piątek, 3 stycznia 2014

"Dwanaście prac Herkulesa" - Agata Christie

Seria: Herkules Poirot
Tytuł: Dwanaście prac Herkulesa
Tytuł oryginalny: The Labours of Hercules
Autor: Agata Christie
Ilość stron: 317
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ocena: 7/10

Wiele rzeczy działo się ostatnio, ale kiedy w ręce wpadła mi książka Agaty Christie nie mogłam odłożyć jej na bok. Dwanaście prac Herkulesa przeczytałam w dwa wieczory. Uroczy zbiór opowiadań dostarczył mi nie lada zabawy i łamigłówek. 


Oto sławny detektyw, Herkules Poirot pragnie udać się na emeryturę. Zanim jednak to nastąpi postanawia, że podejmie się dwunastu zleceń, które nawiązywać będą do dwunastu prac jego mitycznego imiennika. W ciągu roku odszukał Lwa z Nemei, pokonał Hydrę lemejską, odszukał Łanię ceryntyjską, pojmał Dzika z Erymantu, oczyścił Stajnie Augiasza, wygnał Ptaki stymfalijskie, powstrzymał Byka kreteńskiego, okiełznał Klacze Diomedesa, zdobył Pas Hipolity, przepędził Stado Gerionesa, znalazł Jabłka Hesperyd i uprowadził Cerbera z Tartaru. Wszystko to oczywiście w przenośni, ale każda ze spraw, którą się zajmował, musiała nawiązywać do jednaj z Heraklesowych Prac. 

Herkules Poirot, bardzo specyficzny detektyw, jest jedną z moich ulubionych postaci zarówno w literaturze, jak i w filmie (grany przez Davida Suchet'a). Pedantyczny, niezwykle dokładny, pełen taktu i niezwykle pewny siebie Belg z mistrzowską precyzją wykonał wszystkie prace, których się podjął. Każda z nich była misternie przyszykowane przez niesamowitą autorkę, jaką jest Agata Christie. Dwanaście prac Herkulesa to kolejna jej książka, która pochłonęła mnie i oczarowała. 

Opowiadania są krótkie i zwięzłe, ale nie za krótkie. Mają w sobie to coś, co świadczy o mistrzostwie autorki i detektywa, który dedukując i działając rozwiązuje wszystkie sprawy. Pozostali bohaterowie również są bardzo realistyczni, a jednak nie sposób znaleźć wśród wielu postaci przewijających się przez te dwanaście opowiadań dwóch, które byłyby do siebie podobne. Opisy miejsc, rozmowy i reakcje ludzi są również naturalne. Przedstawiają świat, który możemy sobie wyobrazić i razem z bohaterami rozwiązać zagadkę. Polecam! : )

czwartek, 2 stycznia 2014

"Studium w szkarłacie" - Artur Conan Doyle

Seria: Sherlock Holmes
Tytuł: Studium w szkarłacie 
Tytuł oryginalny: A Study in Scarlet 
Autor: Artur Conan Doyle
Ilość stron: 178
Wydawnictwo: ALGO
Ocena: 8/10

Kto nie słyszał o przesławnym detektywie z Baker Street? Otóż problem w tym, że słyszał każdy, ale mało kto go poznał. Na podstawie książki lub w oparciu o jej bohaterów powstało wiele seriali i nie mniej powieści, ale oryginale, te autorstwa Artura Canan Doyla mało kto zna.

Studium w szkarłacie to pierwsza z kilku powieści Artura Conan Doyla, w której Sherlock Holmes rozwiązuje niezwykłą zagadkę za pomocą swoich jeszcze bardziej nieprzeciętnych umiejętności. Nie jest jednak postacią, którą poznajemy na samym początku. Bohaterem, dzięki któremu dane jest nam zapoznać się z ekscentrycznym detektywem, jest doktor Watson powracający z Afganistanu w skutek ran odniesionych na froncie. Poszukujący mieszkania kawaler, dzięki zrządzeniu losu, trafia na poszukującego współlokatora młodego, tajemniczego mężczyznę.

W wynajmowanym wspólnie mieszkaniu Holmes często przyjmował tajemniczych gości, a wśród nich dwóch inspektorów londyńskiego Scotland Yard'u, którzy proszą go o pomoc w śledztwie. Tym razem doszło do niezwykłej zbrodni. W niezamieszkiwanym przez nikogo domu stróż odnajduje martwego mężczyznę, na którego ciele nie odnaleziono żadnych ran. W pokoju odnaleziono obrączkę oraz dziwny napis na ścianie. Jest to według policji jedyny ślad, ale szybko Sherlock Holmes odkrywa jeszcze kilka innych. Kto i dlaczego dopuścił się tej tajemniczej zbrodni?

