poniedziałek, 28 lutego 2011

Terry Prachett - "Kolor Magii"

 


Strony:268

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Wydana: 1983r.

Autor: T. Prachett

Tytuł oryginalny: "The colour of magic"

Tytuł Polski: "Kolory magii"


Przyznam szczerze, że początek szedł mi bardzo opornie. Po pierwsze z braku czasu, a po drugie nie mogłam się zorientować co się tak właściwie dzieje? Przez pierwsze 20 stron nic nie rozumiałam, a po kolejnych 20 chciałam zrezygnować, ale zaczynałam już kojarzyć o co chodzi. Dobrnęłam do końca, a czytałam książkę ponad tydzień. Bardzo długo. Ale tak wyszło.

Kiedy już połączyłam ze sobą wszystkie znane mi fakty i pojęłam kto jest kim czytanie szło znakomicie. "Kolory magii" to pierwsza książka z serii rozgrywającej się w płaskim świecie Dysku. Dysk stoi na grzbietach czterech olbrzymich słoni, a te z kolei na skorupie ogromnego żółwia zwanego A'Tuinem. Tęcza ma tu osiem kolorów - tym ósmym jest oktaryna, potocznie nazywana kolorem magii, który mogą zobaczyć tylko magowie. Jednym ze szczęściarzy, który widzi ósmą barwę jest Ricewind, mag który zna jedno tylko zaklęcie. Pewnego dnia spotyka w podwójnym mieście Ankh-Morpork cudzoziemca imieniem Dwukwiat, który pochodzi z Kontynentu Równowagi. Swoim przybyciem wzbudza wiele zainteresowania, bo jest pierwszym turysta w tym mieście i posiada Kufer, chodzący za nim na setkach małych nóżek.

Z powodu wielu drobnych zdarzeń, a także grze w kości Bogów Ricewind i Dwukwiat przeżywają niezwykłe przygody, z których wychodzą cało. Między innymi odwiedzają Zmokberg i rozbijają się na Obwodzie. Przez ułamek sekundy znajdują się nawet w innym wymiarze i lecą samolotem. Był to jeden z momentów, z którego się śmiałam, ponieważ Dwukwiat nazwany został Zweiblumen'em, a wszystkie niemieckie nazwy są dla mnie źródłem uśmiechu na twarzy.

Po pierwszych dwudziestu stronach stwierdziłam, że więcej po Prachetta nie sięgnę, ale po przeczytaniu "Koloru Magii" myślę, że jednak przeczytam kontynuację.

niedziela, 20 lutego 2011

"Sherlock Holmes" - sir Arthur Conan Doyle

Gdzieś wyczytałam, że dziś - 20 lutego - mamy światowy Dzień Palących Fajkę. Od razu przyszedł mi na myśl Sherlock Holmes, który ze swoją fajką nigdy się nie rozstawał.

Postać Holmesa została stworzona przez sir Arthura C. Doyla już w 1887 roku. Jego przygody zostały opisane w pięciu zbiorach opowiadań i kilku samodzielnych powieściach. Są to naprawdę ciekawe i bardzo wciągające, pełne humoru i tajemnic historie. Za dużą częścią zbrodni i zagadek, które rozwikłuje Holmes stoi jego odwieczny wróg, mistrz zła, Doktor Moriaty. Nasz detektyw ma oczywiście sprawdzonego wspólnika i przyjaciela doktora Watsona, który pomaga mu przy każdej sprawie.

Holmes jest "człowiekiem orkiestrą". Zna się na anatomii, truciznach, ludziach, znakomicie gra na skrzypcach i oczywiście kurzy fajkę. Potrafi rozwikłać każdą zagadkę, a jego słynne powiedzonko "Dedukcja, dedukcja drogi Watsonie" często cytowane jest jako najbardziej charakterystyczny element powieści. Jest zaskakujący i przebiegły - nigdy nie brak mu pomysłów.

Wiele opowieści o przygodach Holmesa doczekało się ekranizacji, które oglądałam zafascynowana. Szczególnie te, w których grał Jeremy Brett. Wspaniały aktor, który jako jedyny przypadł mi do gustu jako odtwórca roli Holmesa.

