wtorek, 25 maja 2021

Halo Azja, czyli Koreańska Fala #1 | CLOY, Memories of the Alhambra

Patrząc wstecz moja przygoda z Koreą zaczęła się chyba jeszcze w liceum, kiedy to starsza siostra mojej przyjaciółki wyjechała tam w ramach jakiegoś programu studenckiego. Wszystko co po tej podróży mi zostało to pamiątkowy ołówek z jakimś obrazkiem i napisem „I <3 KOREA”. (Tak, wciąż mam ten ołówek, nie jeszcze nigdy go nie używałam.) Ale był to epizod tak daleki, że gdy moja fascynacja tym krajem zaczęła rozkwitać ledwo sobie o nim przypomniałam (nie o wyjeździe siostry przyjaciółki, ale o ołówku).

Gdy w sierpniu 2019 roku dotarłam do belgijskiego hotelu, który miał stać się moim domem na kolejny miesiąc, nie spodziewałam się, że oddam się bez reszty oglądaniu filmików na YT, w których obcokrajowcy opowiadają o tym jaka Polska jest super. Niezbadane są algorytmy youtuba. Zaczęło się niewinnie od kilku filmików o nauce języków, o różnicach w polskim i niderlandzkim, o reakcjach obcokrajowców na polską kulturę... W pewnym momencie trafiłam na filmik, na którym kilku obcokrajowców rozmawiało po polsku o różnicach między ich kulturami, a kulturą naszego kraju. Tak oto po raz pierwszy zobaczyłam Koreankę (której kanał od tamtej pory obserwuję, bo treści mają super).


Ale największy wpływ na moją fascynację Koreą i jej kulturą miała moja współlokatorka, Chinka, która mieszkała ze mną w okresie pierwszego lockdownu w Belgii. Chcąc lepiej poznać kulturę Belgijską zaczęłam oglądać tamtejsze seriale (czego wcześniej wcale często nie robiłam). Widząc to, któregoś razu postanowiła zapoznać mnie z serialami Azjatyckimi. Z trzech lub czterech, których tytuły mi podała, na Netflixie udało mi się znaleźć dwa – oba Koreańskie. I tak to się zaczęło... 

[1. Crash Landing on You]                 [2. Memories of the Alhambra]

1. Południowokoreańska bogaczka przypadkiem ląduje w Korei Północnej — i w życiu pewnego żołnierza, który postanawia pomóc jej się ukryć.

2. Dyrektor firmy inwestycyjnej szuka twórcy nowatorskiej gry wykorzystującej rzeczywistość rozszerzoną. Na jego drodze staje jednak kobieta prowadząca hostel w Hiszpanii.

   ~ Netflix 


Koreańska Fala w tytule posta to nie przypadek. Jest to neologizm, którym określa się rosnącą popularność wszystkiego co koreańskie, od mody i filmu po muzykę i kuchnię. Szczególnie napędzana jest przez wzrost popularności koreańskich seriali i K-POPu. 

Dziś nie umiem powiedzieć ile seriali koreańskich obejrzałam od tamtego czasu. Czym mnie zafascynowały? Będę próbowała odpowiedzieć na to pytanie za każdym razem wspominając którąś z obejrzanych dram. 

Spoglądając na Crash Landing on You (CLOY) i Memories of the Alhambra na pewno w dużej mierze chodzi o niepowtarzalność historii i o nowość. Było to moje pierwsze starcie z kulturą koreańską, więc wiele rzeczy wymagało wyjaśnienia, ale wiele też miało szansę oczarować mnie po raz pierwszy. 

Nieocenionym przewodnikiem w tej przygodzie był Kim Ju-meok, północno koreański żołnierz z CLOY, który w sekrecie oglądał seriale z Południa i objaśniał swoim towarzyszom kulturę południowokoreańską bazując na wiedzy z nich zaczerpniętej. Za każdym razem, gdy tłumaczył im jakieś zachowania czułam jak zaczynam rozumieć coraz więcej. Nawet jeśli niektóre jego spostrzeżenia był przerysowane albo odwoływały się do jakichś stereotypów to był to dobry punkt wyjścia do kolejnych seriali.

Urzekła mnie ścieżka dźwiękowa w obu serialach. W Memories of the Alahambra głównym motywem jest utwór o tym samym tytule grany na gitarze. Z kolei w CLOY tą samą melodię możemy usłyszeć, gdy Ri Jeong-hyeok (postać, którą gra Hyun Bin, aktor wcielającego się również w główną postać w Memories of the Alhambra) gra na komputerze. Takich referencji jest więcej i odnajdywanie ich sprawia dużą przyjemność. Muzyka w obu (i wielu innych) serialach robi na prawdę dobrą robotę. Z ciekawostek, okazuje się, że w wielu serialach OST (Oryginal Soundtrack) jest nagrywane dodatkowo przez aktorów jako taki bonus.