Bohaterowie powieści są specyficzni, ale nakreśleni sprawnie i z dużą dozą realizmu. Nawet nieprzeciętność Holmesa wydaje się całkiem naturalna w świetle wydarzeń, które następują. Również Londyn, w którym rozgrywa się większość akcji, jest przedstawiony z należytym mu rozmachem oraz brudem i nędzą odpowiednimi dla ówczesnych czasów. Czyta się przyjemnie. Akcja toczy się sprawnie, a poszczególne znarzenia następują po sobie w logicznym ciągu. Bardzo przyjemna lektura na wieczór.

środa, 27 listopada 2013

"W pierścieniu ognia" | Film

Tytuł: W pierścieniu ognia
Na podstawie: W pierścieniu ognia
W rolach głównych: Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson
Reżyseria: Francis Lawrence
Polska premiera: 22 listopada 2013
Produkcja: USA

Maturka to nie przelewki, więc obecnie zamiast siedzieć w książkach przerabiam miliony zadanek z matmy. Jednak chwile luzu są równie ważne jak nauka, poza tym co za dużo to nie zdrowo. Właśnie dlatego, po dzisiejszej próbnej podstawowej maturze z matematyki poszliśmy do kina. Na co? Na ekranizację drugiej części Igrzysk śmierci

Film z reklamami trwał równe trzy godziny, ale siedząc na sali kinowej nie czułam upływu czasu. Oglądałam z zapartym tchem i łzami lejącymi się po policzkach. Przez większość seansu wycierałam oczy chusteczką i starałam się robić to na tyle szybko, żeby nie umknęły mi kolejne sceny. Wiadomo - adaptacja jak to adaptacja - nigdy nie będzie tak dobra jak książka. Zabrakło tu kilku dość istotnych szczegółów, parę wątków pominięto, niektóre zostały ubarwione lub lekko zmienione, ale ogólne wrażenie pozostaje na prawdę znakomite.

Katniss i Peeta jako zwycięzcy 74. Igrzysk odbywają tournee po pozostałych dystryktach. Nie jest to jednak zwykła prezentacja pozostałych przy życiu trybutów - ich decyzja o wspólnym zakończeniu rywalizacji na arenie przez zażycie trujących jagód odbiła się szerokim echem po Panem i została odebrana jako sprzeciw wobec władzy. Katniss, kosogłos, stała się symbolem buntu i rewolucji. Ludzie w całym kraju zaczęli protestować. Młodzi, zamiast łagodzić nastroje pojawiając się w dystryktach nieświadomie prowokowali mieszkańców do działania, do walki. Jedyną opcją na wyeliminowanie tych groźnych dla systemu jednostek, bez wzbudzania podejrzeń, było zmienienie zasad 75. Głodowych Igrzysk. Trybuci mieli zostać wylosowani z żyjących zwycięzców pochodzących z danych dystryktów. Dla Katniss był to wyrok - w "12" nigdy wcześniej nie było zwyciężczyni. Ona i Peeta ponownie trafiają na Arenę, gdzie zmierzą się z wyszkolonymi zabójcami - triumfatorami poprzednich edycji Igrzysk. Jak tym razem zakończy się rywalizacja na śmierć i życie?

Ogromne wrażenie, po raz kolejny, zrobiła na mnie charakteryzacja, za równo głównych bohaterów jak i tych mniej istotnych i rzadziej pojawiających się na ekranie. Zachwycała oczywiście suknia Katniss, w wersji ślubnej i "rebelianckiej", jak i kostium Effie z motyli. Ponadto dystrykt 1. - Kapitol, który sam w sobie był interesujący, dziwny i niesamowity. Również arena 75. Głodowych Igrzysk była niezwykła. Tym razem organizatorzy odeszli od walki człowieka z naturą a skupili się na logicznym myśleniu i wykorzystywaniu swoich umiejętności w pojedynku z technologią. Oprócz samego zamysłu, który został stworzony przez Suzanne Collins, autorkę książek, podziw wzbudzało wykonanie, dużo lepiej niż w pierwszej części dopracowane efekty specjalne oraz krajobraz, w którym rozgrywa się akcja.

