nie nudziłam się jeszcze raz przerabiając tę samą historię.

Długie lato niedługo się skończy. Na Murze Czarni Bracia coraz częściej mówią o nadchodzącej zimie, która ma być mroźniejsza i straszliwsza niż wszystkie dotychczasowe. Zapomniane zło niedługo zapuka do bram, a tymczasem w Westeros ludzie borykają się z innymi problemami. Z niewyjaśnionych przyczyn zginął królewski Namiestnik, a król Robert, który niegdyś był mężem silnym i odważnym, pragnie na tym stanowisku widzieć swego najlepszego przyjaciela - Neda Starka, namiestnika Północy. Zadanie Namiestnika nie jest łatwe - to tak na prawdę on rządzi w Siedmiu Królestwach, podczas gdy Król ucztuje, bawi się i płodzi kolejne bękarty. Honor nakazuje Nedowi ruszyć za Robertem na południe, serce podpowiada, by został w Winterfell. Jakie konsekwencje będą niosły za sobą decyzje Starka?

W Grze o Tron poznajemy wielu bohaterów, ale tylko części z nich będziemy stale towarzyszyć. Szczególne więzi połączą nas z rodem Starków - Nedem, namiestnikiem, jego żoną Catelyn oraz dziećmi: Robbem, Sansą, Aryją, Branem i Ricconem oraz nieślubnym synem Jonem Snow. Dowiemy się też co słychać u królowej Cersei i jej braci - Jamiego i Tyriona. Popłyniemy również na drugi brzeg wąskiego morza, do Wolnych Miast, gdzie ukrywają się dzieci obalonego przez Roberta szalonego króla Aerysa - Viserys i Daenerys. Razem z nimi będziemy przemierzać bezkresne krainy i zwiedzać stare miasta. Weźmiemy udział w biesiadach, turniejach, bitwach i poznamy ich najskrytsze tajemnice.

Akcja Gry o Tron jest wartka, stale coś się dzieje. Jedna intryga goni następną. Na szczęście na samym początku możemy spokojnie zaznajomić się z bohaterami. Dopiero po pewnym czasie wątki zaczynają się mnożyć w zastraszającym tempie i jeśli chociaż na moment przestaniemy się skupiać, to może ominąć nas coś niezwykle ważnego. Język jest przystępny i dość barwny. Przez tekst przewijają się wulgaryzmy i krwawe opisy, ale nie przejmują one kontroli nad powieścią. Niezwykle ciekawy w Pieśni Lodu i Ognia jest świat, w którym rozgrywa się akcja Gry o Tron (i kolejnych części oczywiście). Już tylko dla niego, dla wierzeń ludzi we wszystkich zakątkach tego świata, kultur poszczególnych klanów i nacji warto zajrzeć do tej książki. Na prawdę miło spędziłam czas mocno kochając i mocno nienawidząc poszczególnych bohaterów. Polecam!

Ocena: 8/10 (znakomita)

niedziela, 12 kwietnia 2015

"Jupiter: Intronizacja" | Film

Tytuł: Jupiter: Intronizacjia
Tytuł oryginalny: Jupiter: Ascending
Reżyseria: Andy i Lana Wachowscy
W rolach głównych: Mila Kunis, Channing Tatum
Premiera: 27.01.2015 (świat), 06.02.2015 (Polska)
Produkcja: USA


Trudno nazwać to "świeżą recenzją", bo od obejrzenia filmu do jej napisania minęło trochę czasu... Filmu już od kilku miesięcy w kinach nie ma i pozostało tylko, no właśnie - co? Czekać na wydanie na DVD albo premierę telewizyjną? Kontynuację? Czy ogłoszenie, że projekt się nie powiódł i na tym historia się kończy?

Jupiter (Mila Kunis) to młoda dziewczyna, która zarabia na życie sprzątając domy wraz z ciotką i matką. Co dzień rano wstaje z myślą, że chciałaby żyć inaczej, z myślą, że nienawidzi swojego życia. Ma kilka marzeń - między innymi chciałaby kupić teleskop, ale za co? Nie bez wahania zgadza się na pomysł zarobku wymyślony przez kuzyna. Ma poddać się zabiegowi... Gdy już znajduje się na fotelu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Raz stoją przed nią lekarze w kitlach, a chwilę później wyglądają jak przybysze z kosmosu. Żeby tego było mało do pomieszczenia wlatuje uzbrojony i niebezpieczny typ (Channing Tatum), który najwyraźniej próbuje ją uratować przed zgrają obcych. Dlaczego? Sprawa wcale nie jest taka prosta jak się wydaje. Jupiter chciałaby wrócić do domu, ale gdzie tak na prawdę jest jej dom? Po co Caine Wise, genetycznie zmodyfikowany łowca, ją ratował? Kto stoi za napaścią, a kto za wybawieniem młodej dziewczyny, która nie jest taka zwyczajna jak jej się wydaje? Czy dziedzictwo jej przeznaczone zostanie jej odebrane przez rodzeństwo Abrasax? 

Można by zadać wiele pytań dotyczących fabuły. Wzbudzałyby zainteresowanie, ale również zdradzały ciąg dalszy historii, która jest na prawdę ciekawa. Tak, ciekawa. Spotkałam się z wieloma recenzjami i sama oglądałam film - cokolwiek mówią o aktorach, wrażeniu ogólnym itp. to na pewno nie można zarzucić rodzeństwu Wachowskim braku pomysłów i kreatywności. Jestem ciekawa czy Jupiter: Intronizacja doczeka się kontynuacji, a jeśli tak, to kiedy. Świat, który odwiedzamy z Milą Kunis, Channingiem Tatum, Seanem Beenenm i Eddiem Redmaynem (którego bardzo chciałam zobaczyć w roli czarnego charakteru!) jest intrygujący i zaskakujący. Pełno w nim absurdów, paranoi i okrucieństwa, ale bez paniki - znajdzie się miejsce na śmiech. 

Chociaż mam pozytywne uczucia związane z filmem, to nie sposób nie zauważyć kilku dość istotnych i wpływających negatywnie na film szczegółów. Chyba, że taki był zamysł - kto to wie? Jest kilka fragmentów, w których bohaterowie zdają się zupełnie nie wiedzieć co robią w świecie, w którym się znajdują. Tak jakby aktorzy nie czuli swoich postaci, emocji i uczuć, które ich otaczają. Albo wręcz przeciwnie - przerysowują je wywołując salwy śmiechu. Zamiast kina akcji mamy wtedy do czynienia z komedią kategorii B. Jest dużo świateł, trochę dziwadeł, sporo efektów specjalnych, które nie zawsze są potrzebne. Mimo to dostrzegam sporo plusów. Wizualizacja świata, który poznajemy z główną bohaterką, jest bardzo realistyczna i bajkowa za razem. Podobały mi się też stroje - niebanalne, piękne. 

Co do aktorów - nie powiem, że byli fantastyczni. Nie powiem też, że byli beznadziejni. Najlepiej byłoby nie mówić nic, ale jak już zaczęłam to powiem, że każdy z nich zagrał przeciętnie. Nie tak dobrze jak nas do tego przyzwyczaili, ale też tą rolą nie zaprzepaścili szans na dalszą karierę i nie zasłużyli na Złotą Malinę. Wcielili się w swoje role, ubrali się w przygotowane stroje i wyszli przed kamerę. Nie było źle. Chociaż liczyłam na więcej Eddiego Redmayna w filmie, to jego brak rekompensował w dużej mierze Channing Tatum. :)

Jeśli kiedyś wyemitują w telewizji, to polecam obejrzeć, ale chyba na DVD sobie nie kupię :)