Gorąco polecam szczególnie filmy, bo nie jestem w stanie wypowiedzieć się o książkach, gdyż czytałam tylko jedna i to dość dawno temu. : )

zdjęcie pochodzi ze strony:  LINK

czwartek, 17 lutego 2011

"Harry Potter" - J. K. Rowling

Muszę przyznać, że opornie idzie mi czytanie 'Kolorów magii", a to z braku czasu. Nie mam go tak dużo w tygodniu. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem nie mogę przebrnąć przez ta 269 stronicową malutką książkę, a udało mi się przeczytać takie olbrzymy jak "Harry Potter i Zakon Feniksa" czy "Harry Potter i Czara Ognia"? Oczywiście odpowiedź nie jest dla mnie prosta, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że porostu miałam czas i chęci. I świat magii fascynował mnie bardzo.
(KLIK w okładkę przeniesie Cię do recenzji wybranej części - o ile jest opublikowana :D )





Kiedy wydana została pierwsza część - "Harry Potter i kamień filozoficzny" byłam małą dziewczynką. Tak małą, że nie mogłabym zrozumieć niczego co mi czytano. Bohatera książki poznałam, gdy miałam lat 7, bo Mama czytała mi na "dobranoc". Potteromania zaczęła się po nakręceniu i wyświetleniu w kinach pierwszej części filmu. Potem szło już z górki.

"Harry Potter i komnata tajemnic" to jedna z pierwszych książek, które czytałam sama nie licząc oczywiście "Czarownicy Tekli" czy innych książek typu "Reksio". Świat magii fascynował małą dziewczynkę, więc kolejne części też czytała sama. "Czarę Ognia" przeczytałam chyba pięć razy, bo nie mogłam zabrać się za kolejny tom. W końcu przeczytałam też piątą i szóstą część cyklu.

Na polską premierę siódmej, ostatniej części "Harry Potter i insygnia śmierci" wybrałam się do pobliskiego Empika. Jest to do tej pory jedyna premiera, na której byłam.

Z niecierpliwością czekałam na ekranizacje ostatniej części i nawet udało mi się pójść do kina pierwszego dnia po "wpuszczeniu" filmu do kin.

Historie o czarodziejach zdarzają się często, ale nie wszystkie robią tak ogromną furorę. Moim zdaniem powieść jest świetna. We wszystkich siedmiu tomach "Harrego" poznajemy nowe, ciekawe przygody, bo autorce nie brak zaskakujących pomysłów. Jest to świetnie napisana powieść fantastyczna szczególnie dla nastolatków. Mamy tu wątek przyjaźni Harrego, Rona i Hermiony, zażyłości rodzinne u Wesley'ów; czarodziejów, którzy uważają się za najlepszych - Malfoy'ów oraz wiele innych interesujących postaci. Jest oczywiście wątek walki dobra ze złem, gdzie dobro reprezentuje Harry, a zło Lord Voldemort "Ten, którego imienia nie wolno wymawiać". Każdy z tomów opisuje kolejny rok nauki Harrego w Hogwarcie - szkole magii i czarodziejstwa. Każdego roku nasz bohater wraz ze swymi przyjaciółmi staje oko w oko z Voldemortem, który przybiera różne formy by tylko dopaść Harrego. Dlaczego chce go dopaść? Myślę, że każdy wie nawet jeśli książki nie czytał, bo moda na "Harrego" trwa nadal choć trochę już osłabła. Tym, którzy nie wiedzą proponuje jak najszybciej rozwiązać ten problem: po prostu przeczytać książki.

"Harry" kojarzy mi się z dziecięcymi marzeniami o magii, lataniu i różdżkach oraz fantastycznych centaurach, faunach i czarodziejach. Za każdym razem gdy ją czytam lub choć przypominam sobie jej treść na nowo przeżywam z Harrym  przygody w Hogwarcie, razem z nim uczę się i czaruję.

Polecam tym, którzy do tej pory nie przeczytali!

Zdjęcia okładek ze strony: LINK

poniedziałek, 14 lutego 2011

Ksiązki na Walentynki ♥

Książki na walentynki, czyli książki o miłości, które warto przeczytać.

1. "Odette i inne historie miłosne" - Eric-Emmanuel Schmitt
W książce zawartych jest osiem opowiadań o ośmiu różnych kobietach, ich w różny sposób postrzeganej miłości i życiu. Każda jest w innym wieku i ma inne problemy, poza tym każda inaczej kocha i co innego znaczy to dla niej.
Lektura jest bardzo przyjemna, a historie krążące wokoło miłości wzbudzają wiele emocji. Można się przy nich odprężyć i również nieco inaczej spojrzeć na miłość.
Schmitt pisze bardzo ciekawie i osadza swoich bohaterów w nietypowych sytuacjach, a mimo to możemy z każdą bohaterką utożsamić się, co, przynajmniej dla mnie, jest ważne kiedy czytam takie książki. Przemawiają wtedy do mnie ich emocje i uczucia.
Książki Schmitta warte są przeczytania, bo każda z nich czegoś uczy i daje nam wiele do myślenia na tematy nas dotyczące. Polecam lekturę "Odette" oraz "Oskar i pani Róża" - książkę, którą mama czytała mi w dzieciństwie, z której co prawda niewiele pamiętam, ale wciąż przypominam sobie to ogromne wrażenie jakie na mnie zrobiła historia opowiedziana w powieści.