Warto zaznaczyć, że w przypadku wielu seriali trzeba dotrwać do ostatnich sekund emitowanego odcinka (trochę jak ze scenami dodatkowymi w MCU). Zazwyczaj możemy trafić na zapowiedzi kolejnego odcinka, ale zdarza się też, że dostajemy sceny dodatkowe, które tylko z nazwy są dodatkowe. Tłumaczą nam one nieco przeszłość bohaterów albo przedstawiają tło danej sytuacji. Szczególnie w CLOY te sceny ewoluują w każdym kolejnym odcinku i pokazują nam tą samą historię z nieco innej perspektywy. 

Przyglądając się nieco bliżej CLOY możemy też zauważyć, że bardzo często różne sytuacje, relacje i miejsca zestawione sa ze sobą i porównywane. Przede wszystkim mamy tu Koreę Północną (KRLD) i Południową. I chociaż w pierwszej chwili bohaterka nie orientuje się, że oto znalazła się po niewłaściwej stronie linii demakracyjnej, to wszystko staje się dla niej jasne, gdy dociera do pierwszego terenu zabudowanego. Różnice są widoczne na każdym ktoku. Od ubioru mieszkańców, wyglądu domów, dostępu do telefonów czy samochodów... Ile prawdy jest w tym obrazie? Podobno całkiem sporo. Na YT znajduje się kilka wywiadów z uciekinierami z KRLD, którzy recenzują wygląd Korei Północnej w CLOY. Oprócz takich różnic widocznych na pierwszy rzut oka mamy też nieco dalej idące porównania. Główna bohaterka pochodzi z rodziny czeboli (kor: 재벌; dosłownie "bogata rodzina") - ma dużo pieniędzy piękny apartament, prowadzi własną firmę i zupełnie nie dogaduje się ze swoją rodziną. Gdy dociera do Korei Północnej nie ma nic, ale za to znajduje wsparcie i tworzy prawdziwe rodzinne relacje (z najzabawniejszym składem jaki sobie można wyobrazić). CLOY pokazuje nam, że status społeczny i bogactwo mogą zapewnić wiele wygód, mogą pomóc w wielu kwestiach, ale na pewno nie mogą kupić prawdziwej przyjaźni, miłości i zaufania, bez których trudno znaleźć sens życia. 

Nie ukrywam, że pierwszy odcinek był nieco ciężki. Nie ze względu na fabułę... Ale trzeba się przyzwyczaić do języka, do rozpoznawania postaci, do zachowań, które czasami irytują i wprowadzają lekkie zażenowanie... Tego zażenowania jest nieco mniej, gdy zdamy sobie sprawę z różnic kulturowych. Ale na początku zdarzają się sceny, w których powinniśmy czekać w napięciu na to co stanie się dalej, a zaśmiewamy się w głos, bo zwrot akcji wydaje się być totalnie absurdalny. 

Co do Memories of the Alhambra - fabuła jest nieco bardziej "nowoczesna". I przez pewien czas nieco bardziej europejska, bo akcja kilku pierwszych odcinków rozgrywa się w Granadzie, w Hiszpanii. Mamy więc grę VR, w którą można grać po założeniu specjalnych soczewek. Mamy zagubionego twórcę gry oraz właściciela firmy, który postanawia tę grę wydać. Mamy też pytanie o to, w którym momencie wirtualna rzeczywistość staje się naszą rzeczywistością i jaka odpowiedzialność spoczywa na twórcach gier i graczach. Są to tematy ważne dzisiaj i to na prawdę super, że są poruszane w serialach. 

Nie myślcie więc więcej, że k-dramy to tylko rom-komy, które nie mają nic ciekawego do zaoferowania. Szczególnie nowe produkcje poruszają wiele tematów, które są na czasie i dodatkowo otwierają przed nami drzwi do zapoznania się z nową kulturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli udało Ci się znaleźć chwilkę czasu, po to, aby przeczytać powyższy tekst, proszę, znajdź drugą chwilkę, aby wyrazić swoją opinię na jego temat.
Dla mnie ważny jest KAŻDY komentarz, każda informacja o tym, że ktoś tu był, poznał moje myśli. I pozostawił po sobie ślad :)