wtorek, 23 kwietnia 2013

"Dziewczyna Ameryki" - Meg Cabot

Seria: Dziewczyna Ameryki
Tytuł: Dziewczyna Ameryki
Tytuł oryginalny: All - American Girl
Autor: Meg Cabot
Ilość stron: 253
Wydawnictwo: Amber
Ocena: 7/10

Emocje związane z książką zdążyły już opaść... Od ponad tygodnia próbuję wziąć się za napisanie tej recenzji i jakoś mi nie idzie - przynajmniej na razie. Mimo to muszę przyznać, że Dziewczyna Ameryki bardzo mi się spodobała i pozwoliła na "powrót do przeszłości". W końcu będąc nieco młodsza niż obecnie z wielką pasją pochłaniałam kolejne części Pamiętnika Księżniczki, a potem również Liceum Avalon tej samej autorki.

Dziewczyna Ameryki to historia opowiadana przez Samanthę, nastoletnią mieszkankę Waszyngtonu. Dziewczyna jest indywidualistką, nie lubi niemieckiego, uwielbia Gwen Stefani, ma niesamowity talent plastyczny i jest zakochana w bracie swojej starszej siostry - przynajmniej tak twierdzi. W jej życiu nie ma nic niezwykłego (o ile życie nastolatki w ogóle można nazwać nudnym). Najstarsza z sióstr Madison, Lucy, jest niezwykle popularną uczennicą Liceum imienia Johna Adamsa (do którego chodzi również główna bohaterka), za to najmłodsza, Rebecca, jest (jak to określa narratorka) "geniuszkiem", dlatego uczęszcza do elitarnej szkoły. Życie toczy nie całkiem zwyczajnie dopóki pewnego dnia Samantha nie zrywa się z lekcji rysunku i... ratuje życie prezydentowi!
Teraz wszystko wywraca się do góry nogami! Uroczy chłopak z lekcji rysunku, David, okazuje się być Pierwszym Synem, ludzie rozpoznają Samanthę na ulicach, dookoła domu i szpitala, w którym się znajduje koczują reporterzy, a Kris Park, dziewczyna która odrzuciła jej przyjaźń, zaprasza Samanthę na swoją imprezę. Jak z tego wybrnie główna bohaterka?

Czytało się bardzo miło. Nie jest to może literatura "z górnej półki" czy też "odpowiednia dla licealistki", ale uważam, że było warto ją przeczytać. Zabawna, lekka lektura - idealna na jeden wieczór. Meg Cabot po raz kolejny zaprezentowała swój niezwykły warsztat i dołączyła Samanthę do panteonu zwykłych-niezwykłych dziewczyn, bohaterek swoich książek.

Serdecznie polecam wszystkim (na prawdę wszystkim) dziewczynom - nie ważne w jakim wieku! :)
Książka przeczytana w ramach wyzwania: "Od A do Z".

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"Pan Tadeusz" - Adam Mickiewicz

Tytuł: Pan Tadeusz
Autor: Adam Mickiewicz
Ilość stron: 328
Ocena: 9/10 (rewelacyjna)

Powracam tu z emigracji, jak Jacek Soplica na Litwę! Ostatnie miesiące nie były łatwe i obfitowały w wiele nieprzewidzianych sytuacji oraz zajęć pozalekcyjnych, dlatego z żalem stwierdzam, że nie przeczytałam zupełnie nic! Nic poza szkolną lekturą, Panem Tadeuszem, która na prawdę bardzo mnie urzekła.

Akcja stworzonej przez Adama Mickiewicza historii rozgrywa się w latach 1811 - 1812, latach dzieciństwa autora, na Litwie, wśród dziewiczych puszcz, dworków szlacheckich, romansów i zawieruchy wojennej. Do Soplicowa powraca Tadeusz, bratanek panującego na włościach Sędziego Soplicy, syn Jacka, który przed laty za swoje czyny musiał uciekać z okolicy. Młodzieniec szybko przyzwyczaja się do rytmu życia na wsi, do polowań i uczt oraz towarzystwa państwa szlachty. Szlachta w Soplicowie była bardzo osobliwa, bo chociaż pod zaborem Moskali się znajdowali, wciąż, wedle tradycji, używali starych tytułów oraz ciągnęli dawne spory. Rejent z Asesorem kłócili się czyj hart sprytniejszy, czyja szabelka zwrotniejsza, czyja strzelba celniejsza. Sędzia Soplica z Hrabią Horeszką wiedli bój o zamek zarówno na drodze sądowej jak i zbrojnej. Gerwazy wciąż mianował się Klucznikiem, chociaż dawno już nikt nie musiał kluczy Zamkowych pilnować, Protazy wciąż Woźnym nazywany, ale od dawna żadnej nie obwieszczał sprawy, żadnych pozwów nie wnosił. Cały zaścianek Dobrzański pełny przezwisk i pseudonimów, bo co męski potomek się zrodził to Maciek albo Bartek. We dworze Sędziego gościła do tego Telimena, ciotka daleka Tadeusza, która pod swoją opieką miała Zosię, córkę Ewy Horeszkówny, niespełnionej nigdy miłości Jacka Soplicy.