2. "Mały Książę" - Antoine de Saint-Exupery
Myślę, że "Małego Księcia" nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to wspaniała opowieść o miłości Księcia do Róży. Brzmi dość trywialnie, ale historia jest naprawdę urzekająca. Razem z chłopcem z małej planety uczymy się o miłości i odpowiedzialności "za to co oswoimy" czyli o prawdziwej, wielkiej przyjaźni.
Książę wędrując po pustyni rozmawiał z lisem, którego oswoił i który nauczył go przywiązania do przyjaciół, rozmawiał z różami, które wyglądały jak jego ukochana Róża. Spotkał lotnika, który opowiada całą historię. Zanim spadł na Ziemię poznał ludzi zamkniętych we własnym świecie o odmiennych poglądach, których nie mógł zrozumieć.
Po lekcji, którą dała mu podróż pokochał swoją Różę jeszcze mocniej i powrócił do niej.
Opowieść może odnosić się do każdego z nas. Ja szukając w niej odpowiedzi na to co daje nam ta historia znalazłam ją. Według mnie chodzi właśnie o to, że nie warto szukać gdzieś daleko, bo nasza prawdziwa miłość może stać tuż koło nas. To może być walentynkowe przesłanie.

3. "Las ma wiele oczu" - Margit Sandemo
Jest to książka, którą opisałam w poprzednio LINK. Jestem świeżo po przeczytaniu jej, ale wątek miłosny tej bardzo zagmatwanej historii wart jest szczególnej uwagi.
Zaczyna się on już na początku, chociaż bardzo niewinnie, bo oto Irsa, młoda dziewczyna, zauroczyła się w twarzy ze zdjęcia, twarzy potencjalnego nieboszczyka. Jednak jej miłość, a na początku może bardziej ogromna troska, każe jej odszukać chłopaka ze zdjęcia. Jest to początek skomplikowanej układanki, którą przyjdzie jej rozwiązać.
Chłopak okazuje się być niewidomy lecz mimo to razem udaje im się rozwikłać dziwną zagadkę. W miarę upływu czasu zaprzyjaźniają się i zbliżają do siebie.
Jest to niezwykła historia o tym jak można pokonać barierę dzielącą ludzi zdrowych od niepełnosprawnych. Wielka miłość i wzajemna troska mogą czynić cuda. Poza tym jest zawsze nadzieja na lepsze jutro. Ważne też by można było sobie wzajemnie ufać i rozumieć się nie zważając na wszelkie przeszkody.


4. "Moje drzewko pomarańczowe" oraz "Rozpalmy słońce" - José Mauro de Vasconcelos
 Są to dwie wspaniałe książki o samotności chłopca, który pokochał swoje drzewko pomarańczowe. Te opowiadania również zapadły mi głęboko w pamięci mimo, że czytano mi ją w dzieciństwie.
Pamiętam troskę z jaką chłopiec opiekował się swoim drzewkiem i jak je pielęgnował. Z miłością dziecinną tak wielką, jak tylko to było możliwe.
Drzewko nigdy mu nie odwzajemniło swoich uczuć, bo przecież nie zbyt miałoby jak lecz to właśnie przy nim i z nim główny bohater Zeze spędził najwięcej cudownych chwil.
Druga część przygód Zeze również pełna była jego samotności lecz w zupełnie obcym dla niego miejscu, już bez Drzewka, które pokochał. Nauczył się kochać ludzi, którzy również pokochali jego.
Niedawno odkryłam, że przygody chłopca maja swój ciąg dalszy w książce pt.: "Na rozstajach".


5. "Taniec Czarownic" - Jessica Gregson
Tutaj tylko napomknę o tej książce i zachęcę do przeczytania dokładniejszych informacji tutaj -> LINK.

6. "Cierpienia młodego Wertera" - Jahann Wolfgang Goethe
To także tylko LINK, ale zachęcam z całej mojej duszy do przeczytania i refleksji.

 Jest zapewne wiele innych ciekawych książek wirujących dookoła tematu miłości i w ogóle uczuć. Ja jednak nie przeczytałam ich zbyt wiele, a te które przeczytałam poleciłam wyżej. Są to książki, które warto przeczytać. Niektóre mają więcej humoru inne są bardziej smutne, ale wszystkie opowiadają o miłości.