Co mnie razi... Może to tylko moje zdanie, ale uważam, że mimo wspaniałej gry aktorskiej i osobistego uroku obojga głównych aktorów nie pasują oni do ról, które odgrywają. Każde z osobna - jak najbardziej, ale razem burzą mój obraz TEJ pary, którą stworzyła pani Collins. W książce Peeta był postawnym i przystojnym mężczyzną. Nie chcę odejmować mu żadnej z tych cech, ale Hutcherson wygląda na niższego od Lawrence, która z resztą nie wygląda jak szesnastolatka. Ale to drobny szczegół, na który przestałam zwracać uwagę już po chwili. Drugim minusem, zabiegiem, który staram się zrozumieć, jest rozbuchanie uczucia Katniss do Gale'a. Wiem, że Liam Hemsworth jest na prawdę przystojny i musiał pojawić się w filmie, zostać jakoś zaakcentowany, ale według powieści postać grana przez niego była dla Katniss "tylko" przyjacielem. Nawet jeśli darzyła go takim uczuciem jak on ją, to nie dawała tego po sobie poznać. Była twardą introwertyczką.

Miało być krótko, a wyszło jak zwykle : )
No cóż, pewnie i tak nie napisałam wszystkiego co przewinęło mi się przez myśl, ale uważam, że tyle starczy. Nie będę uchylać bardziej rąbka tajemnicy. Jeśli ktoś czytał, to wie co się wydarzy, a jeśli nie - nie będę zdradzać sekretu. Polecam bardzo!!!

środa, 23 października 2013

"Pozdrowienia z Rosji" - Ian Fleming

Seria: James Bond
Tytuł: Pozdrowienia z Rosji
Tytuł oryginalny: From Russia with Love
Autor: Ian Fleming
Tłumaczenie: Robert Stiller
Ilość stron: 271
Wydawnictwo: Rzeczypospolita
Ocena: 6/10 dobra

Za mną kolejna część przygód Jamesa Bonda! Piąta w kolejności wydania, trzecia przeczytana, bo nigdzie nie mogłam dostać dwóch poprzednich: Moonraker i Diamenty są wieczne. Jeszcze kiedyś nadrobię te zaległości.

Co ogólnie powiedzieć można o tej książce? Tyle, że na tle innych z Bondowskiej serii i sensacyjnych w ogóle nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale też od nich nie odstaje. Jest po prostu dobra. Na równym poziomie, z szeroką gamą bohaterów, którzy trzymają się sztywnych i typowych dla tej serii ram i wyznaczonych im ról, ze sporą dawką intrygi, która dla czytelnika jest oczywista, ale dla głównego bohatera już niekoniecznie i z typowym dla Fleminga poczuciem humoru.

Bond. James Bond. Potocznie nazywany 007. Tajny agent Secret Service z licencją na zabijanie. Dlaczego więc został posłany do Istambułu po odbiór Radzieckiego, co prawda bardzo cennego dla Anglików, urządzenia szyfrującego? Co skłoniło M do wysłania właśnie tego agenta na taką, wydawało by się, błahą misję? Odpowiedzią jest Tatiana Romanowa. Agentka Radzieckich służb specjalnych, która utrzymuje, że po przejrzeniu akt i zdjęć zakochała się w Bondzie i tylko jemu przekaże to urządzenie. Tylko z nim będzie bezpieczna i będąc u jego boku zdecyduje się na ucieczkę do Anglii. Ile w tym prawdy, a ile drobiazgowo przemyślanego planu Smierszu? Czy Tatiana jest przynętą, katem, a może - tak jak Bond - ofiarą spisku najbardziej zakonspirowanych agentów Radzieckich?

Na pewno nie była to wymagająca lektura. Pozdrowienia z Rosji czytało się szybko, ze znikomym udziałem mózgu. Bohaterowie nie wyłamywali się z kanonu typowych postaci Bondowskich, tak więc mieliśmy oszałamiającą piękność Tatianę Romanową, wspólnika Bonda Darko Kerima i całą masę Radzieckich agentów, spiskowców, ważniaków i innych oprychów, którzy tylko czekali w ukryciu na ruch 007.

Nie obeszło się też bez porównań do filmu, który moim zdaniem utrzymuje się na podobnym poziomie co książka (czyli niczym się nie wyróżnia, ale z wielu względów przyjemnie się ogląda).

No i tak dochodzimy do końca recenzji, którą z racji nawiązania do adaptacji podsumuję niedawną wypowiedzią kolegi z ławki: jakim cudem z tak przeciętnej, albo nawet kiepskiej książki zrobili film, który wszyscy uwielbiają? Książka "aż tak" kiepska nie była, ale nie wiem czy pracując w branży filmowej podjęłabym się stworzenia adaptacji Bonda po Pozdrowieniach z Rosji. Niemniej jednak polecam fanom Agenta 007. Jest to typowa powieść o losach Jamesa Bonda, która wyszła spod pióra Iana Fleminga.