Oprócz kłótni, waśni, sporów i romansów między szlachtą powstawało zarzewie buntu przeciw Moskalom. Wszyscy oczekiwali już nadejścia wojsk Napoleońskich i Legionów Dąbrowskiego. Niemała była w tym zasługa Księdza Robaka, który jeździł, rozmawiał, tajne wiadomości przynosił i powstanie Litewskie po cichu planował. Nie był to Ksiądz zwykły, posłuch wśród ludzi miał niesamowity, chociaż na codzień był to człek samotny. Jego tajemnica to klucz do całej historii oraz wzór dla romantyków.

Oprócz tego, że historia jest na prawdę ciekawa i absorbująca, posiada też inne walory: kulturowy, patriotyczny i historyczny. Opisów ubioru, zwyczajów i przyrody jest w tekście na prawdę sporo. Ponadto urzekł mnie sam język, którym posługuje się Mickiewicz w tym utworze i oczywiście niesamowity warsztat - napisać ponad trzysta stron trzynastozgłoskowcem - na prawdę szacunek!  Żeby się nie zmęczyć czytając trzeba to na prawdę polubić. Ja uważam, że warto, bo Pan Tadeusz to kawał dobrej roboty: ciekawa fabuła i wspaniały język. Do tego niezwykli i zwykli bohaterowie. Serdecznie polecam!

Książka przeczytana w ramach wyzwań: "Polacy nie gęsi..." i "Z półki".

piątek, 25 stycznia 2013

"Płatki na wietrze" - Virginia C. Andrews

Seria: Rodzina Dollangangerów
Tytuł: Płatki na wietrze
Tytuł oryginalny: Petals on the Wind
Autor: Virginia C. Andrews
Tłumaczenie: Elżbieta Podolska
Ilość stron: 428
Wydawnictwo: Świat Książki
Ocena: 6/10 dobra

Nie wiem od czego zacząć... Książka zdecydowanie mnie rozczarowała - przynajmniej początkowo. Nie była tak dobra jak pierwsza część, ale kiedy już przebrnęłam przez początek czytało się na prawdę znakomicie! Poświęciłam jej w sumie ponad miesiąc, co czyni ją najdłużej czytaną przeze mnie książkę... Przynajmniej na razie.

Dzieciom udało się uciec z poddasza rezydencji Foxworth Hall. Chris, Cathy i  Carrie uciekają na południe. Na drodze jednak staje im wiele przeszkód. Przez jedną z nich trafiają do domu doktora Paula, który postanawia im pomóc. Razem zamieszkują w jego domu rozpoczynając tym samym nowy, ale czy lepszy, rozdział swojego życia. Chris idzie na studia medycznie, Cathy zaczyna uczęszczać do prawdziwej szkoły baletowej, a mała Carrie rozpoczyna naukę w internacie. Jednak rodzinna klątwa wisi nad nimi jak czarna chmura. Cathy nie potrafi wybaczyć matce, o której pozostała dwójka postanowiła po prostu zapomnieć, więc cały czas śledzi jej życie i obmyśla plan zemsty na kobiecie, która zamknęła ich na poddaszu. Jak potoczą się losy trojki rodzeństwa? Czy w końcu zostawią przeszłość za sobą, czy wciąż będą ją rozpamiętywać?

Całokształt prezentuje się na prawdę dobrze. Niestety pewne rzeczy nie pozwoliły mi ocenić książki wyżej, ani też cieszyć się lekturą od początku do końca. Pierwsze rozdziały dało się czytać - początek nowego życia, ciekawie zapowiadająca się akcja i świetna atmosfera. Niestety już po chwili musiało to zostać zepsute przez, denerwujące mnie na każdym kroku, podteksty seksualne. Nie wątpię, że dodawały lekturze "czegoś", ale bez przesady. Kilka kolejnych rozdziałów było ciągłym opowiadaniem Cathy, która jest narratorką Płatków na wietrze, o jej zauroczeniu i pragnieniu miłości, oraz rozmyślanie o uniesieniach erotycznych. Na prawdę - co za dużo to niezdrowo. Tym samym książka z powrotem powędrowała na półkę. Wróciłam do niej po pewnym czasie. Przebrnęłam przez jeszcze parę takich rozdziałów i... wtedy zaczęła się na prawdę ciekawa historia! Czytałam z wypiekami na twarzy czasem śmiejąc się i, znacznie częściej, płacząc. Wciągnęłam się w dalsze losy dzieci Dollangangerów i szczerze im kibicowałam. Do samego końca akcja rozwijała się i trzymała w napięciu! Gdyby tak było przez cały czas, nie wahałabym się mówić, że była to powieść wspaniała!

Język był bardzo przystępny, w wydaniu nie ma literówek ani błędów, a sam styl, w którym Płatki na wietrze są napisane, sprzyja wartkiej akcji. Bohaterowie, nowi i starzy, byli stworzeni z niezwykłą precyzją. Jak zawsze miałam swoich ulubionych i tych, którzy działali mi na nerwy. Muszę przyznać, że chociaż na samym początku uwielbiałam Cathy za jej upór i dążenie do celu, tak pod koniec tej części nie było mi jej już tak bardzo żal. Tym razem jej zacięcie i determinacja nie koniecznie odegrały pozytywną rolę.

Podsumowując - mam nadzieję, że trzecia część okaże się przynajmniej tak samo dobra, albo jeszcze lepsza, niż Płatki na wietrze. Ta książka zdecydowanie wywołuje u mnie mieszane uczucia, ale autorka wysoko postawiła sobie poprzeczkę pisząc Kwiaty na poddaszu. Cała seria, przynajmniej na razie, jest oryginalna i dość specyficzna, na pewno nie każdemu się spodoba. Nie mniej jednak - polecam :)

środa, 23 stycznia 2013

"Django" | Film


Tytuł: Django
Reżyseria: Quentin Tarantino
Produkcja: USA
Premiera: 18 stycznia 2013 (Polska), 5 grudnia 2012 (świat)

Kolejne wyjście do kina i ponownie przeżywam wspaniałe emocje związane z projekcją! W planie na dziś wcale nie mieliśmy Django, tylko Nędzników. Niestety premierę mają dopiero pojutrze, więc wybraliśmy inny film, który przypasował większości klasy. Mi był zupełnie obojętny. Co prawda, jak wieść niesie, Quentin Tarantino to mistrz w swojej dziedzinie, więc z góry założyłam, że film będzie przynajmniej dobry. Czy się zawiodłam? Absolutnie nie.

Akcja filmu rozgrywa się dwa lata przed wybuchem wojny secesyjnej w Ameryce. Białoskóry mężczyzna (Christoph Waltz), podający się za dentystę, zawiera układ z czarnoskórym niewolnikiem (Jamie Foxx) - wspólnie mają odszukać poszukiwanych listem gończym braci Brittle, a w zamian za to tytułowy bohater, Django, odzyska wolność. Współpraca między mężczyznami układa się pomyślnie, więc po wykonaniu zlecenia i odebraniu należnej nagrody postanawiają dalej działać razem. Plan zakładał, że przez zimę zgromadzą sporą ilość pieniędzy, a potem odszukają i uwolnią żonę (Kerry Washington), wolnego już, Django, z rąk bezwzględnego plantatora (Leonardo DiCaprio). Jak długa droga prowadzi od niewolnictwa do wolności i czy lepiej użyć podstępu niż grać w otwarte karty? Dowiecie się tylko po obejrzeniu tego filmu!

Co do całokształtu mam aż jedno zastrzeżenie i całą masę pochwał. Po pierwsze, i ostatnie jeśli chodzi o uwagi, zupełnie przerysowane, i momentami irytujące, były litry sztucznej krwi, które zalewały wszystko wokół. Poza tym nie mam na co narzekać. Niebanalna historia, wspaniali aktorzy i genialnie dobrana muzyka! Rozładowujące napięcie kwestie rzucane były w najbardziej odpowiednich momentach. Prawie spadłam w fotela kiedy w scenie, w której Jamie Foxx pojawia się na koniu w okularach z ciemnymi szkłami, w tle zapuszczono rap. Wiele zwrotów akcji i niespodziewanych zachowań czyni ten film nie do końca przewidywalnym. Oprócz komediowej otoczki, która nieco odbiega od konwencji dramatu i westernu, znajduje się również bardzo poważny problem. W Django poruszono kwestię niewolnictwa w Stanach. Film oddaje grozę, jaką przeżywali niewolnicy pod panowaniem białych plantatorów, ale nie narzuca jej jako głównego wątku historii - tworzy jedynie tło dla niego.

Podsumowując - film przypadł mi do gustu! Był momentami zabawny, a czasami łza kręciła mi się w oku. Polecam bardzo serdecznie miłośnikom twórczości Quentina Tarantino jak i pozostałym kino-maniakom :)